KRÓTKA HISTORIA KUBAŃSKIEGO PIĘŚCIARSTWA (1909-1961)
Ten apel kieruję do czytelników Bokser.org. Także do byłych i obecnych redaktorów. Wskrześmy wspólnie rozmowę o boksie kubańskim. Przypomnijmy dawne publikacje Orga i piszmy nowe. Celowo nadałem dzisiejszemu tekstowi charakter szkicowy, ma on stanowić impuls do rozwinięcia tematu. Jutro należy do niezależnego dziennikarstwa, na przekór wpływom promotorów i telewizji.
Boks kubański jest wśród miłośników szermierki na pięści otoczony prawdziwym kultem. Od ponad pięćdziesięciu lat Kuba taśmowo produkuje światowej klasy pięściarzy amatorskich, którzy fascynują techniką, przygotowaniem motorycznym i ringową inteligencją. Wielu z nich osiągnęło status bokserskich wirtuozów, w wielkim stylu zdobywając najważniejsze laury. Swoista magia Kuby to legendarny system szkolenia, jego związki z reżimem komunistycznym, rywalizacja z krajami kapitalistycznymi. To również żarliwa wiara w pięściarstwo czyste, odarte z komercyjnych ozdób. Wciąż mało mówi się jednak o pierwszym półwieczu kubańskiego boksu, nie mniej barwnym niż epoka Fidela Castro. Ocalić je trzeba od zapomnienia.
KRÓTKA HISTORIA KUBAŃSKIEGO PIĘŚCIARSTWA (1909-1961)
W poszukiwaniu korzeni boksu na Kubie musimy się cofnąć do pierwszych lat jej niepodległego istnienia. Ostatnia dekada dziewiętnastego wieku przyniosła mieszkańcom ''wyspy jak wulkan gorącej'' wyzwolenie spod jarzma hiszpańskiego kolonializmu. Bezpośrednią przyczyną utraty kontroli nad Kubą przez Hiszpanię była wojna hiszpańsko-amerykańska (kwiecień-sierpień 1898), która wybuchła tuż po zakończeniu powstania Jose Martiego. W 1902 roku ogłoszono narodziny republiki, politycznie uzależnionej od USA. Pomoc udzielona Kubańczykom okazała się elementem amerykańskiego ekspansjonizmu. Rząd USA nie interweniował, kiedy kryzys na rynku cukru doprowadził do napięć społecznych i przejścia władzy w ręce dyktatora - generała Gerardo Machado. Jego panowanie (1925-1933) przerwał Fulgencio Batista, przywódca bezkrwawego ''buntu sierżantów''. W latach czterdziestych sprawował władzę prezydencką, ale po przegraniu wyborów 1952 roku dokonał zamachu stanu i ustanowił reżim podporządkowany korporacyjnym i mafijnym interesom. Postać Hymana Rotha w drugiej części ''Ojca Chrzestnego'' jest wzorowana na przyjacielu Batisty Meyerze Lanskym, żydowskim gangsterze posiadającym w Hawanie rozległe wpływy. Najbliższym wspólnikiem Lansky'ego był boss rodziny Genovese, Lucky Luciano. ''Jesteśmy tutaj chronieni (...), w porozumieniu z przyjaznym rządem (...), jesteśmy więksi niż U.S. Steel'' - mówi Roth do Michaela Corleone.
Na początku dwudziestego wieku Hawana przeżywała niezwykle gwałtowny rozkwit. Lawinowo powstawały fortuny, a co za tym idzie - wille, hotele, kasyna, kluby. Amerykańscy turyści (wśród nich gwiazdy muzyki, filmu, literatury i świata przestępczego) tłumnie odwiedzali egzotyczną stolicę, która nie znała słowa ''prohibicja''. Tempo rozwoju miasta stale rosło. Za panowania Machado otwarto m.in. klub Tropicana - ''simply the best club in the world at that time'' - i hotel Nacional, w którym można było spotkać creme de la creme sław - od Franka Sinatry przez Marlenę Dietrich do Ernesta Hemingwaya. Szczytowym okresem hawańskiej prosperity są jednak lata pięćdziesiąte. Kabaret Sans Souci, klub Montmartre, kasyna hoteli Habana Riviera, Capri, Sevilla-Biltmore. Właściciele tych pereł, ''bezkarni mafiosi czuli się w Hawanie jak dzieci w lunaparku''. Dość powiedzieć, że ''La Ciudad de Las Columnas'' (miasto kolumn) przewyższało obrotami i dochodami Las Vegas. Kubańscy mieszczanie korzystali z sytuacji, bogacąc się na fali turystycznego szaleństwa. To bogactwo kontrastowało z biedą i desperacją wieśniaków, pozbawionych szans awansu społecznego.
Wyżej przedstawiony klimat Kuby przyciągnął do miast bezwzględny i skorumpowany biznes - boks zawodowy. Pierwsze profesjonalne walki na wyspie odnotowano około 1909 roku w Hawanie. Były to pojedynki między bokserami z Ameryki Północnej, organizowane ku uciesze turystów. Jeden z uczestników takich starć, pionier chilijskiego i kubańskiego pięściarstwa John Budinich założył w 1910 roku hawańską Akademię Bokserską. Trenował w niej zawodników, którzy występowali pod flagą jego stajni, lokalnych czempionów - Victora Achana, Tomasa Galianę, Anastasio Penalvera, Manolo Vivancosa, Juana Suareza i Mike'a Feblesa. Wcielając się w rolę trenera i promotora, nowojorski Chilijczyk przetarł szlaki setkom poszukiwaczy bokserskiego złota. Za jego wzorem napływali do Hawany menadżerowie spod ciemnej gwiazdy, zatrudniali szkoleniowców i podpisywali kontrakty z młodymi pięściarzami. Wokół walk bokserskich wyrósł rynek hazardu, stwarzając konkurencję dla zakładów stawianych na importowane z Hiszpanii rozrywki dawnej Kuby: walki byków lub kogutów i grę w pelotę. Oprócz kumulowania brudnych pieniędzy, ringowe zmagania prowokowały zamieszki na tle rasowym. Nierzadko biali widzowie ścierali się z czarnymi, rozbrzmiewały echem podziały ery niewolnictwa. Szemrany charakter boksu zaczął rychło przeszkadzać rządowi. W dodatku światły i tolerowany przez władze Budinich dotkliwie przegrał (czerwiec 1915, nokaut w pierwszej rundzie) z amerykańskim weteranem Johnem Lesterem Johnsonem i wyruszył ku Francji. Pięściarstwo zostało dwukrotnie oficjalnie zakazane (1916-1918 i 1919-1921), ale wobec pochłaniającej kraj zorganizowanej przestępczości próby likwidacji ciemnej strefy straciły impet. Promotorski półświatek ewoluował i przyjął cechy środowiska przemysłu rozrywkowego. Zawodowcy zdobywali powszechną popularność. Ostatecznie boks doczekał się prawnej akceptacji - 13 grudnia 1921 roku utworzono Narodową Komisję Bokserską (Comision Nacional de Boxeo). Jej najsłynniejszym członkiem był szermierz Ramon Fonst, czterokrotny złoty medalista olimpijski. W 1922 roku usankcjonowano również pięściarstwo amatorskie, powstała La Comision de Boxeo de la Union Atletica Amateur. ''Amatorka'' przegrywała na ogół rywalizację z zawodowym biznesem, gdyż garnący się do boksu chłopcy z biednych rodzin musieli jak najszybciej zacząć zarabiać.
Duże znaczenie dla powodzenia pięściarstwa na kubańskiej ziemi miała walka Jacka Johnsona z Jessem Willardem (kwiecień 1915), uświetniająca otwarcie hawańskiego toru wyścigów konnych - Parku Orientalnego. Stawką był tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, którego bronił znienawidzony przez białą część publiczności Johnson. Ów czarnoskóry Amerykanin, geniusz aktywnej defensywy upokarzał bladolicych przeciwników i posyłał widzom ''golden smile'', uśmiech złotych zębów. Prowadził wystawne życie, lubując się w drogich restauracjach, operze i białych kobietach. W dniu walki ''Olbrzyma z Galveston'' z ''wielką nadzieją rasy panów'' (tak nazywały Willarda niektóre gazety) na trybunach Oriental Park zasiadło trzydzieści tysięcy kibiców. Ponad pięciuset dziennikarzy zjechało z całego świata, by dać świadectwo epokowemu wydarzeniu. Zuchwały negr upadł w dwudziestej szóstej rundzie i dał się wyliczyć, osłaniając twarz przed palącymi promieniami słońca. Od czasu pojedynku Johnson vs Willard żaden dekret nie mógł zatrzymać bokserskiej gorączki.
Zawodowa subkultura gromadziła pięściarzy trenujących w Ring Cuba, Black Cat Ring i Recreo de Belascoain. Te kluby służyły zarazem jako areny walk. Kubańscy zawodnicy stopniowo zyskiwali uznanie za granicą, podbijając Stany Zjednoczone i Meksyk. W latach trzydziestych Kuba była już w boksie profesjonalnym liczącą się siłą. Światowa sława spłynęła na Eligio Sardinasa (Kida Chocolate), pięściarza obdarzonego prawdziwą ringową charyzmą. Chocolate (''Cuban Bon Bon''), pierwszy kubański mistrz globu (1931, waga junior lekka) walczył z całą czołówką swoich czasów: Alem Singerem, Fidelem LaBarbą, Tonym Canzonerim, Jackiem ''Kidem'' Bergiem, Bennym Bassem. Zaawansowaną technikę, jakość i różnorodność płynnych manewrów zawdzięczał nowatorskiej praktyce, studiowaniu taśm z walkami Jacka Johnsona, Benny'ego Leonarda czy Joe Gansa - mistrzów poprzednich dekad. Być może największy pięściarz w historii boksu, Sugar Ray Robinson podziwiał ''Bon Bona'', a według kronikarza Mike'a Hunnicutta ''Chocolate był żywym podręcznikiem sztuki pięściarskiej''.
Drugi Kubańczyk zasiadający na światowym tronie, Gerardo Gonzalez (Kid Gavilan) stoczył ponad sto czterdzieści walk. Nigdy nie został znokautowany. Lista rywali Gavilana (''Kubańskiego Jastrzębia''), z Sugarem Rayem Robinsonem, Carmenem Basilio i Ike'em Williamsem na czele jest monumentalna. Tytuł mistrzowski zdobył w 1951 roku, pokonując Billy'ego Grahama. Spopularyzował bolo punch - cios, którego nazwa pochodzi od nazwy filipińskiej maczety - noża bolo, używanego do ścinania trzciny cukrowej. Noże te są również używane w Indonezji oraz na Kubie. Cios bolo jest ciosem wyprowadzanym z dołu, za pomocą okrężnego ruchu ręki. Jest zadawany w nietypowych płaszczyznach, mówi się o nim jako o połączeniu ciosu sierpowego z podbródkowym. Za wynalazcę bolo zazwyczaj uważa się filipińskiego boksera Ceferino Garcię, który w młodości pracował na farmach trzciny cukrowej, podobnie jak Kid Gavilan. Przenieśli oni na ring sposób, w jaki ścinali trzcinę maczetą. Niektórzy historycy przypisują autorstwo Filipińczykowi Macario Floresowi, w 1924 roku gazeta Tacoma News-Tribune opisała użyty przez niego bolo punch. Sugar Ray Leonard często sięgał po bolo w rewanżach z Roberto Duranem i Thomasem Hearnsem. Istotą skutecznego zadania tego ciosu jest mylący zwód. Odchylając się lekko do tyłu, bokser odwraca jedną ręką uwagę przeciwnika, by drugą wyprowadzić szerokie uderzenie. Tyle dygresji. Gavilan umarł jedenaście lat temu w skrajnej biedzie. Wszystkie oszczędności zabrała bukmacherska mafia, która ''opodatkowała'' walkę o tytuł. Podobny los spotkał innych kubańskich zawodników walczących na amerykańskich ringach w latach pięćdziesiątych. Większość z nich była dyksryminowana i okradana, wielu doznało między linami poważnych kontuzji lub poniosło śmierć. Za swoją pracę otrzymywali marne grosze. Ta forma wyzysku została wyrżnięta w pień, gdy Fidel Castro obalił reżim Batisty.
Przed rządami komunistów sport pod egidą państwa był na wyspie słabo rozwinięty. Bogaci biali obywatele uprawiali elitarne dyscypliny (tenis, żeglarstwo, myślistwo, jeździectwo), a masy pasjonowały się baseballem i boksem. Dziesięciomilionowa populacja dysponowała niecałym tysiącem nauczycieli wychowania fizycznego. Do 1960 roku Kuba wzięła udział w trzech olimpiadach i wywalczyła trzynaście medali. Przywozili je szermierze i szachiści. Niewielki dorobek zaczął się błyskawicznie powiększać za sprawą ''El Comandante''. Obok bycia zapalonym, osiągającym w młodości sukcesy atletą, Fidel rozumiał rolę sportu w konstrukcji komunistycznego społeczeństwa. ''Edukacja i Sport są filarami Rewolucji, które muszą się równomiernie piąć w górę, coraz wyżej i wyżej'' - słowa kubańskiego lidera trzeba sobie było obowiązkowo wbić do serca. Kubański boks olimpijski eksplodował. Ludzie Castro nadawali ideom realny kształt, z bezgranicznym oddaniem wykuwając system żelaznej selekcji młodych talentów. Główny architekt Escuela Cubana de Boxeo, były bokser i mechanik Alcides Sagarra pracował w oparciu o metody rodem ze Związku Radzieckiego. ''Starszy brat'' Kuby hojnie wspierał wysiłki prężnego trenera. Z krajów bloku wschodniego przybywali specjaliści - Wasilij Romanow, Jewgienij Ogurenko i enerdowski profesor Kurt Rosentil. Jeżeli otworzymy książkę K.W. Gradopołowa ''Boks'' (niedocenianą obecnie biblię ''czerwonych'' szkoleniowców), ujrzymy skodyfikowane, naukowo uzasadnione podstawy maszynerii, którą Sagarra dokładnie poznał. Mieszanka wiedzy zatwardziałego komunisty i genetycznych predyspozycji Kubańczyków dała niemal natychmiastowe efekty. Kuba zdominowała igrzyska Ameryki Środkowej i Karaibów w 1962 roku, ale wielkie żniwa miały dopiero nadejść. Zanim jednak przejdziemy do okresu zenitu castrowskiej potęgi, popatrzmy na wygnanych z wyspy zawodowców.
Sprzeczny z marksizmem boks profesjonalny zlikwidowano. 20 grudnia 1961 roku Castro spotkał się z kubańskimi zawodowcami. Dał im wybór - mogli zostawić Kubę i kontynuować kariery gdzie indziej albo zostać i pracować z młodzieżą. Prawie wszyscy zdecydowali się na opuszczenie kraju. Takiej szansy nie dostał najpopularniejszy bokser na Kubie - Antonio ''Puppy'' Garcia, który otwarcie wystąpił przeciwko partii komunistycznej. Piórkowy awanturnik trafił za kraty, gdzie bito go regularnie przez dziewięć lat. Kiedy wyszedł, był właściwie kaleką. Długo modlił się o zbawienie. W maju 1980 Fidel otworzył port w Mariel, rzekomo pragnąc umożliwić niektórym mieszkańcom wyspy wyjazd do krewnych w USA. W ciągu 72 godzin z USA w stronę Kuby wypłynęło trzy tysiące łodzi. Wkrótce stało się jasne, że Castro zmusza właścicieli łodzi, by brali na pokład nie tylko swych krewnych, ale także przestępców. Ze 125 tysięcy uciekinierów, którzy dotarli na Florydę, około 25 tysięcy miało przeszłość kryminalną. Wśród nich znaleźli się Scarface i ''Puppy''.
Tym, którzy zostawili Kubę po spotkaniu z Castro, wiodło się - przynajmniej pod względem sportowym - bardzo dobrze. Wypada tutaj wymienić Isaaca Logarta, Florentino Fernandeza, Douga Vaillanta, Benny'ego Pareta, Jose Legrę, Luisa Rodrigueza, Jose Napolesa i Sugara Ramosa. Pięciu ostatnich z tej grupy piastowało tytuły mistrzowskie. W niniejszym opracowaniu skupimy się na Rodriguezie i Napolesie, bokserach wymienianych w rankingach wszech czasów wagi półśredniej.
Luis Manuel Rodriguez, płaskonosy brzydal (''El Feo'') o długich rękach zamieszkał w Miami, centrum kubańskiej emigracji. Pod skrzydła wzięli go bracia Dundee, wizjonerzy prowadzący 5th Street Gym, zwany też Uniwersytetem Boksu lub Krainą Oz. Angelo Dundee był czołowym trenerem w dziejach jankeskiej ''sweet science'', a Chris Dundee prawdopodobnie najważniejszym menadżerem bokserskim w Stanach Zjednoczonych drugiej połowy dwudziestego wieku. Na przełomie 1960 roku treningi w 5th Street rozpoczął Cassius Clay. Wraz z rozwojem człowieka, który został Muhammadem Alim, sala braci Dundee osiągnęła mityczny status. Stała się mekką dla wygnańców z Kuby i nieśmiertelnych ikon: Joe Louisa, Rocky'ego Marciano, Malcolma X, Beatlesów, Seana Connery'ego. Należało się w bokserskiej świątyni pokazywać, choć sprawiała wrażenie zalanego potem lochu z dykty i cegieł. Spartańskie warunki inspirowały artystów ringu, pióra i sceny, akcentowały znój gymowej roboty. ''Wszyscy kochaliśmy i kochamy to miejsce. Muhammad Ali miał łzy w oczach, gdy powrócił do 5th Street. Nigdy go tak naprawdę nie trenowałem - po prostu pokazałem mu salę i został w niej. Uwielbiał kubańskich bokserów, dźwięki, zapachy i kolory gymu. 5th Street było jego pięściarskim rajem'' - powiedział po latach Angelo Dundee, ''Książę Oz''. Jab, prawy podbródkowy i zasypywanie przeciwnika gradem niekonwencjonalnych ciosów: tych elementów techniki uczył młodego Cassiusa Rodriguez, wyborny hawański stylista. Zwany przez Kubańczyków ''Boca Grande'' (''Big Mouth'') Ali analizował mistrza świata - pogromcę ''who is who'' tamtej epoki - z nabożną pasją.
KUBAŃSCY ZAWODOWCY: JOSE NAPOLES >>>
ZAPOMNIANY MISTRZ - KID CHOCOLATE >>>
KUBAŃCZYCY MÓWIĄ, ŻE DOBRA OBRONA ZABIJA STRACH >>>
WSCHODZĄCE GWIAZDY: ROBERT ALFONSO >>>
'RIGONDEAUX BYŁ DOSKONAŁY!' >>>
WYSPA JAK WULKAN GORĄCA... >>>
STYL ROBI WALKĘ: EFEKT SZAKALA (cz. 1) >>>
STYL ROBI WALKĘ: EFEKT SZAKALA (cz. 2) >>>
STYL ROBI WALKĘ: EFEKT SZAKALA (cz. 3) >>>
STYL ROBI WALKĘ: EFEKT SZAKALA (cz. 4) >>>
Korzystałem m.in. z książek ''On Becoming Cuban: Identity, Nationality and Culture'' Louisa A. Péreza, ''Sport in Cuba: The Diamond in the Rough'' Pauli J. Pettavino i Geralyn Pye, ''Boxing and Society: An International Analysis'' Johna Sugdena i artykułu ''History of Cuban Boxing'' Roberta Cassidy'ego.
Pozdrawiam, czekam na więcej i radzę nie przejmować się krytyką.
PS Może lepiej zajmij się takim dziennikarstwem, a nie kombinowaniem i... nie wiem nawet jak to nazwać.
@ Rollins - może lepiej otwórz swój umysł i odwiedź różowy grobowiec cygańskiego rodu Kwieków na cmentarzu w Siemianowicach Śląskich.
Chociaż , jeśli chodzi o szkoły boksu , to jestem fanem sowieckiej maszynerii .
I można zauważyć jedno .
Nie ma Rosjanina czy Kubańczyka który by miał watę w rękawicach, bo siła ciosu bierze się z techniki i timingu.
Chciałby nakreślić jakiś tekst w tej tematyce , ale niestety brak czasu to moja przypadłość .
@ Rollins - może lepiej otwórz swój umysł i odwiedź różowy grobowiec cygańskiego rodu Kwieków na cmentarzu w Siemianowicach Śląskich.
*
*
Mam otwarty umysł.
Ale jak coś mówisz do mnie, to staraj się konkretnie.
Szkoda mi czasu i po prostu nie chce mi się domyślać i strzelać co też "artysta może mieć w danej chwili na myśli".
Tak szczerze, to z artysty widzę na razie u Ciebie tylko to nieprzeparte przekonanie o wielkim darze i wyższości nad innymi.
Specjalnie nie mówię w czym , w jakiej dziedzinie, bo...
Ty sam tego nie wiesz.
Pozwole sobie na pare slow dotyczacych powyzszego tekstu, ktorego autor najwyrazniej ma sklonnosci ku sentymaentalnemu dowartosciowaniu czasow komunizmu, jak i pewnym elementom radykalnej odmiany sklonnosci gloryfikowania sytuacji niekoniecznie o znaczeniu historycznym. Zdanie zacytowane powyzej jest niejako mottem, jakze niewlasciwie zinterpretowanej rzeczywistosci bokserskiego swiata, ktore z pewnoscia dla autora artykulu ma pewien sens czy wartosc, ale jest niestety nie zgodne z faktami. Moze wiec zaczne od kilku podstawowych korekt, rozumiejac iz powyzszy tekst jest tylko dosc niesprecyzowanym szkicem historycznych wydarzen, ktore zostaly przedstawione w bardzo tendencyjny sposob, przez kogos pograzaonego w sentymentach za starymi "dobrymi" czasami sovieckiej dominacji w czesci Europy, w ktorej wiekszosc z was mieszka. Takie przynajmniej wrazenie odnosze czytajac powyzej zamieszczony fragment. Przede wszystkim, boks kubanski, ten amatorski jest doceniany przez milosnikow tej dyscypliny, ale o zadnym "kulcie" mowy byc nawet nie moze. Kubanski boks zawodowy tak naprawde nigdy nie mial znaczenia a od polowy wieku przedstawiciele z goracej wispy sa raczej ciekawostka na rynku biznesowym niz jakakolwiek realna sila kreujaca fale o duzym znaczeniu. Doceniam, ze autor tekstu wyszukal przerozne fragment, przetlumaczyl i zlozyl je w calosc. To jest istotny wklad w rozwoj tego portal. Szkoda tylko, iz jego tendencyjne nastawienie do kubanskiego boksu nie ma pokrycia w faktach, a wlasciwie nie tyle pokrycia, ile interpretaca wydarzen jest bardzo pryznatyczna i w mojej skromnej opini uwarunkowana czyms, czego nie chcialbym nazywac po imieniu.
Czymze jest takie okreslenie: "...żarliwa wiara w pięściarstwo czyste, odarte z komercyjnych ozdób..." - jak nie gloryfikowaniem prymitywizmu i blokowaniu postepu w boksie? Oszem, zawsze podkreslam, iz doceniam wplyw boksu amatorskiego z wielu krajow na kreowanie specyficznego oddzialywania na rozne kategorie wagowe w boksie zawodowym, ale kubanska, czy soviecka szkola boksu nie jest tak naprawde niczym "nieziemsko niespotykanym" a raczej podkresla warunki spoleczno-ekonomiczne panujace w tych rejonach swiata. Bieda, brak wiedzy i szans na rozwoj wyksztalcila specyficzne podejscie do wielu elementow strukturalnych w sferach stricte psychologicznych, a co sie z tym wiaze, specyficznego podejscia do rozwoju sportu amatorskiego. Boks na Kubie zawsze byl istotny, ale nie przesadzajmy mowiac o jakims "kulcie" milosnikow szermieki na piesci.
Proponuje troche obiektywizmu i zapoznania sie z materialami z innych zrodel a nie tylko opieraniu sie o to, co najwyrazniej jest produktem pewnego system wartosci.
To oczywiscie tylko moje prywatne obserwacje i spostrzezenia. Dmyslam sie, iz dla wiekszosci z was bede one niezrozumiale z wielu wzgledow, ale apeluje o odrobine tego podejscia, ktore my nazywamy czesto "open mind"...
Nieraz udowodniłeś, że na boksie się nie znasz. Na amatorskim już kompletnie.
Teraz robisz dokładnie to samo.
Po pierwsze, nie pchaj tu polityki i komunizmu, bo to nie jest temat artykułu. Polityka jest tu wtrącona co najwyżej, żeby nakreślić sytuację kraju, w niektórych fragmentach tekstu.
Szkoda mi czasu na tłumaczenie laikowi rzeczy oczywistych, o których każdy fan boksu wie od dawna.
Kuba to kolebka pięściarstwa amatorskiego. Było tak od "zarania dziejów". Tam jest najlepszy system szkoleniowy pięściarzy, tam są bodajże największe tradycje, stamtąd wywodzi się najwięcej utalentowanych, utytułowanych pięściarzy. Nie tylko w boksie amatorskim.
Jedyny kraj, który mógłby jeszcze co nieco konkurować z Kubą w poruszanych przeze mnie kwestiach to Rosja (czy też były Związek Radziecki).
TAK WYGLĄDA PRAWDA, TAKIE SĄ FAKTY, I ŻADNE (PRZYBRANE W "PIĘKNE" SŁÓWKA) WYWODY BOKSERSKIEGO LAIKA-FILOZOFA TEGO NIE ZMIENIĄ.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mistrzostwa_świata_w_boksie
http://pl.wikipedia.org/wiki/Medaliści_igrzysk_olimpijskich_w_boksie
Copowi tego nie tłumacz on nie uważa boksu amatorskiego dla niego nie boks jako dyscyplina sportowa się liczy tylko jako biznes.
Amerykanie co raz bardziej patrzą na ten aspekt biznesowy i mają tego objawy co raz mniej mistrzów świata zapomnieli że dobre wyszkolenie amatorskie procentuje w boksie zawodowym,ale cop i tak wie lepiej.
Dlaczego jest taka ekspansja bokserów z byłego bloku wschodniego?dlatego że tu zawodnicy zaczynają od amatorki ,amerykanie byli o wiele większą potęgą jak ich zawodnicy odnosili sukcesy na olimpiadach takie są fakty
Data: 02-11-2014 22:37:36
''Nie do końca popartych praktyką'' - może źle Cię zrozumiałem, ale muszę się nie zgodzić. TB jest serią opartą na ''praktyce''.
Wiem, że jest.
Chyba się nie zrozumieliśmy :)
pozdrawiam