RING TELEGRAM: 14.08.2015

Dużo dzieje się w świecie boksu i nie o wszystkim da się napisać obszernie. Dlatego wychodzimy Wam naprzeciw i prezentujemy cykliczny Ring Telegram, w którym znajdziecie skrót wiadomości w pigułce.
Dużo dzieje się w świecie boksu i nie o wszystkim da się napisać obszernie. Dlatego wychodzimy Wam naprzeciw i prezentujemy cykliczny Ring Telegram, w którym znajdziecie skrót wiadomości w pigułce.
Trwają prace nad walką Tima Bradleya (32-1-1, 12 KO) z Brandonem Riosem (33-2-1, 24 KO). Federacja WBO narzuciła wprawdzie temu pierwszemu starcie z Sadamem Alim (22-0, 13 KO), ale młody Amerykanin prawdopodobnie usunie się w cień i cierpliwie poczeka na zwycięzcę planowanego na grudzień pojedynku.
Manny Pacquiao (57-6-2, 38 KO) powoli wraca do zdrowia, a jego kibice zastanawiają się, z kim skrzyżuje rękawice, gdy ponownie pojawi się między linami w 2016 roku. Pomysł ma Joel Diaz, trener Tima Bradleya (32-1-1, 12 KO), z którym "Pacman" stoczył już dwie walki.
Jessie Vargas (26-1, 9 KO) złożył na ręce Komisji Sportowej Stanu Kalifornia protest odnoszący się do sposobu zakończenia jego czerwcowej walki z Timem Bradleyem (32-1-1, 12 KO). Pochodzący z Kalifornii pięściarz chce, aby pojedynek uznano za nieodbyty.
Tim Bradley (32-1-1, 12 KO) początkowo był gotowy stoczyć drugą walkę z Jessie'em Vargasem (26-1, 9 KO), ale szybko zmienił zdanie. "Desert Storm" zapowiada, że prędzej niż z nim zmierzy się z Giennadijem Gołowkinem albo... Władimirem Kliczką.
Słynny Erik Morales, trener Jessie'ego Vargasa (26-1, 9 KO), jest wzburzony przedwczesnym zakończeniem walki z Timem Bradleyem (32-1-1, 12 KO). Podopieczny Meksykanina zranił rywala w ostatniej rundzie, ale na niespełna dziesięć sekund przed końcem arbiter przerwał pojedynek, ponieważ, jak myślał, usłyszał gong.
Timothy Bradley (32-1-1, 12 KO) pokonał w niedzielę nad ranem po ciekawym spektaklu Jessie Vargasa (26-1, 9 KO). Ten po wszystkim zrzucał całą winę na sędziego, sugerując, że ostatnie dziesięć sekund, jakie ringowy mu zabrał, starczyłyby na dobicie rannego rywala. Sam Bradley wyśmiewa tego typu insynuacje.
Timothy Bradley (32-1-1, 12 KO) pokonał Jessie'ego Vargasa (26-1, 9 KO) wyraźnie na punkty, jednak statystyki ciosów nie odzwierciedlają dużej przewagi 31-latka. Według obliczeń CompuBox "Desert Storm" zadał tylko o 29 celnych ciosów więcej, przy podobnej skuteczności, na jakiej boksowali obaj zawodnicy.
Timothy Bradley (32-1-1, 12 KO) zapowiedział, że da rewanż Jessie'emu Vargasowi (26-1, 9 KO), którego minionej nocy pokonał jednogłośnie na punkty. - Możemy się spotkać ponownie, dlaczego nie? Nie ma żadnego problemu - oświadczył "Desert Storm".
Timothy Bradley (32-1-1, 12 KO) pokonał po ciekawym spektaklu Jessie Vargasa (26-1, 9 KO), zdobywając przy okazji pas federacji WBO w wadze półśredniej - póki co w wersji tymczasowej, lecz jeśli Floyd Mayweather Jr nie spełni pewnych warunków, Amerykanin zostanie championem pełnoprawnym.
Już za kilka godzin Timothy Bradley (31-1-1, 12 KO) i Jessie Vargas (26-0, 9 KO) skrzyżują rękawice na ringu w Carson. To jest temat dla Was - kibiców!
Zarówno Timothy Bradley (31-1-1, 12 KO) jak i Jessie Vargas (26-0, 9 KO) zmieścili się w wymaganym limicie kategorii półśredniej przed jutrzejszą potyczką o pas federacji WBO w wersji tymczasowej.
Timothy Bradley (31-1-1, 12 KO) twierdzi, że jest w wielkiej formie przed walką z Jessie'em Vargasem (26-0, 9 KO). "Desert Storm" jest do tego stopnia pewny siebie, że wyjątkowo postanowił nawet... wziąć kąpiel.
Już w sobotę starcie Jessie Vargasa (26-0, 9 KO) z Timothy Bradleyem (31-1-1, 12 KO), a napięcie rośnie z każdą godziną. Gdy ogłaszano je w kwietniu, obaj wypowiadali się o sobie z wielkim uznaniem, jednak te dni mamy już za sobą.
Walka pomiędzy Timem Bradleyem (31-1, 12 KO) a Jessie'em Vargasem (26-0, 9 KO), która w najbliższy weekend odbędzie się w Carson, wyłoni tymczasowego mistrza WBO w wadze półśredniej - zdecydowały władze World Boxing Organization.
Timothy Bradley (31-1, 12 KO) nie boi się wyzwań. Były mistrz wagi półśredniej przekonuje, że może stanąć w ringu nawet naprzeciw boksującego o dwie kategorie wyżej, siejącego postrach w dywizji średniej Giennadija Gołowkina (33-0, 30 KO).
Jeszcze kilkanaście miesięcy temu, po wielkiej wojnie z Rusłanem Prowodnikowem i pokonaniu legendarnego Juana Manuela Marqueza, wiecznie niedoceniany Timothy Bradley (31-1-1, 12 KO) był uznawany za jednego z 3-5 najlepszych pięściarzy świata bez podziału na kategorie. Teraz musi udowodnić, że to się nie zmieniło.
Ekspansja Boba Aruma trwa. Po podbiciu rynku chińskiego szef Top Rank chce spopularyzować boks w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Plan pierwszej, bardzo ciekawej gali już jest.
Timothy Bradley (31-1-1, 12 KO) ostatni raz wygrał w 2013 roku, ale gwiazdy mają swoje przywileje. I właśnie dlatego jego spotkanie z Jessie Vargasem (26-0, 9 KO) będzie miało status walki mistrzowskiej.
Potwierdziły się doniesienia o planowanej walce Tima Bradleya (31-1-1, 12 KO) z Jessie'em Vargasem (26-0, 9 KO). Zakontraktowany na dwanaście rund pojedynek odbędzie się 27 czerwca w StubHub Center w kalifornijskim Carson. Transmisję za oceanem przeprowadzi telewizja HBO.
To jeszcze nie jest oficjalna informacja, ale wygląda na to, że Timothy Bradley (31-1-1, 12 KO) porzuci pomysły o pójściu z wagą w górę.
Tim Bradley (31-1-1, 12 KO) i Shawn Porter (25-1-1, 16 KO) mogą się wkrótce zmierzyć w walce eliminacyjnej do tytułu IBF w wadze półśredniej, który dzierży Kell Brook (34-0, 23 KO). Obaj pięściarze zaakceptowali już pojedynek, a ich obozy zostały zobligowane przez federację do rozpoczęcia negocjacji.
Amir Khan (30-3, 19 KO) się wypiera, ale federacja IBF potwierdza, że złożyła Brytyjczykowi niedawno ofertę walki eliminacyjnej do pasa IBF w wadze półśredniej z Timem Bradleyem (31-1-1, 12 KO).
Tim Bradley (31-1-1, 12 KO) może podebrać rywala Miguelowi Cotto (39-4, 32 KO). Portorykańczyk miał boksować w czerwcu z Corneliusem Bundrage (34-5, 19 KO), ale istnieje możliwość, że to właśnie "Desert Storm" skrzyżuje rękawice z czempionem IBF w wadze junior średniej.
Timothy Bradley (31-1-1, 12 KO) poprzedniego roku nie może zaliczyć do udanych, ale wciąż jest zaliczany do najsławniejszych i zapewne najchętniej oglądanych. Amerykanin kolejny występ zanotuje na przełomie maja i czerwca.
Stacja HBO wciąż przewodzi w wyścigu z konkurencyjną Showtime - choć przede wszystkim dzięki większej ilości użytkowników i łatwiejszego dostępu. Ale rywale się wzmacniają.
- Nie ogarniam tego, to po prostu wstyd. Nie rozumiem tego co się stało - nie ukrywa swojego rozgoryczenia Timothy Bradley (31-1-1, 12 KO), który w sobotnią noc zdaniem sędziów tylko zremisował z Diego Chavesem (23-2-1, 19 KO).
Timothy Bradley (31-1-1, 12 KO) może mówić o sporym pechu. Choć był dziś wyraźnie lepszy od Diego Chavesa (23-2-1, 19 KO) i wygrał przynajmniej 8 rund, będzie musiał zadowolić się niesprawiedliwym remisem, co oznacza, że w 2014 roku nie odniósł żadnego zwycięstwa i musi liczyć się ze spadkiem w rankingu P4P.
W sobotnią noc za oceanem dojdzie do dwóch gal konkurujących ze sobą stacji telewizyjnych. Póki co doszło do ceremonii ważenia.
Amir Khan (29-3, 19 KO) już jutro skrzyżuje rękawice z Devonem Alexandrem (26-2, 14 KO). Anglik wie, że w perspektywie ma tak wyczekiwaną walkę z Floydem Mayweatherem Jr (47-0, 26 KO), dlatego zgodził się na małe jak na siebie warunki finansowe.
Podczas sobotniej nocy występujący w walkach wieczoru w konkurencyjnych stacjach Timothy Bradley (31-1, 12 KO) i Amir Khan (29-3, 19 KO) będą rywalizować o widownię, ale Amerykanin wygrał już pierwszą rundę - za swój pojedynek z Diego Chavesem (23-2, 19 KO) zarobi 2 miliony dolarów, podczas gdy Brytyjczyk za starcie z Devonem Alexandrem (26-2, 14 KO) wzbogaci się "tylko" o 950 tysięcy.
Timothy Bradley (31-1, 12 KO) powróci w najbliższą sobotę starciem z Diego Chavesem (23-2, 19 KO), ale powraca przy tej okazji do kwietniowej porażki - pierwszej w karierze, z Mannym Pacquiao (57-5-2, 38 KO).
Przedstawiciele stajni Top Rank otwarcie przyznają, że w razie sobotniego zwycięstwa nad Diego Chavesem (23-2, 19 KO), spróbują potem skonfrontować Timothy Bradleya (31-1, 12 KO) z nowym championem wagi półśredniej według federacji IBF, Kellem Brookiem (33-0, 22 KO).
Były mistrz świata dwóch kategorii i wciąż jeden z najlepszych pięściarzy P4P Timothy Bradley (31-1, 12 KO) uważa, że błędem jest skreślanie Manny'ego Pacquiao (57-5-2, 38 KO) przed potencjalnym superstarciem z Floydem Mayweatherem (47-0, 26 KO). "Desert Storm" dwukrotnie był w ringu z Filipińczykiem i jest przekonany, że ten jest groźny dla każdego na świecie.
Jeden z najbardziej cenionych bokserskich trenerów Virgil Hunter, a także Tim Bradley (31-1, 12 KO), były rywal Manny'ego Pacquiao (56-5-2, 38 KO), zasiedli przed kamerami telewizji HBO, aby podyskutować o walce Filipińczyka z Chrisem Algierim (20-0, 8 KO). Obaj są zgodni - "Pacman" będzie miał 22 listopada ręce pełne roboty.
Były mistrz świata wagi super lekkiej i półśredniej, wciąż zaliczający się do czołówki P4P Timothy Bradley (31-1, 12 KO), chciałby zobaczyć walkę swego jedynego pogromcy Manny'ego Pacquiao (56-5-2, 38 KO) z najlepszym pięściarzem bez podziału na kategorie Floydem Mayweatherem (47-0, 26 KO). - Być może nigdy do tego nie dojdzie, ale wszyscy chcą tego pojedynku - mówi "Desert Storm".
Tim Bradley (31-1, 12 KO) nie spodziewa się łatwej przeprawy, kiedy 13 grudnia na ringu w Las Vegas zmierzy się z Diego Chavesem (23-2, 19 KO). Amerykanin szykuje się na wojnę i nie wyklucza, że po starciu z Rusłanem Prowodnikowem, najlepszej walce 2013 roku, teraz kibice mogą go zobaczyć w najbardziej emocjonującym starciu AD 2014.
Timothy Bradley (31-1, 12 KO) powróci na ring 13 grudnia starciem z Diego Chavesem, ale Amerykanin bardzo chciałby znów toczyć boje z absolutną czołówką zestawienia P4P. I jest zdeterminowany do tego stopnia, że chętnie pozmienia kategorie na cięższe.
- Jestem podekscytowany samym powrotem na ring. Mój rywal może nie jest gwiazdą medialną, ale kibice boksu go znają i wiedzą doskonale, że nie będzie to dla mnie spacerek po parku - przekonuje Timothy Bradley (31-1, 12 KO), który po pierwszej zawodowej porażce powróci na ringu w Las Vegas 13 grudnia potyczką z Diego Gabrielem Chavesem (23-2, 19 KO).
Zgodnie z zapowiedziami Timothy Bradley (31-1, 12 KO) zmierzy się w kolejnym pojedynku z Argentyńczykiem Diego Gabrielem Chavesem (23-2, 19 KO). Kontrakty nie zostały jeszcze podpisane, ale to już tylko formalność. Walka ma się odbyć 13 grudnia w The Cosmopolitan w Las Vegas.
Bob Arum w przeciągu kilku dni spotka się z przedstawicielami stacji HBO by dopiąć wszystkie sprawy odnośnie walki Pacquiao vs Algieri, ale również ułożyć harmonogram do końca roku kalendarzowego. Potężnemu promotorowi zależy niezwykle, by w tym okresie znalazło się miejsce dla jednego z filarów stajni Top Rank w ostatnim czasie, Timothy Bradleya (31-1, 12 KO).
Keith Thurman (23-0, 21 KO) ma nadzieję, że i on skorzysta na współpracy pomiędzy Oscarem De La Hoyą a Bobem Arumem. Zawodnik Golden Boy Promotions chciałby się zmierzyć z boksującym pod banderą Top Rank Timem Bradleyem (31-1, 12 KO).
Tim Bradley (31-1, 12 KO) tonuje nastroje kibiców, którzy zacierają ręce na myśl o jego walce z Miguelem Cotto (39-4, 32 KO). Amerykanin przyznał wprawdzie, że chętnie zmierzyłby się z Portorykańczykiem, ale jednocześnie zaznaczył, że na razie to tylko spekulacje.
Trener Tima Bradleya (31-1, 12 KO) Joel Diaz stwierdził, że Amerykanin chętnie zmierzy się z Miguelem Cotto (39-4, 32 KO). Walka, od której mówi się już od jakiegoś czasu, miałaby się odbyć w umownym limicie 155 funtów.
Zwykle dobrze poinformowany Steve Kim zdradza, iż są prowadzone wstępne rozmowy na temat organizacji walki pomiędzy Miguelem Cotto (39-4, 32 KO) a Timothy Bradleyem (31-1, 12 KO).
Timothy Bradley (31-1, 12 KO) z zaciekawieniem obejrzał pojedynek Rusłana Prowodnikowa (23-3, 16 KO) z Chrisem Algierim (20-0, 8 KO). Mimo dobrego początku Rosjanin - zdaniem wielu niesłusznie - stracił w tej walce tytuł mistrza świata federacji WBO w wadze junior półśredniej. "Desert Storm" uważa, że porażka Prowodnikowa wyklucza rewanż za najlepszą walkę 2013 roku.
Prawdopodobnie w listopadzie kolejną walkę stoczy były mistrz WBO w wadze półśredniej Timothy Bradley (31-1, 12 KO). Amerykanin, który w ostatnim pojedynku przegrał z Mannym Pacquiao, podkreśla, że jest gotowy na kolejne wyzwania i nie zamierza tracić czasu na starcia z nisko sklasyfikowanymi rywalami.
W czwartek w Las Vegas odbył 89. doroczny obiad stowarzyszenia BWAA (Boxing Writers Association of America). Lista znakomitych gości jest bardzo długa, ale warto skupić się na jednym wydarzeniu - przemowie Tima Bradleya (31-1, 12 KO), który zaapelował do wszystkich skłóconych w środowisku bokserskim, by zakopali topór wojenny i zaczęli ze sobą współpracować.
Podczas konferencji prasowej po gali w MGM Grand Tim Bradley (31-1, 12 KO) nie szczędził komplementów pod adresem Mannyego Pacquiao (56-5-2, 38 KO). Amerykanin przegrał z Filipińczykiem jednogłośnie na punkty i przyznał, że jego przeciwnik wciąż zalicza się do czołowych bokserów na świecie.
Po tym, jak Manny Pacquiao (56-5-2, 38 KO) pokonał w nocy Tima Bradleya (31-1, 12 KO), trener Filipińczyka Freddie Roach przyznał, że jeżeli chodzi o następnego rywala swojego zawodnika, w głowie ma przede wszystkim dwa nazwiska.