- Nie było mnie może w mediach, ale cały czas ciężko trenowałem - mówi Filip Hrgović (17-1, 14 KO), który 5 kwietnia, po dziesięciu miesiącach przerwy od porażki z Danielem Dubois, spotka się z Joe Joyce'em (16-3, 15 KO).
- Urodziła mi się córka, ale w ciszy cały czas trenowałem. Wszystko u mnie w porządku i jestem gotowy. Pierwsze kilka tygodni po porażce z Dubois było naprawdę trudne. Zostałem pobity na oczach całego świata, a byłem bardzo pewny swego. Do dziś uważam, że powinienem tamten pojedynek wygrać, ale na to wszystko złożyło się kilka rzeczy. Przed walką byłem kontuzjowany, byłem też chory i na pewno nie wyszedłem do ringu w życiowej formie. Mimo wszystko byłem przekonany, że pokonam Dubois. On jednak dojrzał, nie tylko fizycznie, ale może przede wszystkim mentalnie. To już nie był ten sam słaby mentalnie zawodnik, którego pamiętałem ze sparingów. Trochę go również zlekceważyłem, ale ten sam popełnił potem Joshua. Dziś już wiem, że gdybym wygrał, zostałbym pełnoprawnym mistrzem i walczył z Joshuą na Stadionie Wembley. To wszystko smutne, lecz zostawiam to za sobą. Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu i po prostu ruszam w dalszą podróż. Nadal jestem przekonany, że będąc w szczytowej formie mogę pobić każdego na świecie - kontynuował Chorwat, brązowy medalista olimpijski z Rio (2016) w wadze super ciężkiej.
- Kiedy Whyte złapał kontuzję i wypadł z walki z Joyce'em, dostałem telefon z propozycją, a że trenowałem, to przyjąłem tę walkę. Oczywiście wolałbym mieć kilka tygodni więcej na sparingi, wierzę jednak, że tocząc mądrą walkę i tak powinienem pokonać Joyce'a. A jeśli czysto trafię, on pójdzie na deski. Będę szybszy i mądrzejszy w ringu, choć wiem, że czeka mnie walka z twardym gościem z dobrą kondycją. To będzie dobra walka, ale mam lepsze papiery na boksowanie i pokonam go, czy to na punkty, czy przed czasem - przekonuje Hrgović, w którego narożniku zadebiutuje sławny ze współpracy z puncherami trener Abel Sanchez.
- Postanowiłem pozmieniać trochę w swoim zespole i spróbować poszukać nowego trenera. Rozmawiałem i próbowałem się z kilkoma. Z Abelem Sanchezem spędziłem trzy tygodnie i spodobał mi się jego sposób pracy, taki trochę wojskowy. Lubię "starą szkołę", więc postawiłem na tego trenera. Tym razem trenowaliśmy u mnie w Chorwacji, bo czasu było już za mało, ale do następnych walk mam już szykować się w jego sławnym gymie - zakończył Hrgović.