Czy współpraca Saudyjczyków z Dana White'em i powstanie ligi, w której nie będą się liczyły pasy głównych federacji, odsunie od nich czołowych promotorów?
Z jednej strony nikt nie płaci tak dobrze jak oni, z drugiej bardzo ciężko będzie zburzyć panujące zasady. I widać to już przy sprawie Dmitrija Biwoła (24-1, 12 KO).
Cztery dni temu informowaliśmy Was o tym, że federacja WBC nakazała swojemu mistrzowi wagi półciężkiej obowiązkową obronę z Davidem Benavidezem (30-0, 24 KO). Obie strony dostały czas na negocjacje. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, a mają czas do 8 kwietnia, wówczas odbędzie się przetarg, który wyłoni organizatora takiej potyczki.
Zaraz potem Turki Alalshikh przyznał, że nie jest zainteresowany organizowaniem takiej potyczki, a w zamian za to chce dopiąć trylogię Biwoła z Arturem Beterbijewem (21-1, 20 KO). To - wydawało się - zamknie sprawę, ale widać współpracujący z championem Eddie Hearn nie chce dać się zupełnie zdominować i rozważa różne opcje. W tym oderwanie się od projektu Riyadh Season.
Hearn wraz z Egisem Klimasem, menadżerem Biwoła, prowadzą rozmowy z ludźmi z Premier Boxing Champions w sprawie walki z Benavidezem. Bo właśnie PBC stoi za bombardierem z Arizony, w przeszłości dwukrotnym mistrzem świata kategorii super średniej.
Negocjacje są podobno zaawansowane, a walka Biwoła z Benavidezem mogłaby odbyć się już w lecie, prawdopodobnie w USA. Czekamy na rozwój sytuacji...