Kariera Calluma Smitha (31-2, 22 KO) została wskrzeszona - chyba taki wniosek można wyciągnąć po wczorajszej wygranej "Munda" z Joshuą Buatsim (19-1, 13 KO).
Najpierw utrata pasa na rzecz Saula Alvareza, potem marzenia o tytule w wadze półciężkiej rozbite przez Artura Beterbijewa - nie da się ukryć, kariera Brytyjczyka zaczynała się rozjeżdżać, ale 34-latek będzie miał jeszcze jedną szansę. Oddajmy głos samemu zainteresowanemu.
- Mam na koncie dwie porażki. Dwóch moich pogromców w trakcie walki powodowało, że boksowałem z defensywy. Ludzie nie zdają sobie jednak sprawy, że jestem bardzo dobry w półdystansie i z rywalem pokroju Buatsiego mogłem to pokazać. Wiedziałem, że Buatsi spróbuje podejść bliżej, zadusić mnie, narzucić swoje warunki. Wiedziałem jednocześnie, że w tego typu walce będę lepszy.
- Biłem go prostymi z dystansu, ale mój trener Buddy McGirt mówił mi, abym pozostał w półdystansie, bił krótszymi uderzeniami. Prawdopodobnie to sprawiło, że walka była lepsza w odbiorze, ale cieszę się z tego.
- Na ważeniu jeden z ludzi Buatsiego krzyczał zza jego pleców, że jestem rozbity, co moim zdaniem jest nieco lekceważące. Rozumiem, że trzeba podbudować swojego człowieka, ale kilka tygodni temu młody zawodnik stracił życie w ringu. Wykrzykiwanie takich rzeczy to brak szacunku. Ten sam gość przyszedł do mojej szatni, by patrzeć, jak bandażują mi ręce i wygłosił kilka komentarzy, które uznałem za brak szacunku. Zagryzłem zęby, powstrzymałem się, a po wszystkim powiedziałem, by nigdy więcej tak do mnie nie mówił. On odpowiedział, że musi podgrzewać atmosferę. Wyraźnie widać, że nie jestem rozbity, jeszcze nie.
- W trakcie walki nabawiłem się rozcięcia, a kiedy lekarze na nie spojrzeli, powiedzieli, że jest ono również wewnętrzne, co oznacza, że będę potrzebował operacji. Musieli pozszywać wszystko zarówno wewnątrz, jak i zewnątrz. Wszystkie kości wokół są w porządku.
- Miałem taki plan, by wejść, zrobić swoje i wygrać, potem zjeść pizzę, usiąść na trybunach i cieszyć się znakomitymi walkami. No nie do końca poszło zgodnie z planem, bo musiałem pojechać do szpitala, niemniej jestem zadowolony - myślę, że udowodniłem wielu ludziom, że za szybko mnie skreślili.
- Myślałem, że karta 119:110 na moją korzyść była nieco za wysoka, sędzia był zbyt surowy dla Buatsiego. Kiedy jednak ogłoszono dokładnie tę kartę, wiedziałem, że wygram, bo nie było mowy, by Josh wygrał tyloma rundami. Aż tak wyraźnie nie zwyciężyłem, bardziej osiem do czterech, siedem do pięciu. Czułem, że prowadzę, ale była rywalizacja i momenty, w których podkręcałem tempo, a on ciągle wracał i był w grze. Od samego początku czułem, że prowadzę, ale to był ciężki bój, ja przyjąłem uderzenia i on oberwał swoje. Nie zdawałem sobie sprawy, jak dobra to była walka - podsumował nowy pretendent z ramienia federacji WBO.