FIODOR CZERKASZYN: WIERZĘ, ŻE WKRÓTCE DOSTANĘ DUŻE WALKI
Już 1 lutego Fiodor Czerkaszyn (25-1, 15 KO) stoczy pierwszy pojedynek w tym roku i zarazem czwarty w Stanach Zjednoczonych. Pięściarz grupy KnockOut Promotions nie ukrywa, że wchodzi w 2025 rok z dużymi nadziejami i trudno się dziwić, biorąc pod uwagę jego wysokie miejsce w rankingach najbardziej prestiżowych federacji bokserskich.
Ubiegły rok był dla Czerkaszyna wyjątkowo udany pod względem sportowym. Stoczył trzy pojedynki i wszystkie wygrał: w lutym w Białymstoku z Kolumbijczykiem Jairo Delgado (jednogłośnie na punkty), w maju w Rzeszowie z Meksykaninem Jorge Cotą (przez techniczni nokaut w 7. rundzie) i w październiku w Zakopanem z Argentyńczykiem Sebastianem Papeschim (jednogłośnie na punkty). Szczególnie ta ostatnia wygrana była bardzo cenna, bo dzięki niej Fiodor nie tylko wywalczył pas WBC International w wadze średniej, ale przede wszystkim zanotował awans w rankingach. W WBC - na 9. miejsce, w IBF - na 13., a w WBO - aż na 3. To oznacza, że propozycja walki o mistrzostwo świata może przyjść praktycznie w każdej chwili.
- To był owocny rok pod względem sportowym, a najbardziej cieszę się z tego, że mam okazję tak często boksować. Nie mam dłuższych przerw, jestem w rytmie startowym, dzięki czemu w każdym momencie mogę dostać dużą walkę. Ta 1 lutego jeszcze taka nie będzie, bo wciąż czekam na potwierdzenie rywala, natomiast każda walka jest bardzo ważna. Szczególnie, jak jesteś wysoko w rankingach i blisko pojedynku o mistrzostwo świata. Nie można sobie pozwolić na jakiekolwiek potknięcie, musisz wygrywać wszystko po kolei i nadal piąć się w górę. Dlatego przygotowuję się najlepiej, jak potrafię - powiedział Czerkaszyn.
Walka odbędzie się w hali Prudential Center w Newark, dobrze znanej polskiemu kibicowi boksu. To właśnie tu wielkie pojedynki toczył Tomasz Adamek - m.in. ze Stevem Cunninghamem w 2008 roku, po którym został mistrzem świata IBF wagi junior ciężkiej, Jonathonem Banskem w 2009 roku, czy Michaelem Grantem rok później. "Góral" łącznie stoczył tu dziewięć pojedynków, a na jego walki przychodziło kilkanaście tysięcy Polaków, mieszkających na co dzień w Stanach Zjednoczonych.
Gala 1 lutego ponownie ma być polskim świętem, bo w karcie walk jest wielu naszych rodaków. W walce wieczoru Damian Knyba (14-0, 8 KO) skrzyżuje rękawice z Andrzejem Wawrzykiem (34-4, 20 KO), a w ringu wystąpią ponadto olimpijczyk z Paryża Mateusz Bereźnicki (1-0, 1 KO) i nowy nabytek grupy KnockOut Promotions, Michał Soczyński (8-0, 5 KO).
- Bardzo się cieszę z tego, że znów mam okazję pokazać się w Stanach Zjednoczonych. Czuję dreszczyk emocji, bo wiem że to hala, która zapisała się w historii polskiego boksu. Mam nadzieję, że znów będzie sporo kibiców, którym damy dobre show. Promotorom zależało, aby wystąpił na tej gali, a ponieważ wiem, jak wiele im zawdzięczam, jestem gotowy na wszystko. Jeśli powiedzieliby mi, że walka jest na drugim końcu świata, to też bym się przygotował - zapowiedział Czerkaszyn.
- Mam bardzo duże nadzieje związane z 2025 rokiem. Jestem wysoko w rankingach, ciężko trenuję i wierzę, że już wkrótce dostanę szansę walki o duże tytuły. Czuję, że jestem na właściwej drodze. Mam 29 lat i liczę, że ten rok będzie przełomowy. Mentalnie jestem gotowy – podsumował.
Gala w Prudential Center w Newark będzie transmitowana w nocy z soboty na niedzielę polskiego (z 1 na 2 lutego) w TVP Sport.
I tak zmieniłem kilka zdań, bo inaczej byś się dowiedział, że to był zajebisty rok ;)
Ja nie czepiałem się informacji, tylko przedstawiłem swój punkt widzenia na karierę Czerkaszyna.