POZNALIŚMY (NIEOFICJALNIE) RYWALA DLA WILDERA
To jeszcze nieoficjalna informacja, a jedynie przecieki dziennikarskie. W teorii mamy wszystkiego dowiedzieć się w sobotę, ale już teraz niektóre media zdążyły podać nazwisko przeciwnika Deontaya Wildera (43-4-1, 42 KO).
"Brązowy Bombardier" ma pojawić się między linami w kwietniu na gali BLK Prime. Rywal nie może być słaby, ale po czterech porażkach w pięciu ostatnich walkach nie może to również być ktoś z ekstraklasy wagi ciężkiej. I chyba właśnie zastosowano tak matchmaking.
Naprzeciw Wildera podobno ma stanąć Stephan Shaw (20-2, 15 KO). To zawodnik z solidnymi podstawami z boksu olimpijskiego, którego kariera również znalazła się na zakręcie. Po drugiej porażce z rzędu półtora roku temu został zwolniony z kontraktu z grupą Top Rank. Od tego czasu zdążył się odbudować dwoma szybkimi "czasówkami" w pierwszej rundzie.
Przecież Wilder zasze był cienki, tylko po prostu teraz mierzył się z dobrymi przeciwnikami dlatego zaczął przegrywać.
A tu chodzi o to żeby ładnie o sobie przypomnieć i być w obwodzie bo Arabom zawsze może się taki zawodnik przydać do jakiegoś zestawienia. A nóż widelec ktoś typu Joshua, Dubois się zgłosi z ofertą.
Skoro Turki wpadł na szalony pomysł zaproszenia do walk Władimira Kliczko to i Wilder sporo jednak młodszy może jeszcze coś ugrać.
Dlatego uważam, że Shaw to fatalny wybór. Finkel nie powinien się na niego zgadzać. Chyba że ma już Wildera i jego kamaryli dosyć i chce się z tego towarzystwa elegancko wywinąć. Dziwię się też, że nie wyperswadował mu tej walki pasożyt Scott. Gdybym walki Wildera miał organizować ja, to w kwietniu zakontraktowałbym Marka De Mori, potem w czerwcu kolejnego gościa w podobnym stylu, albo nawet nie wiem, Manuela Charra. A potem już ostatnia wypłata z Ngounnu i można wyprowadzać sztandar (oraz kostium).