TETTEH SIĘ POSTAWIŁ, ALE DILLIAN WHYTE WYGRAŁ PRZED CZASEM
Po dziewięciu miesiącach przerwy między linami zameldował się ważący 118,5 kilograma Dillian Whyte (31-3, 21 KO). Wygrał przed czasem, ale Ebenezer Tetteh (23-2, 20 KO) naprawdę się postawił.
Brytyjczyk od razu zaczął spychać przeciwnika lewym prostym i zyskiwać przewagę, zlekceważył jednak go, nadział się na mocny cios z prawej ręki i pięściarz z Ghany ruszył krótkim szturmem, czując życiową szansę. Dillian jednak przepuścił te chaotyczne ataki, by w końcówce samemu trafić prawą ręką. Po przerwie dawny pretendent do pasa WBC wagi ciężkiej zaczął bić lewym hakiem pod prawy łokieć. Ale Tetteh nieoczekiwanie podjął otwarte wymiany w półdystansie.
w kolejnej odsłonie 36-latek kontynuował wymiany z faworytem, ale nawet gdy przyjął mocny prawy podbródek, to wciąż szedł do przodu. W czwartym starciu w ringu zapanowała "ulica". Niby lepszy w tej bójce był Whyte, ale Tetteh cały czas pozostawał groźny w swoich nieskoordynowanych, trochę szalonych atakach. Po przerwie opadł już z sił, a przewaga Anglika wzrastała. Rozbijał rywala lewym prostym, dodając kilka mocnych prawych. W kolejnych trzech minutach zawodnik z Ghany był chodzącym workiem treningowym, zebrał mnóstwo ciężkich ciosów, ale pomimo kryzysu wciąż szedł do przodu.
Tak samo wyglądała runda numer siedem, dlatego narożnik nie wypuścił już dzielnego Ebenezera do kolejnej odsłony.