BILLAM-SMITH: JEŚLI MAM WRÓCIĆ, TO TYLKO NA DUŻE WALKI
Chris Billam-Smith (20-2, 13 KO) przegrał unifikację pasów WBA i WBO z Gilberto Ramirezem (47-1, 30 KO), teraz więc zagiął parol na Noraira Mikaeljana (27-2, 12 KO), znanego wcześniej jako Noel Gewor.
Pasy WBA i WBO należą do Ramireza, tytuł IBF do Jai Optaii, który prawdopodobnie będzie go unifikował z pasami Ramireza w przyszłym roku, więc Brytyjczyk patrzy w stronę Mikaeljana. Tylko że ten póki co zamiast w ringu, wojuje poza nim ze swoim promotorem Donem Kingiem.
- Złapałem Ramireza kilkoma naprawdę dobrymi ciosami, które nie zrobiły na nim większego wrażenia. Byłem tym trochę zszokowany, bo spodziewałem się, że w końcu go dopadnę i przełamię. Dla mnie i mojego zespołu to pewna nauka. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się, bym złapać kogoś swoim najlepszym, czystym ciosem, co nie zrobiło na rywalu większego wrażenia. A on jeszcze po paru sekundach odpowiadał trzema lub czterema swoimi ciosami, co było bardzo zniechęcające. To była wyczerpująca walka, zarówno od strony fizycznej, jak i psychicznej - wspomina były już champion World Boxing Organization w limicie 90,7 kilograma.
- W teorii zostało mi jeszcze kilka dobrych lat kariery, jeśli jednak mam wrócić, to tylko na duże walki, o mistrzostwo świata lub przynajmniej jakiś eliminator. Jest prawdopodobne, że jeżeli Jai Opetaia wygra swoją następną walkę w styczniu, to będzie potem walczył z Ramirezem o trzy pasy. Ja chciałbym więc spotkać się z Geworem, mistrzem WBC, by potem wyjść do unifikacji wszystkich pasów z lepszym z dwójki Opetaia kontra Ramirez - dodał Billam-Smith.
Zresztą ostatnia walka Mastera nie napawa optymizmem..