Deontay Wilder (43-4-1, 42 KO) wraca z nową porcją wymówek, ale i chęciami powrotu na ring. Bombardier z Alabamy wciąż chętnie spotka się z Francisem Ngannou.
W grudniu zeszłego roku "Brązowy Bombardier" przegrał na punkty z Josephem Parkerem, a w czerwcu Zhang Zhilei ściął go z nów w piątej rundzie. Ale dawny mistrz WBC wagi ciężkiej zdradził, że w obu walkach startował z bardzo poważną kontuzją, o której sam nie do końca zdawał sobie sprawy.
TYSON FURY NAMAWIA WILDERA NA SPORTOWĄ EMERYTURĘ >>>
- W okolicach listopada zeszłego roku złamałem prawą rękę i nawet o tym nie wiedziałem, ponieważ mam bardzo wysoką tolerancję bólu. Miałem również dwa różne naderwania w ramieniu. Wydawało mi się wtedy, że odzywają się jakieś stare urazy, ale niedawno zrobiłem MRI i okazało się, że wszystko było tam roz***e. Wciąż wierzę jednak, że najlepsze jeszcze przede mną. Właśnie rozpoczynamy rozmowy w sprawie potencjalnej walki z Ngannou - stwierdził Wilder.