GASIJEW NOKAUTUJE FIRMOWYM HAKIEM NA KORPUS
Redakcja, Informacja własna
2024-10-27
Krzysiek Włodarczyk mógł tylko pokiwać głową i powiedzieć do niepokonanego dotąd Kema Ljungquista (18-1, 11 KO) "wiem co teraz czujesz"...
Przekładana walka Duńczyka z Muratem Gasijewem (31-2, 24 KO) odbyła się nieco później i w innym miejscu, ale wynik końcowy nikogo nie zaskoczył.
Rosjanin, były zunifikowany mistrz kategorii cruiser, wolno rozkręcał się w powrocie po trzynastu miesiącach przerwy. Ale w końcu w połowie piątej rundy zranił rywala lewym hakiem na korpus, za moment poprawił hakiem na żebra, ale tym razem z prawej ręki, potem zagonił przeciwnika na liny i tam zamarkował prawy podbródek, by po zwodzie znów huknąć lewym hakiem w okolice wątroby. Ljungquist zgiął się jak scyzoryk i został wyliczony do dziesięciu.
Gasijewa nie da się traktować poważnie ze względu na wysoką kontuzyjność. Takie coś można ewentualnie tolerować u największych gwiazd pokroju Beterbijewa. Ale Gasijew? Jedyne, co może jeszcze ewentualnie zwojować, to przejść do bridger i na jakiś czas stać się mistrzem "rosyjskiej" części tej kategorii. Z Gadżimogamodowem sobie może powalczyć, albo jakimiś Chińczykami, na jakichś kaukaskich galach. Tyle.