Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, to teraz już ich mieć nie może. Jai Opetaia (26-0, 20 KO) to numer jeden wagi junior ciężkiej. Przed momentem zbił Jacka Masseya (22-3, 12 KO) i obronił pas federacji IBF.
Mistrz od razu agresywnie ruszył na twardego pretendenta, bijąc na zmianę na górę i dół. Massey starał się odpowiadać, ale tylko prawy krzyżowy dochodził czasem do celu. Brytyjczyk przyjmował na górę wszystko bez zmrużenia oka, więc Australijczyk z czasem skoncentrował się głównie na obijaniu korpusu rywala. Wskakiwał w półdystans i tam mocnymi hakami po dole budował przewagę. Dopiero w piątej rundzie potężny prawy sierpowy na głowę zrobił na challengerze wrażenie, ale wciąż dzielnie stał i nawet momentami odpowiadał.
Opetaia wyczuł chyba kryzys oponenta, od startu szóstego starcia wrzucił jeszcze wyższy bieg i ładował w Masseya ile fabryka dała. Ten wszystko przyjmował i nie miał zamiaru kapitulować, lecz po dwóch minutach lania z narożnika pretendenta poleciał ręcznik na znak poddania.