ALIMCHANULI ZASTOPOWAŁ MICHAJŁOWICZA
Żanibek Alimchanuli (16-0, 11 KO) - mistrz IBF i WBO wagi średniej, poleciał aż do Australii i tam odprawił obowiązkowego challengera z ramienia IBF Andrieja Michajłowicza (21-1, 13 KO).
Niepokonany challenger zaczął odważnie i ostro, ale Kazach pod koniec drugiej minuty drugiej rundy zranił go lewym sierpowym, obijał zranioną ofiarę, a równo z gongiem posłał przeciwnika na deski kolejnym lewym sierpem w okolice skroni. Po przerwie Michajłowicz znów był zraniony, tym razem lewym podbródkiem, ale dzielnie atakował i z czasem oddalił od siebie widmo nokautu.
Mistrz wygrywał kolejne rundy, aż w dziewiątym starciu dokończył dzieła zniszczenia. Wciągnął oponenta na kontrę lewym podbródkowym, a za moment poprawił lewym sierpowym. Tym razem sędzia nawet nie zaczynał liczyć i ogłosił zwycięstwo championa.
I wygląda to tak, ze najpierw walka unifikacyjna, potem rewanż, potem myśl o trylogii, a czas mija i kasa leci do kieszeni dwóch zawodników, a pasy są zablokowane na 2-3 lata.