PLANT W TARAPATACH, ALE PRZEŁAMAŁ McCUMBY'EGO
Dobre widowisko stworzyli Caleb Plant (23-2, 14 KO) i niepokonany dotąd Trevor McCumby (28-1, 21 KO). Wygrał ten pierwszy, sięgając po pas(ek) WBA wagi super średniej w wersji tymczasowej.
Plant dobrze wszedł w ten pojedynek, stopując rywala lewym prostym, a końcówkę akcentując ładnym lewym sierpem. Za to w na samym finiszu drugiej rundy to McCumby trafił lewym sierpowym i przewrócił byłego mistrza świata. Sędzia nie liczył, za moment zabrzmiał gong, a Plant na miękkich nogach wracał do narożnika. Po przerwie Trevor ostrzej zaatakował, lecz Caleb szybko doszedł do siebie i w drugiej połowie trzeciej rundy łapał przeciwnika na szybkie ciosy lewą ręką.
Były champion kontrolował czwartą odsłonę, ale McCumby uderzył z pełnym skrętem lewym sierpowym na pół minuty przed końcem. Trafił w bark, ale z taką siłą, że Plant poleciał na deski, a sędzia liczył. Boksersko McCumby odstawał, bił natomiast dużo mocniej. Jak widać liczby w rekordzie nie kłamały... W myśl zasady "najlepszą obroną jest atak" Plant ruszył na oponenta w piątym starciu, zapchał go na liny i tam ładował na zmianę prawym podbródkiem i ciosami na korpus, rozcinając przy okazji prawy łuk brwiowy McCumby'ego.
Plant złapał swój rytm i "tajming" na półmetku, łapiąc rywala co chwilę jakimś mocnym ciosem. Ślady walki na twarzy McCumby'ego były coraz bardziej widoczne, choć cały czas szukał mocnej kontry i pozostawał groźny. Następne trzy minuty bardzo podobne. Ósma runda już nieco bardziej wyrównana, wciąż jednak dla Planta, który trafił podwójnym podbródkiem.
Dziewiąta runda była decydująca. Plant ranił przeciwnika konsekwentnie bitym lewym hakiem pod prawy łokieć, co jakiś czas poprawiając prawym sierpem lub podbródkiem. W końcu przeprowadził ostateczny szturm. Trafił kilkoma sierpami z obu rąk, a równo z gongiem sędzia wkroczył do akcji, przerywając pojedynek. Być może się pośpieszył, ale wielkich protestów chyba nie będzie. Bardzo dobra walka dla oka...