ALIMCHANULI WŚCIEKŁY - PRZETARG PRZEGRANY O TYSIĄC DOLARÓW
Przetarg na walkę o mistrzostwo świata przegrany o tysiąc dolarów? To praktycznie się nie zdarza. Dziś jednak się zdarzyło, co mocno uderzy w zunifikowanego mistrza IBF i WBO wagi średniej.
Żanibek Alimchanuli (15-0, 10 KO) - bo o nim mowa, w lipcu, na kilkadziesiąt godzin przed niedoszłą walką z Andriejem Michajłowiczem (21-0, 13 KO) wycofał się z niej z powodu odwodnienia oraz osłabienia organizmu. Zamiast na ring trafił wtedy do szpitala.
Ale Michajłowicz to obowiązkowy challenger, więc Kazach musiał się z nim spotkać. Odbył się przetarg, a grupa Top Rank zaproponowała w nim 350 tysięcy dolarów. Konkurencyjna stajnia No Limit Boxing zaproponowała w kopercie 351 tysięcy dolarów i tak oto nabyła prawa organizatora. Wygląda więc na to, że mistrz będzie musiał lecieć na teren rywala aż do Australii.
- Co to jest? Po prostu brak mi słów - mówi wściekły mistrz, który ewidentnie ma pretensje do Boba Aruma i ludzi układających liczby pod przetarg.
Przy podziale 65/35 na konto mistrza spłynie kwota $228,150, a challengera $122,850. Te pieniądze będą jeszcze uszczuplone o procenty dla promotora, menadżera i podatki, więc Alimchanuli ma powody do niezadowolenia...
Nie da się tego oszacować. Działka dla promotora będzie taka, jaką sobie ten promotor wynegocjował. Oprócz tego zawodnik musi opłacić trenera i sztab, chyba że sobie wynegocjował, że robi to za niego promotor. U Wasilewskiego chyba tak jest/było.
Dochodzą podatki. Tutaj wiele zależy od "rezydencji podatkowej". Podejrzewam, że ma amerykańską i odprowadza podatki tam. Jeśli by tego nie robił, to pewnie by go stamtąd szybko wysiudali. Jako oficjalne miejsce zamieszkania ma podaną Kalifornię. To źle, gdyż ten stan jest rządzony przez WOKE-istowskich komunistów, którzy uwielbiają łupić do żywej skóry, jak to komuniści.
Podejrzewam więc, że może wyciągnąć maksymalnie 150 tysięcy zielonych. Ale to wyłącznie moje szacunki.