Turki Alalshikh z przytupem wkroczył do bokserskiego światka, a dwaj byli mistrzowie świata - Chris Algieri i Paul Malignaggi - dokonali oceny organizacji jego imprez.
Karty z przyłączami pay-per-view niezależnie od subskrypcji w DAZN, długie imprezy, świetne i wyrównane zestawienia, koncerty raperów - to tylko kilka elementów gal Riyadh Seasons. Jakie zmiany wprowadziliby dwaj świetni niegdyś pięściarze?
- Niech liczą się konkrety. Kibice walk nie potrzebują pozasportowych elementów. Niektóre karty powinny być krótsze, nie wymagające zakupów przyłączy. Kibice nie dbają o fanaberie takie jak koncert Eminema. Lepiej wykorzystać te pieniądze, by niektórych z imprez były darmowe, dla zwykłych subskrybentów - stwierdził Malignaggi.
- W chwili obecnej mamy miesięczne subskrypcje i dodatkowe opłaty za pay-per-view. Są lepsze sposoby, ponieważ trudno jest wypromować gwiazdy podczas zamkniętych transmisji. To robienie niszowego sportu jeszcze bardziej niszowym - dodał Algieri.
Sporo mówiło się również ostatnio o konflikcie Alalshikha z Saulem Alvarezem (61-2-2, 39 KO), który zdecydował się odrzucić ofertę współpracy ze strony Saudów. Także i w tej kwestii Malignaggi postanowił dorzucić swoje trzy grosze.
- Canelo nie potrzebuje pieniędzy Alalshikha, ale chce również, by fani, podczas ciężkich czasów, płacili spore pieniądze za jego walki. Walki, które są dobierane bezpiecznie. (...) Gdybym był Turkim, pominąłbym Crawforda i powiedziałbym Canelo, "słuchaj, kolego, albo bijesz się z Benavidezem, którego unikasz od dwóch-trzech lat, albo nie pracujemy razem". To wszystko, koniec historii - podsumował Amerykanin o włoskich korzeniach, dzierżący w przeszłości mistrzostwa w dwóch dywizjach.