BAKOLE: OD DAWNA POWTARZAM, ŻE JESTEM NAJLEPSZY I W TO WIERZĘ
- Kibice będą mnie odkrywać z każdą kolejną walką i zwycięstwem - mówi Martin Bakole (21-1, 16 KO), samozwańczy król sparingów, który bijąc przed czasem Jareda Andersona (KO 5) udowodnił w końcu w oficjalnej walce, że należy do ekstraklasy wagi ciężkiej.
- Gdyby pierwsza runda potrwała kilkanaście sekund dłużej, wygrałbym już w pierwszym starciu. A tak przeciągnęło się wszystko do piątej. Nie odczuwałem jego uderzeń, dlatego cały czas szedłem naprzód. Spodziewałem się szczerze mówiąc, że Anderson spróbuje więcej boksować, ale ruszył na mnie, popełnił błąd i zapłacił za to już w pierwszej rundzie. Udowodniłem po raz kolejny swoją wartość i wciąż pozostaję najbardziej unikanym zawodnikiem wagi ciężkiej. Chcę największych możliwych walk. Zasłużyłem sobie na rywalizację z takimi zawodnikami jak Usyk, Fury, Zhang Zhilei, Kabayel czy Parker. To są ludzie z ekstraklasy i ja również należę do tego grona. Cieszę się, że teraz stoi za mną Książę Turki Alalshikh, dzięki czemu będę mógł zapolować na duże ryby. Oczywiście rewanż z Hunterem nie jest moim priorytetem, bo chcę walk z lepszymi niż on, jednak w razie czego, jeśli tamte najciekawsze walki przejdą mi obok nosa, mogę z nim znów wyjść do ringu - kontynuował kongijski olbrzym.
MARTIN BAKOLE: SERWIS SPECJALNY >>>
- Biorąc pod uwagę obecną sytuację, najchętniej spotkałbym się z kimś z trójki Zhang, Parker i Kabayel. Powtarzam od dawna, że jestem najlepszym "ciężkim" na świecie i naprawdę w to wierzę - zakończył Bakole.
Fury leżał już z amatorem Ngounnu, moim zdaniem Bakole by nie obskoczył. I Tyson też o tym wie. W dodatku jeśli w perspektywie byłaby kasowa walka z Joshuą, to Bakole z całą pewnością musiałby się obejść smakiem. Kabayel to człowiek-zagadka. Wieczny underdog, po kolei posyłający na dechy wszystkich rywali, z którymi na papierze miał przegrać. Nie postawię kasy przeciwko takiemu facetowi, odmawiam też typowania wyniku, bo zwyczajnie nie mam pojęcia.
Sądzę jednak, że poza Usykiem dowolni "wielcy z pasami" raczej będą go unikali.
Niestety po rozjechaniu Jareda W PYŁ, Bakol bedzie jeszcze bardziej unikany
*
*
*
Napisałem raz, że poczekam z oceną "tych gal od Arabów". Poczekałem i oceniłem. Ciekawy gość jest ten Turki Al-Sheikh. Tam naprawdę nie musi do końca chodzić o pieniądze, a mamy przed sobą zapalonego kibica boksu, który stara się robić swoje fantasy fights mając ku temu środki. Ciekawe, która walka i który pięściarz mu tak zaimponował, że zapaliło mu się oko i połknął bakcyla.
Zastanawiająca była też mowa ciała takiego zawsze wygadanego Eminema jak koło niego siedział i dlaczego Eminem koło niego siedział.
A Arabii Saudyjskiej boks (i w ogóle każdy inny sport o wysokiej oglądalności na Zachodzie) jest narzędziem politycznym. Celem jest ocieplenie wizerunku królestwa, przyciągnięcie zachodnich inwestycji oraz ogólne sprawianie wrażenia, że "nie taki Arab straszny".
Saudowie dobrego PR-u bardzo potrzebują, gdyż wizerunek mają, łagodnie mówiąc, parszywy. Arabia Saudyjska to matecznik salafitów, jednych z najbardziej pomylonych muzułmańskich ortodoksów. "Prawa kobiet" nie istnieją, podobnie jak "demokracja" czy inne fanaberie. Gloryfikowani na Zachodzie homoseksualiści, jeśli mają szczęście, gniją w pierdlach. A jeśli nie mają, to po prostu gniją, pod pustynnym piachem.
Za kradzież obcina się ręce a za poddanie w wątpliwość faktu, że Machomet był prorokiem, ucina się głowy. Głowę można zresztą stracić za liczne inne grzeszki. Niewierne kobiety mogą liczyć na kamienowanie a za popełnienie... czegoś tam, nie pamiętam już czego, ale niczego wielkiego, grozi ukrzyżowanie. Takie prawdziwe, z Nowego Testamentu.
Dlatego saudyjski król, za pośrednictwem pana ekscelencji, ociepla wizerunek. A cóż lepiej może ocieplić, niż ceniony na Zachodzie wykonawca ciężkostrawnej muzyki? W dodatku bezpieczny wykonawca. Facet, ubrany w miarę normalnie i z brodą, a nie jakaś panienka, o wyglądzie sugerującym, że właśnie wróciła z kastingu do podrzędnego burdelu :)
Hunter? A on w ogóle coś walczy? Musiałem coś przegapić bo dawno nic o nim nie czytałem. Hunter w dobrej formie znów mógłby napsuć mu dużo krwi.
Bakole to killer ale tak jak zresztą napisał przed walką Andrewsky ma słabe nogi. Porusza się słabo i ślamazarnie. Nie rwie jakoś wybitnie tempa bo waży na to za dużo.
Wybitnie interesujące byłyby jego walki z Zhangiem czy Hrgovicem/Joycem. Kabayel też lubi mocno naciskać i iść do przodu więc Bakole miałby pole do popisu.
Jeśli ktoś jednak ma przewagę szybkości i umie boksować widzę jego szanse znacznie gorzej.
Anderson boksować nie umie a przynajmniej nie tak jak to niektórzy przedstawiali. Ma ofensywny styl i dziurawą obronę której omal nie wykorzystał już Martin tak więc skończyło się tak a nie inaczej. Młody nie zdał lekcji pt "dopasuj swój styl do przeciwnika". Nie wykorzystał (nawet nie spróbował) słabszych stron Martina i zagrał tak jak mu pasowało.
Zhang vs Martin to by była rzeźnia xD
No cóż, można się głośno zastanowić czy te Zachodnie "prawa kobiet" to na pewno logiczne rozwiązanie.
Spójrzmy do czego doprowadziły te zachodnie prawa kobiet; niska dzietność, starzejące się europejskie społeczeństwa, coraz więcej imigrantów, Arabów i meczetów w Europie, a więc najazd obcej cywilizacji.
No więc czy na pewno taka zła Arabia a Europa taka dobra? Bo jak dobre może być coś, co się samounicestwia? A może jednak choć Arabowie z niektórymi rzeczami przesadzają, to ich ogólna idea jest właściwsza?
Ale ja w żaden sposób nie gloryfikuję "praw kobiet". Ani homoseksualistów. Ale gloryfikują je "zachodni", obłudnie głosząc (jeśli jest im to akurat na rękę), że nie mogą utrzymywać kontaktów z brzydkim krajem, który nie gloryfikuje:) A Arabia nie gloryfikuje wręcz przesadnie.
@BartonFink
A u mnie w normie. Pogoda mi odpowiada. Wiesz, jak się o 6 rano wychodzi na dwugodzinny trening, to skwar jest ostatnią rzeczą, jaka jest człowiekowi potrzebna. Więc może być nawet chłodnawo i z drobnym deszczykiem. Za to duchota mnie dobija. No i tragicznie się nie wyspałem, bo kilkadziesiąt metrów obok jakieś małolaty imprezowały do trzeciej nad ranem. Myślałem nawet iść i im wytłumaczyć, ale żona jęczała, żeby nie. "Nie wiesz, ilu ich tam finalnie wyskoczy" - lamentowała. "A jak wyskoczy mało, to panienki narobią wrzasku i przyjadą psy" - dodawała. "I pewnie ci w ogóle nie otworzą". "A jak otworzą, to wszyscy cię tu znają. Ty im wytłumaczysz a potem kasa zamiast na wakacje, to pójdzie na kaucję". I takie tam babskie szlochy. W efekcie się nie wyspałem i jestem umiarkowanie zły :)
*
*
*
Miała być rozmowa o pogodzie, ale mnie zadziwiasz. Masz w sobie nadal tak dużo młodzieńczego wigoru. Ja etap wychodzenia mam już dawno za sobą. Trochę dziadem się stałem, bo mam dla kogo żyć i zaczęło mi zależeć Wiem, że Tobie też zależy. Chyba to pozostanie w treningu bardzo pomaga jak czytam i patrzę na Ciebie.
*
*
*
Miała być rozmowa o pogodzie, ale mnie zadziwiasz. Masz w sobie nadal tak dużo młodzieńczego wigoru. Ja etap wychodzenia mam już dawno za sobą. Trochę dziadem się stałem, bo mam dla kogo żyć i zaczęło mi zależeć Wiem, że Tobie też zależy. Chyba to pozostanie w treningu bardzo pomaga jak czytam i patrzę na Ciebie.
Pozostawanie w ciągłym treningu jest kluczowe. Gdyby nie ślimaczące się kontuzje niektórych partii ciała, nie widziałbym różnicy między stanem obecnym a powiedzmy trzydziestką. Czysto kondycyjnie jest nawet lepiej. Ale ja się katuję. Trenuję codziennie, dzień w dzień, chyba że jestem bardzo chory. A raz w tygodniu nawet dwa razy dziennie, nie, zaczekaj, dwa razy w tygodniu. Bo dochodzi jeszcze basen z młodszym dzieckiem. Gdzie układ jest taki, że ja przepływam co najmniej kilometr a potem możemy pobawić się w kocopoły, jakieś zjeżdżalnie i takie tam.
Ale to mordęga, pańszczyzna. Ja do niej dochodziłem latami i teraz już jestem wdrożony, ciało przywykło. Komuś, kto po kilku(nastu) latach spędzonych przy piwku na kanapie nagle stwierdzi, że będzie codziennie rano robił dwugodzinny, dosyć ciężki trening, w dodatku na czczo, zdecydowania odradzam. Bo to niemal pewne pozrywanie ścięgien, a i jakiś przygody krążeniowe mogą się napatoczyć...
@Indiana, z takimi poglądami na pewno ci bliżej do Saudów niż do Europy."
No coz, to jest znów rozmowa z cyklu tych, co jest normalniejsze.
Czy ten dziwaczny model europejski polegający na "miłości", poznawaniu się, kochaniu i innych dyrdymałach, czy bardziej ten arabski. Niedawno oglądałem jakiś hiszpański serial, zakochana para, na pewnym etapie facet z dziewczyną jakby razem skakali jak piłeczki w rytm jakiejś muzyki i się śmiali.
No...niby to jakaś tam "miłość", ale jak spojrzysz na to trzeźwym męskim okiem to wygląda to wręcz karykaturalnie.
Facet, chłop jak dąb, skacze jak piłka szczerząc się z dziewczyną w rytmie "hihi hoho miłości". Straszny idiotyzm.
No ale ok, to moja ocena, że idiotyzm. No ale to spójrzmy na sprawę obiektywnie. Z tego modelu łączenia się w pary, mamy dzietność 1.1, wymierające europejskie kraje, średnia wieku we Włoszech to 50 lat, w Hiszpanii też blisko.
A nawet jak przymkniemy oko na dzietność a spojrzymy a to, że "przecież może nie mają dzieci ale się jakoś łączą w pary", no to zobacz jak ogromna fala rozwodów czy samotności jest w zachodnich krajach.
Pytanie więc, czy taki nowo-model "miłości" i układu damsko-męskiego propagowany na Zachodzie na pewno jest normalny, tj. zgodny z prawem naturalnym?
U Arabów natomiast mężczyzna to mężczyzna, nigdy by z kobietą nie skakał jak cipa do muzyczki. Popularny jest ciężki zarost, włosy dumnie przylizane do góry, kobiety zasłonięte, rodzą dzieci swoim mężczyznom, siedzą w domu. No, z dzietnością to oni problemów nie mają. Z rozwodami raczej też nie. Ktoś powie, że kobiety są tam ciśnione, ale czy na pewno? Czy na pewno to zachodnie życie kobiet nie oznacza czasem nierówność damsko-męską? No bo to facet ginie na wojnie, to facet pracuje w górnictwie, przy ciężkich maszynach. W zamian natomiast dostaje 50% rozwodów, alienację rodzicielską w razie problemów, etc. No i kobietę która nie chce mu rodzić dzieci. Zachód propaguje rzekomo wolność ale czy taki układ relacji damsko-męskiej na pewno to "wolność"? Wolność dla kogo? Bo ja to bardziej widzę tak, że kobiety więcej na tym układzie zyskują.
Teraz Ukraińcy wracają pokaleczeni z wojny, wymordowani, wyzabijani, a Ukrainki już dawno balują po całej Zachodniej Europie i w dupie mają np. rodzenie dzieci.
Do czego prowadzi zachodni propagowany model relacji damsko-męskich to widzimy na własnych oczach. W momencie gdy to piszę są wielkie wojny w UK, palone samochody imigranci/ciemni kontra biali, tak, tej Anglii której kobiety której wybrały lewicę i głosowały za imigrantami. No więc coś ten zachodni model powoduje, że kraj białych jest przejmowany przez Arabów.
Czy na pewno równym jest system, w którym mężczyźni idą na wojnę, wyrzynają się, podejmują najcięższe prace w przemyśle, a kobiety nie rodzą im dzieci lub rodzą bardzo mało, same zajmują lekkie stanowiska mało znaczące dla realnego PKB kraju, nie są ani kurami domowymi, ani też końmi pociągowymi gospodarki, ani też nie walczą na wojnie? Mi to wygląda jak system jakiś taki nie-bardzo równy, nie widzę tu szczególnie wolności i równości, bardziej widzę system w którym mężczyzna jest wykorzystywany po to, aby sprezentować kobiecie fajne żyćko - za prawie darmo.
Pozdrowienia z Tajlandii.
Obserwacje prawidłowe, tylko wnioski błędne:) To co obserwujemy w Europie zachodniej i USA jest klasycznym i przerabianym już od antyku cyklem zdobywczo-degeneracyjnym. Wygląda on mniej więcej tak: Ludzie zaczynają żyć dobrze i się bogacić. Bo pogoda dobra, pola urodzajne, wrogów brak albo zostali pokonani. Powstają pałace, w nich "elita". Na początku ostra, nastawiona bojowo i na utrzymanie władzy i statusu. Ale po paru pokoleniach spokoju elita zaczyna się degenerować. Nudzić, wymyślać niestworzone bzdury, żeby tylko wygrać z nudą. Pałacowe rytuały, wymyśle ciuchy, jeszcze wymyślniejsze żarcie, jeszcze bardziej obłąkany seks.
Po czym przychodzą barbarzyńcy. Z zewnątrz a czasem nawet od wewnątrz. Ścinają elicie łby i sami zajmują jej miejsce. Bo to oni są ostrzy, żądni władzy i jej utrzymania. Bezgłowe ciała dawnych władców wywalają na śmietnisko pod ich murami, razem z ozdóbkami, wymyślnymi ciuchami, wymyślnym żarciem i całym tym zdegenerowanym blichtrem. A po kilku pokoleniach sytuacja się powtarza. Tak było w Egipcie, tak było w zdobytej przez Aleksandra Wielkiego Persji, tak było w starożytnym Rzymie. W końcu podczas Rewolucji Francuskiej i później bolszewickiej.
Jedyną ciekawostką jest w zasadzie Europa Zachodnia. Tam w związku z polityką socjalną zdegenerowały się całe społeczeństwa a nie wyłącznie elity. W USA już nie. W Stanach mamy zdegenerowane elity w stylu perskiego króla Dariusza a na drugim końcu "tłuszczę", bez mózgów, bez majątków, bez perspektyw. Ale końcowy efekt ten sam. Europę zaleje Azja, Bliski Wschód i Afryka, Stany Zjednoczone zaleje Ameryka Łacińska. W Europie nastąpi podmianka. Za kilka pokoleń Niemcy i Francja będą już Andaluzją z czasów tuż przed rekonkwistą. Muzułmańską, ale słabą, zdegenerowaną i gotową do zdobycia przez kolejnych barbarzyńców :)
A jakież to wnioski są błędne z tego co napisałem?
O tym o czym piszesz doskonale wiem i napisałem Ci przecież, że właśnie dlatego taki układ damsko-męski jak w Europie nie jest zgodny z naturą.
Wnioski są błędne w kwestii zakresu. W przypadku twojego wpisu można odnieść wrażenie, że całość problemu sprowadza się do jakiegoś chorego pojmowania "równości". Że chodzi o to "aby sprezentować kobiecie fajne żyćko - za prawie darmo".
Gdyby tak rzeczywiście było, sytuacja byłaby jeszcze do odratowania. Ale nie jest, ponieważ mamy do czynienia z gigantycznym eksperymentem Calhouna. Mysią utopią zastosowaną na ludziach. Ze wszystkimi konsekwencjami, opisanymi we wspomnianym eksperymencie. Ja bym naprawdę bardzo chciał, żeby chodziło wyłącznie o kilkadziesiąt tysięcy trzepniętych bab :)
Ale to już w zasadzie nie mój problem. Jak śpiewał Maleńczuk "Czep się tramwaja, ja swoje przeżyłem". Ja o swoje będę walczył. I moje dzieci też będą musiały, jeśli nie chcą skończyć tak, jak "kultury pałacowe". A jeśli zechcą, cóż... z carem mi nie po drodze, ale jego Specnaz ma na emblemacie sentencję "Silniejsi zwyciężą". Mógłbym sobie taki naszyć :)
@Rafał
Wnioski są błędne w kwestii zakresu. W przypadku twojego wpisu można odnieść wrażenie, że całość problemu sprowadza się do jakiegoś chorego pojmowania "równości". Że chodzi o to "aby sprezentować kobiecie fajne żyćko - za prawie darmo"."
Twoja teoria to twoje szurowskie urojenia że "ktoś" nam coś zastosował. Nie odnoszę się do konspiracyjnych teorii.
Natomiast to co wiemy na pewno to to, że kobiety głosowały na lewicę i na imigrantów - w zdecydowanej większości, dużo większej niż mężczyźni.
I to są fakty. To co Ty piszesz to Twoje szurowskie urojenia na ktore ja nie bardzo mam czas.