NIEDZIELA SENSACJI NA IGRZYSKACH
Wczoraj przez olimpijski turniej przeszło tornado, które wessało największych faworytów do złota. Dziś między linami zameldowali się po raz pierwszy ci najwięksi i najmocniej bijący.
W szesnastce najlepszych w wadze ciężkiej zameldowało się aż trzech Kubańczyków, ale jeden z nich reprezentuje Hiszpanię, a drugi Azerbejdżan. I właśnie ten drugi - Loren Alfonso (92 kg), trafił na wielkiego Julio Cesara la Cruza, który miał już na koncie jeden ćwierćfinał olimpijski i dwa złote krążki z Rio (półciężka) i Tokio (ciężka). Nieoczekiwanie Alfonso pokonał La Cruza stosunkiem głosów 3:2, choć moim skromnym zdaniem ten sławniejszy Kubańczyk, "kubański Kubańczyk", był nieznacznie lepszy. Innego zdania była trójka sędziów i "kubański Azer" spotka się w walce o wejście do strefy medalowej z Ajbekiem Oralbajem. Kazach wyglądał znakomicie na tle Nigeryjczyka, jednak Alfonso zaboksuje inaczej niż Nigeryjczyk. I na jego tle dopiero ocenimy prawdziwy potencjał świetnie wyglądającego w 1/8 finału Kazacha.
Z turniejem pożegnał się również główny faworyt do olimpijskiego złota Aziz Abbes Mouhiidine (92 kg). Włoch stoczył bardzo równą walkę z Lazizbekiem Mullożonowem. Wynik mógł pójść w obie strony, sędziowie jednak stosunkiem głosów 1:4 wskazali na Uzbeka.
W wadze 71 kilogramów kolejna duża niespodzianka. Aslanbek Szymbergenow - zeszłoroczny mistrz świata - u dwóch sędziów wygrał wszystkie trzy rundy, jednak u trzech pozostałych przegrał z Zeyadem Eashashem z Jordanii. Stare przysłowie mówi "bijesz się tak dobrze, na ile pozwala przeciwnik". Czemu o tym wspominamy? Bo najlepiej wczoraj wyglądał Tiago Osorio Muxanga (71 kg) z Mozambiku. Bił wydłużonymi seriami i niczym zawodowiec najwyższej klasy i nie dał szans Magomedowi Schachidovowi z Niemiec. W 1/8 finału czeka na niego Meksykanin Marco Verde.