WIELKA WOJNA W ZWOLNIONYM TEMPIE - CHISORA LEPSZY OD JOYCE'A!
Wielka draka w Londynie! Po półgodzinnej wojnie wielkich chłopów Derek Chisora (35-13, 23 KO) pokonał Joe Joyce'a (16-3, 15 KO).
Od razu do ataku ruszył Chisora, starając się zniwelować przewagę warunków fizycznych rywala. Było sporo chaosu i klinczów, ale i mocnych ciosów. Z bliska lepiej radził sobie Derek. Po przerwie Joyce zaczął spychać sporo lżejszego rywala na liny, ale Chisora opierając się o nie wciąż był skuteczniejszy i celniejszy. Nikt nie myślał o defensywie, tylko o tym, by złamać oponenta. W trzecim starciu trwała wojna na wyniszczenie. Momentami jakby w zwolnionym tempie, bez smaczków technicznych. W pewnym momencie Chisora trafił bardzo mocnym prawym sierpowym, ale Joyce sekundę później odpowiedział równie mocnym prawym podbródkiem. I tak właśnie wyglądał ten pojedynek.
W czwartym starciu to Chisora podkręcił tempo i często bijąc akcją prawy na dół-lewy sierp na górę zaskakiwał swojego rodaka. Na półmetku Joyce przyjmował już prawie wszystko, a Chisora niewiele mniej. Były emocje, kibice oklaskiwali tę bitwę, choć widać było, że obaj panowie do ekstraklasy już nie należą. W szóstej rundzie obaj byli już bardzo zmęczeni, ale nikt nie zamierzał robić kroku w tył. Choć większe wrażenie robiły obszerne prawe overhandy Chisory. W połowie siódmej odsłony wydawało się, że Joyce zaczyna łamać Dereka, ten jednak złapał drugi oddech i to on za moment przeprowadził kontrofensywę.
50 sekund przed końcem ósmej rundy Joyce zranił rywala lewym sierpowym na szczękę. Półprzytomny Derek dotrwał jednak do przerwy wyrzucając instynktownie obszerne sierpy, w myśl zasady "najlepszą obroną jest atak". Minuta przerwy mało dała. Wyczerpany Chisora przez dwie minuty dziewiątej rundy zbierał lanie, aż nagle huknął prawym sierpowym i posłał Joyce'a na deski. Inna sprawa, że po liczeniu nie miał nawet siły, by zaatakować. Ostatnie trzy minuty jak cała walka - krwawe, wyrównane wymiany z mocnymi ciosami. Gdy zabrzmiał ostatni gong, obaj dostali zasłużone brawa od publiczności i samego Aleksandra Usyka.
Sędziowie punktowali punktowali 97:92 i dwukrotnie 96:94 - wszyscy na korzyść Chisory, jednego z największych wojowników w historii wagi ciężkiej.
Wydaje mi się że Dereck zgarniał sporo więcej tyle że jego odpowiedzi były bardziej soczyste.
Dość szczęśliwie trafił mu się nokdaun ale jak widać i tak widzieli go jako lepszego.
Ogólnie obaj proszą się o kuku od losu. W szczególności Dereck bo on takich występów w których ledwo żywy zgarnia kolejne bomby ma na swoim koncie już naprawdę dużo.
Żeby zaraz się nie okazało że faceta nikt nie będzie w stanie zrozumieć.
Ogólnie z taką formą obaj mogą zapomnieć o powrocie do topu. Joycem powinien chyba też zainteresować się Parker bo w takiej dyspozycji zje go na punkty i zmarze przegraną. Tak mi się wydaje.
Walka momentami naprawdę miła dla oka ale również męcząca. Wyglądała jakby człowiek oglądał dwóch wujków po połówce na weselu którzy się pokłócili. Obszerne ciosy z całą mocą, celność licha, kondycji brak i chwianie się na nogach.
Z początku nie punktowałem, w mniemaniu, że nie ma sensu, ale i u mnie wygrał to Chisora. Joyce to antyreklama boksu. W porządku, daje widowiskowe, emocjonujące walki, ale to co robi to instrukcja "jak zostać inwalidą przed 50". Przyjmował ciosy, które takiego Szpilkę wystrzeliły z butów i... prawie nic. Nie wróżę mu ani zbyt długiej kariery, ani długiego życia po niej.
Mozliwe ze JJ ulokowal wiecej ale Dereck walil tak widoczne ciosy, ze w pale sie nie miesci - amator by tego unikal.
Walka typowy slugfest, dawno w HW (na tym poziomie) tego nie bylo widac.
Chisora to fenomen - stary, rozbity, prymitywny a mimo wszystko nie da sie wypchnac poza ten top20 od kilkunastu lat. Ja nie wiem jak ten czlowiek po tylu wojnach ringowych jest wstanie w ogole funkcjonowac. Widac jednak jego okrutne braki kondycyjne, gdyby mial forme z walk z Heleniusem czy Vitem to takiego JJ by zrobil do jaja albo skonczyl.
Rece tez meczyl tylko w powietrze a nie w cel
Dereck ma też dobre te gibanie w obronie i sporo uniknął ale ciężko na gorąco to ocenić.
W sumie stroną atakującą po pierwszych rundach był Joyce. On w ostatnich kilku rundach to właściwie ganiał zombiaka po ringu.
Oczywiście wstrzelił się Dereck ładnie czym podarował sobie rundę 10-8.
No i nie wiem czy 12 też nie urwał tym ostatnim zrywem.
Poczekam na statystyki żeby się zorientować czy po stronie Joe była przewaga czy nie bo może okazać się że to trochę walka w stylu Pulev 2 czyli że Dereck walił w zrywach widoczniej ale ogólnie trafił w większości rund mniej.
Gdyby to było 12 rund to myślę że Joyce by go złamał ale mogę się mylić.
Ogólnie to czapki z głów dla Derecka. Wg mnie takie wojny w tym wieku to czyste szaleństwo ale facet tego chce i nieźle się cały czas trzyma. Jak ktoś wspomniał wyżej aż bolało od patrzenia. A Joe w końcu też odchoruje te wszystkie ciosy
12 na pewno nie urwał xD bo walczyli 10 rund
10 mialem na myśli bo Joe tam atakował ale zebrał w pewnym momencie serie że aż strach.
No ja, w przeciwienstwie do Usyka, nigdy nie uwazalem Derecka za jakiegos punchera ale tam wchodzily takie ciosy ze ryja wykrzywialo.
Joyce nie stracił odporności. Tak jak mówiłem, z Chińczykiem chodziło o coś innego, ciosy Zhanga były inne a Joyce się sam pakował na kontry i tak jak Saleta zauważył, Zhang miał na JJ zbyt szybkie ręce. Joyce stracił jednak coś innego - wydajność. Mając 38 lat i prawie 130 kg nie był w stanie zapchać przeciwnika jak to zrobił jeszcze z np. Parkerem. Ta lżejsza wersja JJ sprzed 2 lat wsadziłaby powiedzmy te 10% więcej ciosów i to by wystarczyło także na Dereka, no ale wyszło jak wyszło i trudno odmówić Chisorze zasłużonego zwycięstwa. Za takie wojny ludzie go kochają i wypełniają hale.
Ja poczekam na punch stats bo może mi to rozjaśni czy dobrze to widziałem czy jednak nie ale to Joyce zadawał i prawdopodobnie trafiał częściej, to on skończył walkę w lepszej kondycji i mimo KD to on zranił widocznie rywala i sprawił że w ostatnich walkach walczył on o życie.
Ja nie chcę żeby Dereck wygrywał walki na takiej zasadzie jak w 2 walce z Pulevem gdzie w 8 z 12 rund trafił mniej a w jednej z 4 pozostałych był remis i facet zgarnia decyzję. Bo bije bardziej widoczne ciosy? Tego się nie punktuje w boksie.
Myślałem ze Joyce będzie lepiej wykorzystywał przewagę zasięgu i dużo intensywniej jabowal
Okazało się jednakże Del Boy ma n nieporównywalnie wyższe ringowe IQ i nawet pomimo kiepsciutkiej pracy nóg,potrafil lepiej kontrolować dystanse kiedy był na linach dzięki świetnemu balansowi był praktycznie nieuchwytny dla Joe
I jeszcze jedno skojarzenie.Dereck ma blisko 50 walk na koncie w tym mnóstwo ringowych wojen, juz od lat jest wysyłany przez kibiców i ekspertów na emeryturę.Jak na swój licznik zrobil bardzo dobra formę fizyczna i poraź któryś pokazał olbrzymie serducho i pokonał faworyzowanego rywala
Na drugim końcu jest "sympatyczny Waszka"
Tłusty,ulany, zero ambicji i woli walki.Totalne sportowe dno
Ogólnie stary potwierdzają to co widziałem na żywo. Joyce atakował, był dużo aktywniejszy, trafiał też mimo wszystko częściej.
Joe wyrzucił z siebie 200 ciosów więcej. Więcej bił w 9 rundach z 10.
Potrafił wyrzucić z siebie 100 ciosów na rundę.
Jeśli więc Chisora wygrał tą walkę z czym nie mam problemu to wygrał ją minimalnie a nie tak wyraźnie jak wskazuje punktacja.
Dereck ma styl "przyjaźniejszy dla oka". Już raz tak wygrał z Pulevem wg mnie niezasłużenie. Co mam na myśli? Trafia soczyście i daje niezłe popisy gibania gdzie ciężko go trafić stąd widocznie sprawia wrażenie że przyjmuje mniej a więcej trafia. Szczególnie to musiało rzucać się w oczy z kimś takim jak Joe który bije z rąk i przyjmuje na jape na sztywno wszystkie uderzenia. Nie zmienia to faktu że to nadal Joe trafiał częściej a to jest główny czynnik punktowania walk w boksie.
to nadal Joe trafiał częściej a to jest główny czynnik punktowania walk w boksie.
no nie bardzo, bo wtedy mielibyśmy powrót do maszynek liczących ciosy, a bokserzy wyprowadzaliby same jaby. Najważniejsze jest jednak 'clean punches', a niestety to co Joyce przyjmował było bardzo widowiskowe. Liczy się też defense, bez porównania na korzyść Chisory, oraz effective aggression i ring generalship, tu duża przewaga Joyce'a. Przyjazny dla oka styl moim zdaniem jest widoczny w punktacji kibiców, gdzie przewaga jest wyraźna, a punktacja sędziów to koryguje, no ale jak widać nadal to nie wystarcza.
Myślałem, że kluczem jest mniejsza wydajność JJ, i pewnie do jakiegoś stopnia to prawda, ale punch stats pokazują, że kluczem mogła być obrona Chisory. Z Parkerem JJ trafiał 42% power punches, a z Chisorą 26%. JJ lżejszy o te 5-10kg i odpowiednio bardziej dynamiczny mógłby trafić powiedzmy te 30% i jeszcze podkręcić tempo i to załatwiłoby sprawę, bo jak to ujął gdzieś obokk Stieczkin, "pasek życia" Chisory pod koniec walki był pewnie w okolicach 2%.
No nie bo jeszcze liczy się też stosunek jabów do power punch np.
Tu tego problemu nie było bo Joyce jabu używał w sposób ograniczony szukając bardziej mocnych wymian.
Jeśli zadajesz więcej również uderzeń liczonych jako power punch albo jest blisko a nadrabiasz jabem nie możesz dać komuś zwycięstwa bo trafił bardziej soczyście dla oka.
Toż to taka ocena by całkowicie przewróciła wiele wyników walk.
Nagrodą za mocne uderzenia są nokauty, nokdauny, widoczne zamroczenia i rozbicie przeciwnika a nie punktowanie x 2 bo wtedy mielibyśmy patologie gdzie ktoś trafiający 2x więcej by przegrywał bo mniej dynamicznie bije.
Chisora był lepszy w obronie. Oczywiście jak zaczyna się gibac ciężko czystko go trafić. Jako strona kontrującą agresywnego atakującego Joe również trafiał wyraźniej ale to nie zmienia faktu że trafiał mniej. Był w większych tarapatach, miał gorsze kryzysy (Joe raczej nie był wyraźnie zraniony albo dobrze to maskował) natomiast nadal robił mniej i trafił mniej.
Nie mam problemu z tym że Dereck dostał tą decyzję natomiast karty punktowe były pod niego naciągnięte zdecydowanie za mocno.
Jeśli Dereck wygrał to minimalnie ze względu na KD i jakąś równiejszą rundę w jego stronę.
Nie było aż takiej przewagi. To była walka ciężkiej pracy z błyskami "geniuszu" po drugiej stronie
Dlatego np Hrgovic wygrał z Zhangiem. Bo mimo że to Zhang miał wyraźniejsze lepsze dla oka momenty i trafienia to ostatecznie przyjal więcej w większej ilości rund a to zawsze będzie główny czynnik do punktowania walki.
"nie możesz dać komuś zwycięstwa bo trafił bardziej soczyście dla oka."
możesz i dajesz. Sędziowie nie punktują pacanek i obcierek na równi z czystymi i mocnymi ciosami. Walka była równa, OK, Joyce był agresorem, miał po swojej stronie ring generalship bo oprócz może 2-3 pierwszych rund narzucił swój styl i był generalnie mocniejszy. Tak jak piszesz zabrakło mu rund mistrzowskich do przełamania Chisory, no ale zabrakło - takie są fakty i trzeba się z tym pogodzić, a nie pod jedną walkę dorabiać ideologią wywracającą do góry nogami cały boks :).
O czym piszesz? W boksie wygrywa najogólniej mówiąc ten kto częściej trafia. To nie jest żadna nowa ideologia. Gdyby było tak jak sugerujesz to Alvarez rzeczywiście powinien wygrać z Gołowkinem bo w defensywie potrafił strzelić czymś bardziej widocznym niż nacierający Gienek...
Bardzo starasz się to spłycić robiąc ze logiki kur... Ciosy Joe to nie były żadne "pacanki" bo trafił mocnymi ciosami więcej razy niż Chisora w 4 rundach...
Od twojej teorii to w sumie już nie tak daleko do obliczeń Rafałka na temat 1 walki Fury vs Wilder gdzie dla naciągnięcia swojej teorii liczył ciosy Wildera razy 1.5 a Fury'ego jako 1 bo przecież wiadomo że Wilder bije mocniej i z lepszym efektem ...
I nie mam problemu z werdyktem ogólnie. Mam z proporcją i wysokością wygranej bo sędziowie uznali że to była duża przewaga Derecka co jest bzdura.
nie, bo owszem ilość się liczy, ale sędziowie bardzo mocno biorą pod uwagę jakość tych ciosów: "who landed the more telling blows".
Generalnie przejrzyj sobie dyskusje po tej walce, chyba nikt nie ma problemu z tym werdyktem. Ja rozumiem taką postawę, że się kłócisz wbrew wszystkim, bo sam tak często robię, jak mam dobre argumenty, ale 'nikt poza mną się nie zna na boksie' to niebezpieczna pozycja.
"Ciosy Joe to nie były żadne "pacanki" bo trafił mocnymi ciosami więcej razy niż Chisora w 4 rundach..."
no i jeśli nawet - to przecież dostał te 4 rundy; jeśli już to można się kłocić, że powinien dostać 3, bo przecież rundę 9, którą zdominował, przegrał 8-10.
"Mam z proporcją i wysokością wygranej bo sędziowie uznali że to była duża przewaga Derecka co jest bzdura."
sędziowie nie uznali, że była duża przewaga. Na dwóch kartach Chisora wygrał jedną rundą, co jest najmniejszą przewagą, jaką można wygrać.
Widocznie to klasyczny przykład tego co kto bardziej ceni. Ilość wykonanej pracy czy jakość.
Jeśli gość jest stroną atakującą i trafia więcej razy w 6 z 10 rund + zadaje 200 ciosów więcej i ma rywala walczącego o życie w ostatnich rundach dla mnie była to równa walka którą ugrał na swoją korzyść Dereck minimalnie, dosyć szczęśliwie.
97-92 to przegięcie imo i tyle.
I nie kłócę się dla kłócenia. Jest mniejsza grupka która widzi to podobnie.
Pozdrawiam i bez spiny. Ani nie uważam się za jakiegoś mędrca ani nie uważam że stała się jakaś tragedia.
Ot na żywo widziałem to nieco inaczej a statystyki to potwierdziły ale jak widać większość bardziej doceniła wyrazistość.
Nie mam z tym problemu wielkiego choć już w walce nr 2 z Pulevem Dereck wygrał walkę gdzie trafiał rzadziej w 8 rundach...
Kwestia gustu na to wygląda.
tu się akurat zgadzam w pełni. Dokładnie tak to widziałem. A byłem za Joycem, bo typowałem jego wygraną, a zaj...ście nie lubię się mylić. No ale cóż, patrząc obiektywnie miałem to jako wygraną punktową Chisory, z przekonaniem że Joyce jest mocniejszym bokserem, no ale w tej walce nie zrobił wystarczająco wiele.
Pulew - Chisora też to miałęm lekko dla Pulewa, ale Chisora wcześniej miał tyle razy decyzję przeciwko niemu w walkach na styk (Whyte 1, Parker 1, no i wał z Heleniusem), że wręcz aż się chciało, żeby w końcu coś poszło w jego stronę.