BYŁY 'MISTRZ' WAGI CIĘŻKIEJ ZMUSZONY ZAKOŃCZYĆ KARIERĘ
Trevor Bryan (22-2, 15 KO) dzięki kontraktowi z Donem Kingiem i kompromitacji federacji WBA mógł nazywać się w pewnym momencie mistrzem świata wagi ciężkiej. Ale ostatnia walka omal nie wysłała go na wózek inwalidzki.
W wieku niespełna trzydziestu pięciu lat, ponad osiem miesięcy po porażce z Cassiusem Chaneyem (KO 7), Bryan ogłosił zakończenie kariery. Nokaut przypłacił poważną kontuzją karku. W pewnym momencie sprawa wydawała się bardzo poważna, ale udana operacja oddaliła zagrożenie. Trevor ma się dziś dobrze, lecz o następnych walkach nie ma mowy.
"Pokonałem wielkie przeszkody i jestem szczęśliwy. Z powodu kontuzji odniesionej w ostatniej walce muszę zakończyć karierę bokserską na ringu, ale nigdy nie skończę z boksem, bo to moje życie. Jestem wojownikiem, moja historia trwa nadal" - napisał Bryan w mediach społecznościowych.
Nowojorczyk pokonując w sierpniu 2018 roku BJ Floresa (TKO 4) sięgnął po pas WBA w wersji tymczasowej, potem miał dwa i pół roku przerwy i bijąc zatłuszczonego Bermane'a Stiverne'a (TKO 11) sięgnął po pas WBA Regular wagi ciężkiej. Ale nigdy prawdziwym mistrzem nie był. Pas(ek) stracił na rzecz Daniela Dubois (KO 4) w czerwcu 2022 roku.
Trevor Bryan był "konserwą". Czyli przeciętniakiem z rekordem wyhodowanym na bumach i starcach wyłącznie po to, żeby go potem korzystnie sprzedać jakiemuś prawdziwemu prospektowi. Albo na łatwą, dobrowolną obronę dla jakiegoś mistrza. Żeby sobie mistrz podtrzymał aktywność. Takich konserw są całe tabuny, zwykle w Afryce, ale też Ameryce Południowej. A tutaj zdarzyła się w USA. Federacje handlujące pasami zazwyczaj nie robią problemu ze wstawieniem konserwy na "punktowane" pozycje w swoich rankingach.
Szczególnie, jeśli są promowani przez gościa ze znajomościami, takiego jak King, który stargował go ówczesnej wschodzącej gwieździe brytyjskiego boksu, czyli Danielowi Dubois. Czy się to finansowo opłaciło Bryanowi, ciężko powiedzieć. Bo jednak King to King, mógł zapłacić jakieś grosze. Albo nie zapłacić wcale. Potem Bryan poszedł do weryfikacji/kasacji. Czyli dano go innej konserwie, w ramach eliminacji tej słabszej. Pechem była kontuzja. Bo jakimś podrzędnym prospekcinom pewnie by mógł jeszcze ten swój rekord posprzedawać. Koniec historii.
Obaj faceci mają po 93 lata. Większość ludzi tak długo nawet nie żyje. A jeśli żyją, to gniją w jakichś domach starców i łażą jak muchy w smole. A tych dwóch jeszcze jakoś ciągnie, co nie zmienia faktu, że są potwornie starzy. Może Kingowi już się nie chce aż tak, jak Arumowi?
A może na Kingu już się poznali i żaden naprawdę liczący się bokser nie chce już z nim mieć nic wspólnego? W końcu ile można uprawiać taką promotorską półgangsterkę i nie zostać zauważonym ? :)