BILLAM-SMITH POKONAŁ RIAKPORHE'A, WZIĄŁ REWANŻ I OBRONIŁ PAS WBO
Blisko pięć lat po pierwszej walce Chris Billam-Smith (20-1, 13 KO) pokonał Richarda Riakporhe'a (17-1, 13 KO), zmazał jedyną plamę w rekordzie i po raz drugi obronił tytuł mistrza świata wagi junior ciężkiej federacji WBO.
Pretendent zaczął dobrze od dwóch mocnych lewych prostych, od drugiej rundy jednak obrońca tytułu narzucił swój styl, czyli "brudny boks". Szybko skracał dystans, a z bliska i w przepychankach czuł się lepiej. Szukał często krótkich haków na korpus, które może nie były efektowne, ale męczyły przeciwnika. W ósmej rundzie CBS po raz pierwszy zyskał naprawdę dużą przewagę, ale Riakporhe wrócił w dziewiątym starciu tak mocnym prawym sierpowym, że ochraniacz na zęby championa wyfrunął poza liny ringu. Inna sprawa, że CBS mało sobie z tego robił i nie wyglądał na zranionego.
CBS po krótkim przestoju w dziesiątej rundzie lepiej finiszował w dwóch ostatnich. Do tego Riakporhe pół minuty przed ostatnim gongiem został ukarany ostrzeżeniem za atak głową. Sędziowie punktowali 116:111 i dwukrotnie 115:1112 - wszyscy na korzyść Billama-Smitha.
Do tego, ku mojemu nieukrywanemu zdziwieniu, zabrakło mu zarówno szybkości, jak i kondycji. Z kolei Billiam-Smith wykazał się ringową inteligencją, kondycją, odrobiną cwaniactwa i dobrą szczęką, co dzisiaj spokojnie wystarczyło do pewnego zwycięstwa. W ten sposób nastąpiła weryfikacja Riakporhe, który starcia na najwyższym poziomie będzie przegrywał, przy czym będą one tak samo brzydkie, jak ta z CBS.
Z kolei Billiam-Smith ponownie okazał się twardym, niewygodnym i bardzo solidnym zawodnikiem, którego nie można skreślać praktycznie z żadnym z obecnych czołowych zawodników z tej kategorii. Myślę, że pora na unifikację z Ramirezem.
Cała waga ciężka i cruzer to od wielu lat, zarówno w boksie jak i MMA; niekończąca się wojna dwóch ras: rasy białej i czarnej.
Mimo że Azjatów na tym świecie jest 60% całości, to w wadze ciężkiej nigdy nic nie znaczyli, Zhang to właściwie jeden jedyny wyjątek na ponad stuletnią historię boksu. Ruiz to samo; latynosi od wielu lat okupowali niższe wagi, ale w ciężkiej nic nie znaczyli.
W końcu Ruiz trochę szczęśliwie to przełamał.
Jednak to nie zmienia reguły.
Mieliśmy Jacka Johnsona, potem na chwilę dominację białych, Dempseya, Tunneya, i znów czarni; Joe Louis. Potem lata 50-60 Rocky Marciano na chwilę powrót dominacji białych i niedługo potem znowu czarni. Do lat 2000 to była dominacja czarnych, potem Kliczkowie, potem znów czarni; Joshua, Wilder, ale niedługo potem znowu biali; Usyk, Fury.
Niekończąca się wojna białych z czarnymi. Tak wygląda historia wagi ciężkiej boksu i MMA.