BEN WHITTAKER ZDEKLASOWAŁ ARENYEKĘ
Eworitse Ezra Arenyeka (12-1, 10 KO) na konferencjach prasowych był agresywny i odważny, w ringu jednak Ben Whittaker (8-0, 5 KO) pokazał mu różnicę klas, sięgając po międzynarodowy pas organizacji IBF wagi półciężkiej.
Srebrny medalista olimpijski od początku bawił się z rywalem, choć był nieco agresywniejszy niż zazwyczaj. W drugiej rundzie trafił mocno lewym hakiem w okolice wątroby, a za moment poprawił lewym sierpowym na górę. Kiedy rywal raz na jakiś czas wyprowadził jakiś obszerny prawy sierp, Ben po odchyleniu kontrował swoim prawym z "luźnej ręki".
Potem oglądaliśmy już to, co znamy - trochę lekceważący boks Whittakera, ale oparty na wielkim talencie i i refleksie. Wygrywał do jednej bramki, momentami ośmieszał bezradnego rywala, gdyby jednak chciał go skończyć, pewnie szybko by go skończył. Podrażniony Nigeryjczyk coraz częściej faulował, a w siódmej odsłonie po uderzeniu łokciem w zwarciu został ukarany odjęciem punktu. Whittaker, który chyba nie jest typem punchera, dominował od pierwszej do ostatniej minuty, pewnie zwyciężając na kartach sędziów 100:89 i dwukrotnie 99:90. Swoją drogą ciekawe, gdzie dwójka sędziów znalazło choć pół rundy dla Nigeryjczyka?
Wcześniej Dan Azeez (20-1-1, 13 KO) tylko zremisował z weteranem znanym z ringów olimpijskich Hrvoje Sepem (12-2-1, 9 KO). A werdykt 76:76 może uznać za dość łaskawy...
Tutaj było 10 rund pajacowania ze strony Whittakera, w połączeniu z "chęcią szczerą" twardego i ambitnego, ale wolnego i beznadziejnego technicznie przeciwnika. Walka przypominała więc potańcówkę w remizie, na którą wybrał się utalentowany amator z "Gryfa Piskorzewo" oraz lokalny zakapior Adrian "Sztacheta" Kierdziołek. Którzy starli się ze sobą o rękę i przechodzoną cnotę panny Marioli.
Tym razem Mariolę pewnie otrzymał Whittaker. I pewnie będzie dalej holowany, na przeciwnikach podobnej klasy. Błazenada skończy się ciężkimi dechami w momencie starcia z kimś w stylu Osleysa Iglesiasa (tak, wiem, walczy o wagę niżej) albo nawet swojego rodaka Yarde. Ale do tego czasu koncert błazenady będzie trwał w najlepsze.
Ten Arenyeka, z całym szacunkiem do tego gościa, nie ma talentu do tego sportu, był kosmicznie pospinany, poruszał się jakby potrzebował poważnej fizjoterapii. Wolny, na nogach niesamowicie wolny, nie potrafiący kontrować, wejść w akcje przeciwnika, bić po dołach, mieszać ciosów góra dół. Walczący tylko i wyłącznie moja-twoja, bez ciosu itd itp. Powiedzieć, że to był bezpieczny wybór przeciwnika to spore nadużycie, to już ten poprzedni chłopak z Anglii był sporo lepszy.
Pierwszy zawodnik który będzie szybszy na nogach i będzie w stanie porządnie na niego usiąść sprawi mu masę problemów. Myśle, że nasz Parzęczewski mógłby go rozjechać bez kitu.
Porządny swarmer, z dobrym uderzeniem, albo nie daj Boże bokser-puncher, który nie będzie się bał wejść akcją cios na cios i nie ma gościa. Bo pomimo ewidentnego talentu ruchowego i generalnie talentu do boksu, trafić go się da. Ma dobre waruki fizyczne ale szczególnie silny fizycznie nie jest.
Za postawę jaką prezentuje i brak szacunku do przeciwników z przyjemnością obejrzę jego nieuchronną weryfikację.
"Ja nie wykluczam, że Whittaker ma buławę hetmańską w plecaku, no ale na razie faktycznie jej nie widać. Niedawno pisałem, że nie boksował jeszcze z kimś pokroju Grafki czy Talarka i że chciałbym go zobaczyć z kimś z pierwszej setki boxreca, w stylu Matyja albo Valentin. Jeśli się sprawdzi, to w kolejnej walce Pascal. Na ten moment ktoś taki - nawet z 40-ką na karku i nie wirtuoz, ale za to prawdziwy twardziel - byłby dla mnie faworytem przeciwko Whittakerowi w tej wersji, jaką do tej pory znamy."