KOWALIOW: JEŚLI MAM WRÓCIĆ, TO MUSZĘ ZAWALCZYĆ W TYM ROKU
Siergiej Kowaliow (35-5-1, 29 KO) nie wyklucza kontynuowania kariery, pod warunkiem jednak, że powrót nastąpi w miarę szybko.
Trzykrotny mistrz świata wagi półciężkiej w połowie maja na wielkiej gali Fury vs Usyk w słabym stylu przegrał na punkty z Robinem Sirwanem (17-0, 12 KO). Gong uratował go przed nokautem. Rosjanin nie wyklucza kontynuowania kariery w kategorii cruiser i walki w ojczyźnie, ale nie wyobraża sobie kolejnej dłuższej przerwy.
- W zasadzie jestem otwarty na każdą propozycję, również na walkę w ojczyźnie, musiałaby jednak odbyć się ona w przeciągu sześciu miesięcy. Powrót dopiero w przyszłym roku nie wchodzi w grę. W takim wypadku zakończę po prostu karierę. Mój powrót musi nastąpić jeszcze w tym roku. Będę gotowy nawet na koniec wakacji. Nie ukrywam, że nie chciałbym kończyć z porażką - mówi "Krusher".
- Żniwo zebrała moja długa przerwa. Pomimo tak dużego doświadczenia, w dniu walki byłem bardzo zdenerwowany. Przerosła mnie skala tej gali, spaliłem się, to wszystko mnie przytłoczyło. Źle spałem, nie mogłem sobie znaleźć miejsca, czułem pewien niepokój i podekscytowanie niczym jakiś nowicjusz. Zawsze w dniu walki spałem około dwie godziny, tym razem leżałem i patrzyłem w sufit. Ten stres mnie zżerał i wyszedłem do ringu już wypalony. To wszystko przez brak aktywności. Jeśli mam więc wrócić, to musi to być walka jeszcze w tym roku - dodał Kowaliow.