To było świetne i dramatyczne dwadzieścia kilka minut na szczycie wagi ciężkiej. Daniel Dubois (21-2, 20 KO) był w tarapatach, ale pokonał przed czasem Filipa Hrgovicia (17-1, 14 KO)!
Brytyjczyk agresywnie i mocno wszedł w ten pojedynek, ale Chorwat po minucie trafił akcją lewy-prawy, potem drugi raz, trzeci i czwarty... Okazało się, że Dubois potrafi nie tylko mocno uderzyć, ale i sporo przyjąć.
W drugiej rundzie trwało obustronne bombardowanie, choć celniej bił Hrgović. Do prawego krzyżowego dodał lewym w okolice wątroby, wrócił też do lewego prostego. W połowie Dubois trafił mocnym prawym sierpowym, lecz Chorwat nawet nie zmrużył oka i za moment sam zaatakował. W końcówce obaj poczęstowali się mocnymi bombami, zapominając w ogóle o defensywie.
W pierwszej połowie trzeciej rundy kontrolę nad pojedynkiem przejął agresywniejszy Dubois, potem jednak wszystko się znów wyrównało. Po przerwie obaj mieli chyba lekką zadyszkę, szalone dotąd tempo nieco spadło, a szybciej drugi oddech złapał Hrgović, który lepiej zaznaczył końcówkę tej odsłony.
W piątej rundzie najmocniejszy cios - prawy sierpowy - zadał Hrgović, jednak coraz ciężej oddychał i krwawił z prawej powieki. Minuta przerwy się przydała i na półmetku trwała wojna na wyniszczenie. W siódmej rundzie Dubois zaczął demolować twarz rywala prawym sierpowym. Trafił czysto aż cztery razy! Inni już dawno by leżeli. Filip to wszystko ustał, ale zaczął przegrywać do jednej bramki. A do tego krwawił już z obu łuków brwiowych.
JOSHUA I DUBOIS ZGODNI: ZRÓBMY TO WE WRZEŚNIU! >>>
Na początku ósmego starcia Dubois znów trafił prawym sierpowym, otwierając kolejną ranę. Sędzia poprosił lekarza o konsultację, a ten namówił go na przerwanie potyczki. Tak oto Anglik sięgnął po pas federacji IBF wagi ciężkiej w wersji tymczasowej i stał się obowiązkowym pretendentem dla Aleksandra Usyka (22-0, 14 KO).