PEWNE ZWYCIĘSTWO CZERKLEWICZA
Dobry, ofensywny boks i pewne zwycięstwo Jana Czerklewicza (13-1, 3 KO) nad bitnym Paulem Valenzuelą (28-12, 18 KO).
Już w pierwszej odsłonie tempo stało na wysokim poziomie, gdy Polak spychał rywala do lin, zasypując go gradem ciosów, ale i próbując zmieniać tempo. Meksykanin z kolei polował przeważnie na obszerne sierpowe.
Sporo wymian obejrzeliśmy w rundzie trzeciej, gdzie Czerklewicz mieszał ciosy na górę i na dół. Valenzuela odgryzał się, a zagrożenie tworzył przede wszystkim jego lewy sierpowy. Nie inaczej wyglądały następne minuty pojedynku.
Od szóstej odsłony widzieliśmy coraz większą przewagę warszawianina, który konsekwentnie zapychał zmęczonego rywala. Pięściarz z Meksyku zdołał dotrwać do ostatniego gongu, a sędziowie orzekli jednogłośne zwycięstwo Polaka - 79:73, 80:72, 80:72.
Nie zdziwi mnie żadne rozwiązanie.
Okolie po rozstaniu z Hearnem wydaje się zagubiony. Łukasza natomiast przy całym jego braku atrybutów (rozmiary, obrona, technika) trzeba traktować poważnie bo to nasz pierwszy od dawien dawna pięściarz obdarzony naturalna siłą uderzenia.
Może być tak że Łukasz przyjmie po paru szarżach farfocla z długiej prawej i się położy.
Może być też tak że Różanki atakując trafi i Okolice się pofubki i nie pozbiera co skończy się czasówką na nim spanikowanym.
Może życzeniowo trochę ale stawiam na Łukasza.
Okolie nie uratuje się klinczem a mentalnie nie wydaje mi się ostatnio gotowy na walkę na śmierć i życie.
Łukasz go zamroczy, położy i w tej całej panice skończy.
Okaże się że Różańskiego cios jest nadal niedoceniany.