HANEY WŚCIEKŁY NA GARCIĘ
Ostaryna była już wcześniej stosowana w boksie. Złapano na tej substancji Luciana Bute (vs Badou Jack) czy Amira Khana (vs Kell Brook). Teraz wpadł Ryan Garcia (25-1, 20 KO), co rozwścieczyło pokonanego Devina Haneya (31-1, 15 KO).
Garcia już wcześniej pokpił sprawę - przekręcił limit kategorii junior półśredniej o półtora kilograma, dlatego Devin, nawet pomimo porażki, zachował pas WBC. Ale to mogło mieć jeszcze wymiar taktyczny. Gorzej będzie z oskarżeniem o doping.
- To niefortunne, że Ryan oszukał i okazał brak szacunku zarówno kibicom, jak i naszej dyscyplinie, walcząc nieczysto i uzyskując dwa pozytywne wyniki. Teraz jest winien przeprosiny wszystkim kibicom. Narażamy życie, aby zapewnić ludziom rozrywkę, bo przecież w boks się nie gra. W tym sporcie niektórzy umierają, tu nie ma miejsca na doping - stwierdził pobity Haney w swoim oświadczeniu.
- My graliśmy uczciwie, ale on chciał skrzywdzić mojego syna, ale bał się go na równych zasadach. Jestem naprawdę wk***y - dodał do dyskusji Bill Haney, ojciec i trener Devina.
Przypomnijmy, że "KingRy" trzykrotnie rzucił na deski i pokonał go stosunkiem głosów dwa do remisu. Pasa nie zdobył, ale otworzyły się przed nim wielkie możliwości. Teraz może wszystko stracić, z wygraną w rekordzie włącznie. Sprawę dokładnie bada Komisja Sportowa Stanu Nowy Jork. Garcia ma 10 dni na złożenie wniosku o zbadanie próbki B.
2. «mający niepomyślny przebieg») jest niezrozumiałe.
Branie dopingu nie jest "niefortunne". To draństwo.
czy dobrze mówię, ale czy nie można byłoby mu postawić zarzutów o próbę zabójstwa? Przecież to nie szachy. Każdy kto wchodzi do ringu ma świadomość konsekwencji, że tłukąc oponenta może go trwale uszkodzić. Biorąc doping powinien mieć świadomość, że może go zabić. Lubiłem Ryana, ale to mega niedojrzałe zachowanie. Albo jest gówniarzem, albo niedoszłym zabójcą. A zawodowo powinien zostać pozbawiony licencji na przynajmniej 5 lat za takie numery. Pozdro
Fajnie, że wróciłeś po kilkudziesięcioletniej podróży kosmicznej! Dobrze że przeżyłeś, na pewno miałeś mnóstwo przygód. Może nawet spotkałeś ufoludków? Jeśli tak, koniecznie o tym napisz!
Tymczasem tu u nas, na starej dobrej matce Ziemi, wiele rzeczy wygląda inaczej. I tacy ludzie jak Ryan Garcia albo Saul Alvarez NIGDY nie dostają czegoś takiego, jak 5-letnie zawieszenie. Znaczy, nie za doping. Może jakby kogoś zamordowali, to wtedy tak. Ale jakiś koks? Wolne żarty. Będzie góra 6 miesiący albo (cudowne) "oczyszczenie z zarzutów". Jak się to praktykowało i Alvareza, Whytea, Benna i innych zawodników o negocjowalnej czystości :P
Mimo wszystko kary za doping, które są obecnie to jest smiech na sali. W mojej opinii powinno to byc sztywno unormowane niezaleznie od dawki oraz srodka - jezeli przekraczasz norme (zalozmy o 5-10%, bo czasami sa jednostki ktore np. na sucho maja wiecej tescia) lub wykryto u ciebie srodek, ktorego organizm sam w sobie nie produkuje to po prostu dostajesz bana na walki np. na 2 lata, a w przypadku recydywy na kolejne 3-4 lata. - dla wszystkich po równo. Obecnie jest to mocno niesprawiedliwe, wspomniani przez Stieczkina zawodnicy: Alvarez, Whyte, Benn dostali kary trwajace mniej wiecej tyle ile ich przerwy miedzy walkami, ale juz taki Miller musial pauzowac chyba z 2 lata (czy tam ilesc) - chociaz to oczywiscie przyglup bo dal sie zlapac wielokrotnie.
Sprytnie z tych aferek dopingowych to wyszedl Fury, ktoremu wykryli nandrolon po walce z Wladem. Na początku pierdolil cos o dziczyznie pozniej popadl w depresje i melanz i dziwnym trafem pol roku po odbyciu kary (2 lata bana liczac od walki z Wladem) depresja zniknela i wrocil na ring.
A spoko podróż to prawda. Dzięki za miłe powitanie((:Spotkałem tylko jednego gównojada(:
Rozumiem jak kręci się ten świat. Ale jakieś daleko idące konsekwencje komisje sportowe powinny wyciągać, bo to już staje się za bardzo powszechne. Stad moje pytanie. A Ty po pysku mi od razu((: pozdr
Oczywistość, w końcu rozsądny komentarz. Nie ma profesjonalnego boksu bez dopingu, już półamatorzy walą towar na potęgę. Haney sam świeci w ciemności ale musi pierdolić pod publiczkę, bo jednak wciąż wiele osób uważa że sport na najwyższym poziomie jest czysty. Tam gdzie liczy się siła i wytrzymałość, nie ma czegoś takiego jak profesjonalny sportowiec bez bomby.
Cóż, z konsekwencjami sportowymi jest tak, jak w jednej ze scen z filmu "Psy". "Czasy się zmieniają, ale pan zawsze zasiada w komisjach" :) Więc o tym, kto i jak będzie ukarany, decyduje ten pan, co zawsze zasiada w komisjach. Podobnie jak w przypadku walk niejakiego Alvareza o zwycięstwie na punkty też zawsze decydują panowie, którzy zawsze zasiadają w składzie sędziowskim na jego walkach.
Sprawa jest więc czysto biznesowa. Wielkie nazwiska przynoszące duże pieniądze nie wpadają wcale, prawie wcale albo w ostateczności są zawieszani na jakieś śmieszne okresy. Paradoksalnie - to samo dotyczy kompletnych nizin, które po prostu nie są testowane. Do czasu, kiedy nie pojawią się w gronie "kategorii pośredniej". Wtedy ponownie zbiera się wysoka komisja i pan zawsze zasiadający decyduje. Czy wpuścić typa na "bokserski Olimp", czy go wykopać na dwuletnie wakacje. Tak jak Wacha, Millera, Tepera, (prawdopodobnie też) Wawrzyka i dziesiątki innych.
jak w jednej ze scen z filmu "Psy"
*
*
*
Siadły Psy jednak co? Władziu Pasikowski potrai robić filmy i jest z tym prawdziwy. Tam nie ma nic przypadkowego. Każda rola, każdy dialog jest dokłdanie przemyslany. Zobacz to jak nowy dojrzewa przez cały film. Nie twierdzę, że to jest dobre, bo nie jest dobre. Został za szybko i zbyt młodo zrobiony szefem akcji, zawiódł i zgineli ludzie. W chwili zagrożenia życia wołał Franca, a nie swoją mamę. To są te detale. Możesz myśleć, że chuja o tym wiem, ale wiem. Nie podzielę się tym tutaj, ale mój Tata mi powiedział co było i jak było.
Dlatego też warto obejrzeć te filmy "dla dorosłych" i wyciągnąć z nich wnioski.
Stwierdzenie "siadły Psy" jest w moim przypadku nieadekwatne. Te "Psy" mam w sobie, miałem je jeszcze przed tym, zanim je w ogóle nakręcono. Tak jak każdy wychowanek dziewięćdziesiątek, który miał pecha być po niewłaściwej stronie ustroju. Albo mieć takich rodziców. I nie chodzi o podział komuna/niekomuna, tylko znacznie prostszy. Miał-nie miał. Moja rodzina akurat nie miała podczas gdy ja wręcz przeciwnie, strasznie chciałem MIEĆ. A jak się wtedy chciało mieć...
Właśnie dlatego z zacięciem godnym badacza obserwuję "młodszych". Wszystkie te "pokolenia Z", wszystkie te "płatki śniegu". Bo mnie naprawdę ciekawi, co zrobią, kiedy na przykład wybuchnie wojna. Ja na ten przykład jestem o to stosunkowo spokojny. Nawet już szlaki sobie poprzecierałem. Ale jak się ci dzisiejsi zderzą z życiem, cóż, ciekawe, co z nich zostanie. Po odarciu tego całego... czegoś, czym są teraz przesiąknięci :) Ale dosyć off-topowania.