ELLERBE: MUNGUIA JEST SZYTY NA MIARĘ DLA CANELO
Leonard Ellerbe przekonuje, iż układ stylów będzie premiował Saula Alvareza (60-2-2, 39 KO) podczas nadchodzącej potyczki z Jaime Munguią (43-0, 34 KO).
Młodszy z Meksykanów znany jest z mocnego parcia do przodu, co może być wodą na młyn dla starszego Canelo, który będzie miał wiele okazji, by kontrować ciosami na korpus.
- Jestem podekscytowany tą walką. To dobra okazja dla Canelo, by pokazać się w spektakularny sposób, podczas meksykańskiego święta, przed kibicami z całego świata. Jego bój z Munguią z pewnością przyniesie wiele rozrywki.
- Generalnie styl Munguii to parcie do przodu i dla mnie to świetna możliwość dla Canelo, by rozjechać go w jednostronny sposób. I tego właśnie się spodziewam, nokautu, czegoś, czym fani będą mogli się ekscytować.
- Munguia z jego stylem jest szyty na miarę dla Alvareza i będzie to jeden z lepszych występów Canelo w jego karierze - podsumował szef grupy Mayweather Promotions.
Oczywiście zawsze można wybrać rozwiązanie teologiczne i po prostu uznać, że Adelaide jest "w trójcy jedyna". W takim wypadku wystarczy dobrać odpowiedni umowny limit wagi w dniu walki (dla przeciwnika wielkiego Pięściarza) oraz rękawice. Z poszóstną wyściółką.
A do tego czasu... cóż, pozostaje się cieszyć z Yldrimów i Munguiów.
Stieczkin. Wiem że w Twojej głowie wyglądało to zabawniej pisząc to. No boki zrywać. Nie jest to jednak zabawne. Czasem tak jest, masz pewnie dobry humor w to niedzielne popołudnie, bo i fajna pogoda dopisała - ba, będzie jeszcze lepiej, ale trochę cringe wyszedł xD
Poważne pytanie - kto Twoim zdaniem będzie ciągnął "medialnie" boks po tym jak za 1-2 lata skończy się Alvarez? Ja też nie chcę kolejnego gościa, który sprzedaje bilety tylko dlatego, że się urodził i robienie sędziowskiej patologii uchodzi mu na sucho, bo "nie ma nikogo innego". Nawet jak Crawford by go pobił to sam Crawford jest za stary i zbyt cichy żeby zrobić różnicę na dłuższą metę. Ciekawy jestem Twojego zdania.
Moim zdaniem dla boksu w takiej formie, w jakiej obecnie się znajduje, nie ma nadziei. Albo prawie nie ma. Zbyt wiele nawarstwiło się w nim patologii. Spójrz sam, co my tu mamy, choćby na przykładzie naszego Alvareza.
- Oszustwa z wagą. Niby są kategorie wagowe, ale dzięki ważeniu w przededniu walki w ringu mogą stanąć naprzeciw siebie dwaj zawodnicy, których realna masa będzie różniła się o kilkanaście kilogramów. Patrz walka Haney vs Prograis. Ale i Alvarez niejedną cegiełkę tu dołożył.
- Lawirowanie. Z Gołowkinem zawalczę, jak już się zestarzeje, przedtem wezmę Khana, wytarganego z dwóch kategorii niżej. A podczas walki będzie różnica trzech, w porywach do czterech. Plus "czajenie się" całego topu. Aż ten albo inny zawodnik skończy karierę, pójdzie wyżej, przegra z kimś innym, złapie kontuzję czy wpadnie na koksie.
- Wałki sędziowskie. Tutaj Alvarez jest wręcz recydywistą. Ale jest też mnóstwo innych. Kowalew vs Ward, gdzie najpierw był wał a potem powinna być dyskwalifikacja za ciosy w dzwonki. Albo wszystkie walki Okolie z poważniejszymi przeciwnikami, do czasu kiedy ten zapaśnik nie rozstał się z Hearnem.
- Mnożenie pasków i półpaśców, pozwalanie wybrańcom (Charlo, Alvarez) na skakanie po kategoriach jak pasikoniki, bez konieczności zwakowania pasów. Albo pozwalanie na kiszenie pasa dwa lata i więcej bez obrony. Kibice naprawdę to widzą.
- Freaki. Czyli pan Fury, zamiast walczyć z kimś na swoim poziomie wychodzi do debiutanta Ngounnu. Mając w trąbie wszelkie federacyjne drabinki i tego typu bezdety.
- Doping dla najbardziej zasłużonych. Nielegalne środki? Cóż, jeśli jesteś Wachem, wylatujesz na dwa lata. Ale jak jesteś Alvarezem, to cię zawieszają na pół roku. Akurat, żeby trzy miechy odpocząć i zrobić trzymiesięczny obóz. To samo z młodym Bennem, chociaż nie wiem, na czym w końcu stanęło. Śmiesznym zawieszeniu czy ogłoszeniu "niewinności".
- O bumobijtwie i "bumoprodukcji" (Hrgović vs DeMori) czy angielskich przerwaniach nawet szkoda gadać.
Efekt jest taki, że na przykład ja oglądam już niemal wyłącznie gale organizowane przez pana Ekscelencję, bo on się nie pierniczy przy robocie i proponuje mniej więcej takie zestawienia, jakie życzyłbym sobie oglądać. Pewnie dlatego chodzą tam niemal wyłącznie walki w kategoriach, w których "suszenie" nie ma aż takiego znaczenia. W zasadzie można by orzec, że Petro-Ekscelencja jest ostatnią nadzieją boksu zawodowego. Tyle że nie jest, bo i jemu zaraz skończy się kasa. Saudowie przeinwestowali w idiotyzmy (Miasto-Linia i inne). Jeszcze parę lat i staną na progu dużego buntu społecznego, który zmiecie również fajne zestawienia bokserskie.
Podsumowując, jeśli boks zawodowy się nie zreformuje, to zejdzie do niszy. Odpłynie kasa i może wtedy coś się ruszy w kwestii wszystkim wymienionych przeze mnie grzeszków.
Dalej nie odpowiedziałeś jednak na pierwsze pytanie - widzisz kogoś? Ja nie widzę? Nisza. Mason, może, bo wydaje się być next big thing, ale do tego droga daleka i weryfikacja jeszcze dłuższa. Nie ma już charakterów, a przynajmniej ja ich nie widzę poza tymi, którzy z boksu się zaraz zawiną. Trochę dołek się zrobił.
Boks nie potrzebuje Canelo do ciagniecia go. Boks potrzebuje sportu w sporcie.
Ja tam juz nawet nie mam zali do Alvareza, ze ma 33 lata, swoje przewalczyl, przetrenowal i nie chce mu sie ryzykowac. Mnie to akurat oburzalo jak kilka lat unikal Golowkina, wiedzac ze jest mlodszy i Giena sie pierwszy boksersko zestarzeje.
Dlatego dzis jestem "przywkniety" do strategii Canelo, podpatrzobej notabene u Mayweathera. Ba, zeby bylo smieszniej, caly styl Canelo to KOPIA GOLOWKINA (skracanie ringu, bomby na schaby,na leb). Canelo jest zlepkiem - nie ma w nim oryginalnosci. I pisze to, choc bokser to bez watpienia wysmienity i dokonania szacun.
Ale lepiej zeby boks przywrocil zdrowe reguly, walki najlepszych z najlepszymi. Dzis tych najlepszych jest bardzo malo, wiec niech robia trylogie pomiedzy topem. Jeden Canelo boksu nie zbawi ..choc napeeno finansowo zbawial wszystkie federacje;)
A po co boksowi zawodowemu jakiś "złoty cielec" w rodzaju Canela czy Ryjana? Takie postacie szkodzą boksowi, choć to może nie ich wina (w każdym razie nie tylko ich wina). Nikt nie będzie musiał "ciągnąć" boksu, jeśli będzie w miarę uczciwa rywalizacja i mistrzami będą rzeczywiście najlepsi, a nie sztucznie wykreowani. Ludzie z przyjemnością obejrzą pojedynki (i zapłacą za ich oglądanie), w których nie będzie z góry wiadomo, kto wygra. Nawiasem to co mamy w zawodowym boksie, to wcale nie jest wolny rynek, jak często usprawiedliwiają swoje machinacje promotorzy. Uczciwy biznes to mamy w piłce nożnej, tenisie, koszykówce itp itd. W boksie mamy kartel i monopolistyczną zmowę, która wolny rynek niszczy. I tylko należy się dziwić, że władze to tolerują, bo wystarczyłaby jedna przemyślana akcja jakiegoś FBI (lub innej służby), by całą tę złodziejską bandę wsadzić na długie lata za kraty z mocnymi dowodami oszustwa, korupcji i innych przestępstw.
Boks powinien bronić się sam. A nie za pomocą jakiegoś tam konkretnego "ambasadora" w stylu Canelo. W czasach, w których walczyli Hagler, Hearns, Leonard czy Duran taka karykatura jak Alvarez nie występowała, a jakie były walki - wiadomo.
Canelo to nie silnik boksu, tylko silnik jego patologii. Koniem pociągowym był Ali, ze względu na całokształt. Był nim też Tyson, ze względu na tę zwierzęcość. Ale i bez nich boks radził sobie nieźle. A teraz? Oszust krętacza cwaniakiem pogania. Z prestiżowej dyscypliny zrobił się wrestling. Za to z super-prestiżową kasą. Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby Alvarez przegrał z Munguią. Jeśli to nie jest wrestling, to już nie wiem, co nim jest. I potem jeszcze płacz, że się ludzie przerzucają na freaki. Jasne, że to robią, przynajmniej jest jakaś niewiadoma. Kto wygra? 200 kilowa wąsata baba czy stojący naprzeciwko niej 50-kilowy, półwiekowy heroinista?
I tyle. A mi pozostała już tylko ironia.
Boks nie potrzebuje Canelo do ciagniecia go. Boks potrzebuje sportu w sporcie.
*
*
Boks zawsze potrzebował kogoś do ciągnięcia go. Kiedyś bycie mistrzem HW było określane jako bycie mistrzem "sportu". Sportu całego. Nikt wtedy nie patrzył na przewracających się piłkarzyków grających swoje role po lekkim łokciu czy podcięciu. Kiedyś walka o mistrzostwo świata wagi ciężkiej znaczyło coś. Kiedyś to był king of the world. The baddest man on the planet. Dzisiaj to jest temat do przemilczenia, a HW Champ of the world nazywany jest belt holder. Dlatego, że nie ma nikogo do ciągnięcia go. Sport w sporcie zawsze szedł w parze, ale teraz odszedł na drugi plan i to jest problem z czym się absolutnie zgadzam.
Autor komentarza: gerlach Data: 28-04-2024 18:37:23
Dlatego dzis jestem "przywkniety" do strategii Canelo, podpatrzobej notabene u Mayweathera. Ba, zeby bylo smieszniej, caly styl Canelo to KOPIA GOLOWKINA (skracanie ringu, bomby na schaby,na leb). Canelo jest zlepkiem - nie ma w nim oryginalnosci. I pisze to, choc bokser to bez watpienia wysmienity i dokonania szacun.
*
*
Masz ze mną problem tutaj. Duży, wymień tych starców (w liczbie mnogiej, których tak brał Mayweather). Mayweather miał tę klasę, że nie kazał się odchudzać ODLH czy Cotto tylko wziął normalne walki. Canelo moim zdaniem przypomina bardziej Pacquiao niż Mayweathera. Kopia Gołowkina to jest już w ogóle odlot.
A po co boksowi zawodowemu jakiś "złoty cielec" w rodzaju Canela czy Ryjana? Takie postacie szkodzą boksowi, choć to może nie ich wina (w każdym razie nie tylko ich wina). Nikt nie będzie musiał "ciągnąć" boksu, jeśli będzie w miarę uczciwa rywalizacja i mistrzami będą rzeczywiście najlepsi, a nie sztucznie wykreowani. Ludzie z przyjemnością obejrzą pojedynki (i zapłacą za ich oglądanie), w których nie będzie z góry wiadomo, kto wygra.
*
*
Hugo, szanuję Cię, bo jesteś starszy i w życiu widziałeś dużo więcej niż ja, ale tutaj piszesz o sobie, o mnie i o kilku-kilkuset userów w skali world-wide. Ty nie piszesz o "ludziach", piszesz o "ludziach" jakich chciałbyś ich widzeć. Tymczasem ludzie oglądają FAME MMA, PRIME MMA, Clout MMA i inne MMA oraz friki. Nikogo nie obchodzi sport! Nikogo poza garstką kibiców. Żeby coś zrobić musi być złoty cielec tylko taki cielec jak Mayweather, który swoją rozszczekaną gębą i skillsami potrafi zrobić przeciwieństwo tegi na co ludzie przyszli i posadzili tyłki na siedzeniach licząc na to, że jednak ktoś da mu KO. Tak samo jak ludzie przychodzili na Tysona wiedząc, że płacąć XXXk za bilet za długo to nie potrwa, bo zobaczą przemoc i prymitywny instynkt jaskinowca, który wychodzi do ringu żeby zabić.
Autor komentarza: HugoData: 28-04-2024 18:50:28
Oszustwa, korupcja i innych przestępsta.
*
*
Chcesz ze mną zaczynać tę rozmowę czy wystarczy Ci to co powiedzieli Kliczko po spotkaniu się z Donem Kingiem czyli zderzeniu EU-East z EU-West i jak to podsumowali? Oszustwo, korupcja i przestępstwa są nieodłączną częścią boksu - 'teraz' robi się to w białych rękawiczkach i taka jest to tylko różnica. Rozumiem, że wcześniej też tym tak otwarcie gardziłeś?
Boks powinien bronić się sam. A nie za pomocą jakiegoś tam konkretnego "ambasadora" w stylu Canelo. W czasach, w których walczyli Hagler, Hearns, Leonard czy Duran taka karykatura jak Alvarez nie występowała, a jakie były walki - wiadomo.
*
*
Kto to jest Hagler, Hearns, Leonard i Duran jak nie ambasadorzy boksu. Jak nie geniusze, którym dane było walczyć między sobą i robić historię boksu? O tym właśnie piszę, to są właśnie ambasadorzy, to są te "złote cielce", o których pisze Hugo. Takich ludzi potrzebujemy żeby to się kręciło. Przypominam, w pierwszym komentarzu na ten temat pisałem:
"kto Twoim zdaniem będzie ciągnął "medialnie" boks po tym jak za 1-2 lata skończy się Alvarez? Ja też nie chcę kolejnego gościa, który sprzedaje bilety tylko dlatego, że się urodził i robienie sędziowskiej patologii uchodzi mu na sucho, bo "nie ma nikogo innego"
Czy ktoś z nich wpisuje się w to? Nie. No właśnie, ja chcę kogoś takiego oglądać i kogoś kto będzie ciągnął boks. Stwierdzam jednocześnie suchy fakt, że po odejściu Alvareza (choć też nazywam go patologią) nie widać nikogo na horyzoncie kto ten boks będzie jeszcze "ciągnął". Choć to nie jest mój wymarzony gość do "ciągnięcia boksu" to dzisiaj go jednak "ciągnie".
Autor komentarza: Stieczkin Data: 28-04-2024 18:50:56
Canelo to nie silnik boksu, tylko silnik jego patologii. Koniem pociągowym był Ali, ze względu na całokształt. Był nim też Tyson, ze względu na tę zwierzęcość. Ale i bez nich boks radził sobie nieźle. A teraz? Oszust krętacza cwaniakiem pogania. Z prestiżowej dyscypliny zrobił się wrestling. Za to z super-prestiżową kasą. Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby Alvarez przegrał z Munguią. Jeśli to nie jest wrestling, to już nie wiem, co nim jest. I potem jeszcze płacz, że się ludzie przerzucają na freaki. Jasne, że to robią, przynajmniej jest jakaś niewiadoma. Kto wygra? 200 kilowa wąsata baba czy stojący naprzeciwko niej 50-kilowy, półwiekowy heroinista?
I tyle. A mi pozostała już tylko ironia.
*
*
Oni to wiedzą kocie.