PRZYGNĘBIONY HANEY: BIJMY SIĘ PONOWNIE
- Wrócę do gry - zapowiada przygnębiony Devin Haney (31-1, 15 KO), który kilka godzin temu poniósł pierwszą w swojej karierze porażkę.
RYAN GARCIA: PIŁEM KAŻDEGO DNIA, A I TAK POKONAŁEM HANEYA >>>
Nie da się ukryć - porażka byłego króla wagi lekkiej ze skazywanym na porażkę Ryanem Garcią (25-1, 20 KO) stanowi nie lada niespodziankę. Zaskoczył również przebieg - faworyzowany Haney trzykrotnie leżał na deskach i dał się trafić aż 106 razy.
- Jestem rozczarowany swoim występem. Pokazałem chociaż, że jestem prawdziwym mistrzem i wróciłem do gry po nokdaunach - stwierdził pięściarz o pseudonimie "Marzenie".
- Przygotowywaliśmy się na ten lewy sierpowy, ale po wejściu do ringu wchodziłem na niego raz za razem. Dałem mu szansę i liczę, że ją odda. Nie zrobił wagi, więc nadal jestem mistrzem. Możemy zmierzyć się ze sobą kolejny raz - podsumował 25-latek.
No ale nie da się go ocenić jednoznacznie pozytywnie bo po walce z Łomą ani się ie zająknął że być może nie był lepszy tamtego wieczora. Ale z drugiej stron któż potrafi się do tego przyznać komu przyznano zwycięstwo? Chyba nikt lub prawie nikt.
Ne wiem który z nich czy Haney czy Garcia bardziej pieprzyli głupoty przed tą walką, ale z tego co widziałem gorzej się zachowywał Garcia, więc ja tu nie widzę powodu by się wyżywać na Haneyu.
Ogólnie było mi obojętne który wygra, no a sama walka bardzo ekscytująca.
Pierwszy przypadek jaki mi przychodzi do glowy, to debiut Gamrota w UFC, tam jego rywal wygral, ale po werdykcie w wywiadzie przyznal, ze ta walke przegral i Gamrot powinien wygrac ta walke.
Ciekawe, zapewne są właśnie takie jednostkowe przypadki. A zastanawiam się czy byloby takich więcej gdyby nie to że takie wyznanie mogłoby podważyć pracę sędziów i ludzi którzy chcą dla zawodnika(i dla siebie) "dobrze".