ZMIANY W SZTABIE CAMPBELLA HATTONA
W poprzedni weekend Campbell Hatton (14-1, 5 KO) doznał pierwszej porażki w karierze. Teraz poczyni duże zmiany, choć rozstania odbywają się w przyjacielskich stosunkach.
Campbell nie chciał trenować pod okiem legendarnego ojca Ricky'ego, dlatego stery nad jego karierą przyjął gorszy z braci, ale również mocny swego czasu pięściarz - wujek Matthew Hatton. Po serii zwycięstw przyszła w końcu porażka. Pierwszą przeszkodą nie do przejścia okazał się James Flint (14-1-2, 3 KO). Po niej następują roszady.
- To była świetna wspólna podróż przez siedem lat. Dobrze będę ją wspominał. Zawsze traktowałem go priorytetowo i to się nie zmieni, ale to odpowiedni czas, aby Cambell ruszył dalej swoją drogą. Przyszłość jest w jego rękach - stwierdził Matthew Hatton.
Na ten moment nie wiadomo jeszcze, kto zmieni wujka Campbella w narożniku i kto poprowadzi go w kolejnym etapie kariery.
W boksie i ogólnie w sportach to się nie sprawdza. To znaczy owszem, działałoby, gdyby wdrożyć coś na kształt eugeniki. Czyli załóżmy taki Hatton ojciec związałby się może niekoniecznie z pięściarką, ale na przykład gimnastyczką sportową, to ich syn czysto teoretycznie miałby predyspozycje do boksu porównywalne z ojcem. Ale tak bywa rzadko. Do tego dochodzą kwestie mentalne.
Dlatego zawód prawnika czy lekarza z ojca na syna odziedziczyć łatwiej a zawodowego boksera już nie. Bo prawnicy i lekarze to kasty. Przez całe dzieciństwo są otoczeni pracą rodziców, potem idą na studia prawnicze/medyczne, bo tak zazwyczaj jest, tam znajdują sobie małżonków i masz eugenikę w czystej postaci. A u sportowców bywa różnie. U piłkarzy obowiązuje ustalony model "piłkarz-modelka" a u zawodowych bokserów pewnie bokser-najcwańsza :)