FRAZER CLARKE CHCE POBIĆ WARDLEYA I RUSZYĆ NA BLISKI WSCHÓD
Fabio Wardley (17-0, 16 KO) ma już dużą walkę w Arabii Saudyjskiej za sobą. Podobnym torem chce iść Frazer Clarke (8-0, 6 KO). Ale najpierw musi pobić wspomnianego Wardleya.
Panowie skrzyżują rękawice w niedzielny wieczór w Londynie. Wardley w poprzednim starcie, pod koniec października, podczas wielkiej gali w Rijadzie zastopował w siódmej rundzie Davida Adeleye, dominując go w zasadzie od pierwszego gongu. Tym razem stanie jednak naprzeciw medalisty olimpijskiego wagi super ciężkiej z Tokio (2021).
- Każdy zawodnik marzy o mistrzowskich tytułach i wszyscy do tego dążymy. Ale krok po kroku. Najpierw trzeba zdobyć tytuł brytyjski, następnie Wspólnoty Brytyjskiej, a dopiero potem można celować w pasy mistrza świata. To dobra walka. Przegrany staje w miejscu, ale to nie koniec jego szans, natomiast wygrany robi duży krok naprzód. Wierzę, że zarówno ja jak i Wardley możemy dojść bardzo daleko. Teraz te najważniejsze walki rozgrywają się na Bliskim Wschodzie, dlatego bardzo chciałbym tam niedługo wystąpić. Póki co muszę zbudować swoją pozycję "w domu", a potem będę mógł zawalczyć w Arabii Saudyjskiej. To da mi wygrana w najbliższym pojedynku - powiedział Clarke, który na całym dystansie zaboksował tylko z Polakami, Kamilem Sokołowkim (PKT 6) oraz Mariuszem Wachem Wachem (PKT 10).
Clarke z kolei jest bardzo mało wyrazisty. Półtora roku temu podejrzewałem, że to może być niezły kozak, tylko schowany w cieniu Joshuy, ale marne występy z Sokołowskim czy Espindolą naruszyły to przekonanie. Stąd nadal jakbym mia stawiać, to raczej że Wardley go w końcu zamęczy na dystansie. Jednak widzę także całkiem spore szanse, że Clarke - wielki i silny 120 kg chłop z niezłą techniką - nie da się stłamsić fizycznie i ogra Wardleya przewagą umiejętności bokserskich, bo te ma niewątpliwie większe.
Ogólnie super walka, z gatunku takich, co nie idą na pierwsze strony gazet, ale są super interesujące.