SKANDAL I ROZRÓBY W KOSZALINIE (KOWNACKI vs MEYNA)
Wielkie chłopy i jeszcze większe, niezdrowe emocje. Musiała interweniować ochrona, bo pachniało wielką rozróbą.
Naprzeciw siebie stanęli Artur Bizewski (9-0, 4 KO) i debiutujący w boksie zawodnik MMA Marcin Sianos (0-1). Początek zaskakujący - Sianos trafił prawym sierpem i zamroczył rywala. Ten jednak szybko opanował kryzys i pod koniec rundy to on wstrząsnął przeciwnikiem.
Na początku drugiej Sianos trafił prawą ręką, wszedł w nogi Artura, usiadł na nim i dwukrotnie uderzył łokciem. Musiało to skończyć się dyskwalifikacją. I tak było, ale wierna grupa kibiców Bizewskiego ruszyła na ring, by dopaść Sianosa i wymierzyć mu karę. Interweniowała ochrona, która nie dawała rady opanować tego chaosu. Na szczęście sam Artur zaapelował do swoich kumpli i uratował galę.
- Frajerski numer. Do tej pory miałem do niego szacunek, ale tak się k***a nie robi. Chu***o! - mówił po wszystkim wściekły tryumfator.
Ale tutaj było ewidentnie frajerskie zachowanie że strony Sianosa.
Drugi Briedis.
Nawet Mameda nie oszczędziła ta zaraza.