PARYŻ 2024: LEGENDA BOKSU NIE OTRZYMA 'DZIKIEJ KARTY'
Marzenia Manny'ego Pacquiao (62-8-2, 39 KO) o starcie na Igrzyskach Olimpijskich legły w gruzach. Legenda boksu nie otrzyma "dzikiej karty" na start w Paryżu.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) oficjalnie odrzucił prośbę Filipin o umieszczenia "Pac-Mana" w składzie na turniej olimpijski. Chodzi oczywiście limit wieku. Górna granica to 40 lat, podczas gdy doskonały Filipińczyk pod koniec zeszłego roku obchodził 45. urodziny.
Nie było szans na start w kwalifikacjach, Filipińczycy mieli jednak nadzieję na przyznanie jednej z pięciu "dzikich kart". Przypomnijmy, że na poprzednich igrzyskach - w Tokio (2021) - brązowy medal dla Filipin w boksie w wadze średniej (75kg) zdobył Eumir Marcial.
- Moim największym pragnieniem płynącym wprost z serca jest złoto olimpijskie. Kiedy w młodym wieku zaczynałem boksować, największym marzeniem było zostanie olimpijczykiem. Z wielką ekscytacją czekam więc na ten moment - mówił kilka miesięcy temu Pacquiao.
Z jednej strony masz rację, ale jeśli spojrzeć na to z marketingowego punktu widzenia to występ Pacmana na IO to byłby strzał w dziesiątkę.
Oglądalność boksu na IO by wzrosła niesamowicie na całym świecie, a co za tym idzie rozpoznawalność innych zawodników.
Wzrosłaby, albo i nie. Pacquiao przez całe życie boksował jako zawodowiec. A teraz ma 45 lat a jego organizm przywykł do zawodowych przygotowań. Czyli - ledwo ledwo zrobić wagę na "ceremonię ważenia" a następnego dnia już wesoło śmigać o trzy kategorie wyżej. Na IO tego nie ma. Tam masz wagę w dniu walki, jak jej nie zrobisz, dostajesz kopa. Kolejna waga przed następną walką, czyli na przykład w kolejnym dniu.
I co? Myślisz że 45 latek przy takim układzie zrobi choćby super welter? Takiego wała! Zrobi średnią. Ledwo. A w średniej spotka młodych byczków po 185 cm wzrostu, którzy tę wagę robią, bo mają po 24 lata. I rozstrzelają staruszka na dystans, bo będzie biedak wysuszony i nieprzyzwyczajony do walk amatorskich. Skończyłoby się to wcześniej, niż zaczęło. Dlatego nie dostał tej dzikiej karty.
Tak, kosztem jakiegoś amatora, którego kariera zostałaby złamana w nierównej walce z profesjonalnym rozpierdalaczem.
Pomysł profesjonalistów na olimpiadzie jest poroniony od samego początku.
Mogli go puścić na IO i spełniłby marzenia.
Ponieważ limit wieku do boksowania w boksie amatorskim wynosi 40 lat. I został on tak ustalony między innymi właśnie po to, żeby jacyś zawodowcy na wylocie nie zabierali miejsc na olimpiadach młodym facetom, którzy dzięki temu mogą zdobyć jakąś odskocznię do swoich karier.
Marzenia? Nikt nie bronił Pacquiao w ich realizacji w 2015, po porażce z Floydem. Wtedy mógł spokojnie wziąć udział w kwalifikacjach, zakwalifikować się i w 2016 pojechać sobie do Rio. Bo właśnie na tej Olimpiadzie zawodowcy mogli już boksować. Ale nie, wtedy się jakoś nie chciało, chociaż Pacquiao kasy miał tyle, że mógł nią w piecu palić i nie musiał brać rewanżu z Bradleyem.
Ale wtedy jakoś tak było mu z Olimpiadą nie po drodze. Dopiero po wpierdolu od Ugasa odkrył, że tak w zasadzie to jest uzależniony od mocnej adrenaliny i wymyślił, że złoty medal igrzysk dostarczy mu odpowiednich emocji. Stąd to domaganie się "dzikiej karty". I żeby było jasne, nie kwestionuję tu wielkości Pacquiao a jego nieumiejętność definitywnego zejścia z bokserskiej sceny. Kolejny dziadek z syndromem RJJ.