POWIETKIN GOTÓW WRÓCIĆ Z EMERYTURY NA TRZECIĄ WALKĘ Z WHYTE'EM
Aleksander Powietkin (36-3-1, 25 KO) zakończył karierę dwoma walkami z Dillianem Whyte'em (29-3, 19 KO). Teraz nie wyklucza powrotu ze sportowej emerytury, by dokończyć z Brytyjczykiem trylogię.
W sierpniu 2020 roku przegrywający wyraźnie po czterech rundach Rosjanin, który wcześniej dwukrotnie wstawał z desek, niespodziewanie w piątej odsłonie lewym hakiem na szczękę znokautował Whyte'a. Ten wziął jednak rewanż w marcu 2021 roku (TKO 4). Po tamtej walce "Sasza" zawiesił rękawice na kołku, zaś Whye przegrał walkę o pas WBC z Tysonem Furym (TKO 6), by odbudować się punktowym zwycięstwem nad Jermaine'em Franklinem. W zeszłym roku miał wyjść do walki z Anthonym Joshuą, lecz złapany na zakazanych środkach wspomagających został z tej potyczki wykluczony.
Jeden pozostaje na sportowej emeryturze, drugi jest zawieszony, ale mistrz olimpijski wagi super ciężkiej z Aten (2004) liczy na trzecią odsłonę tej rywalizacji.
- Chętnie potrenuję i posparuję z Kevinem Johnsonem. A jeśli zdrowie pozwoli, chętnie również wrócę na ring i znów spotkam się z Whyte'em. Muszę uporać się z nim raz na zawsze. Przed rewanżem bardzo ciężko przeszedłem koronawirusa, co miało duży wpływ na mój wzrok. Prawie nic wtedy nie widziałem. Miałem ograniczoną widoczność na boki i nie wiedziałem żadnych sierpów lecących na mnie z boku. Teraz wracam do zdrowia, wzrok mi się poprawił i choć nie jest jeszcze do końca dobrze, to i tak znacznie lepiej niż wtedy. Nieustannie biorę leki i regularnie się badam. Za dwa tygodnie czeka mnie kolejne badanie. Jeśli zdrowie na to pozwoli, będę chciał zawalczyć z Whyte'em - powiedział Powietkin.
Zgadzam się z Twoimi twierdzeniami co do Powietkina w pierwszych kilku zdaniach. Powietkin jest jednak moim zdaniem mocno podejrzany. Nie chodzi o żadne substancje i rosyjskie łyżwiarki oraz lekkoatletyczki, po których tak odżył po Kliczce. Bardziej o fakt jak to był on wyśmiewany i praktycznie szykanowany jako niepokonany fighter. Robot Wład robił sobie z niego jaja pozując z plakatem gdzie prezentując swoje niesamowite poczucie humoru był na tyle odważny, że (uwaga), podmalował Powietkinowi oko, po tym jak ten odmówił wzięcia udziału w tym spotkaniu - znowu ta sama śpiewka tutaj i "zesranko".
Jeden z moich ulubionych zawodników to mocne słowa. Zachodzę w głowę i nie wiem - choć oglądałem z nim wszystko. Czym Ci tak zaimponował? Po zdobyciu vice-mistrza z Czagajewem wziął Boswella - ludzie się wtedy wręcz zastanawiali skąd on go wziął i po chuj? Fala krytyki wtedy była (uzasadniona). Danie dupy z Huckiem, którego to na papierze Powietkin powinien był wziąć do szkoły i rozstrzelać, no rozwalić po prostu takiego chama bez techniki mając dodatkowo taką przewagę w fizyczności. Zamiast tego zrobił się czerwony na mordzie od przyjętych ciosów i spuchł kondycyjnie w szarpaninie z bokserskim chamem, który całkowicie narzucił mu swój styl. Luis Pabon od tej walki jest na mojej czarnej liście - definicja pozwalania bokserom na wszystko oraz przymykania oka na najgorsze kurestwo w ringu czyli bicie w tył głowy. Hasim Rahman - jak się nad tym zastanowić to chyba było to najgorsze przegięcie pały od czasów Berbick-Ali. Nie wiem Rocky, trochę rozczarowanie jak piszesz o nim per "jeden z moich ulubionych zawodników".
Jak ma mistrza IO mocne 3+
Szkoda tylko że nikt nie powiedział Takamowi, że w boksie można zadawć więcej niż 2 ciosy.:)
Jeden z moich ulubionych zawodników, dodam, że w HW w tamtym czasie.
W erze Kliczko brak było zawodników dostarczających jakichkolwiek emocji, przy jednoczesnym wysokim poziomie sportowym. Sasza był jednym z nielicznych, którzy wpisywali się w te kryteria.
Do tego zawsze lubiłem ofensywnych zawodników i postawę stosowaną przez pięściarzy z byłego bloku wschodniego, czyli chłód, spokój i opanowanie. Nigdy nie byłem fanem trashtalk'u w amerykańskim stylu, mając pełną świadomość, że jest przydatna przy promowaniu walk. To nie moja estetyka.
Jeśli chodzi natomiast o walki w których mi zaimponował, to były to walki z:
1. Chambersem, którego zawsze ceniłem,
2. Czagajewem,
3. Takamem
Do tego nokauty w jego wykonaniu były zawsze bardzo widowiskowe. Takiego Pereza czy Whyte'a zgasił jak pety, zresztą nie tylko ich.
Jeśli chodzi o walkę Ortiza z BJ, to faktycznie było to starcie, które momentami oglądałem na stojąco. Jego walka z Saszą byłaby epicka.
Ja na te walki patrzyłem inaczej. Chambers był moim zdaniem dużym testem dla Saszy, który przeszedł na 4. KO na Chambersie się nie spodziewałem, a zawsze go ceniłem, więc ta wygrana na pełnym dystansie była dla mnie potwierdzeniem, że Sasza na pro będzie sobie dobrze radził. Swoją drogą ten sam Eddie jedną ręką "prawie" wypunktował Adamka.
@Sikso4
Czas Saszy przypadł na erę K2, więc nie tak łatwo było wywalczyć pas. Walka z AJ natomiast przyszła już trochę za późno. Z perspektywy czasu uważam, że gdyby nie złapali go na meldonium przed walką z Wilderem, to zostałby mistrzem WBC.