WILDER TŁUMACZY SIĘ Z PORAŻKI Z PARKEREM
Deontay Wilder (43-3-1, 42 KO) znany jest z dwóch rzeczy - piorunującej bomby z prawej ręki oraz absurdalnych wymówek po swoich niepowodzeniach. Oto kolejny wykład "Brązowego Bombardiera".
Oczywiście były champion WBC wagi ciężkiej mówił dużo głupsze rzeczy niż teraz, warto jednak odnotować wymówkę o punktowej porażce z Josephem Parkerem (34-3, 23 KO), do której rzekomo miał trenować tylko przez trzy tygodnie. I to z przeszkodami.
- To była nudna walka, tak naprawdę nic się w niej nie wydarzyło. Następnego dnia od razu wróciłem do treningów. Parker nic nie zrobił, po prostu kilka razy kilka razy zrobił trochę szumu. Podczas obozu musiałem dwa razy przerwać go na 20-godzinną podróż, podczas gdy reszta zawodników siedziała w Europie, mając przed sobą 2-3 godziny lotu. Nie narzekam, mówię tylko, przez co musiałem przejść podczas przygotowań - powiedział Wilder.
Cóż, walka Joshua vs Ngannou dopiero 8 marca, a Ngannou już od kilku tygodni trenuje w Arabii Saudyjskiej. Może więc warto byłoby na przyszłość poważnie potrenować panie Wilder...?
Gdyż jest to podobno bokser zawodowy. Boks, to jego zawód. A on nie dość, że odwalił fuszerkę, prezentując zleceniodawcom drętwy spektakl, to jeszcze teraz otarcie przyznaje się do olania przygotowań.
Stieczkin, ty boksowałeś to pewnie wiesz, jak się czujesz nawet po nieudanym sparingu, nawet to może siąść na głowę, a co dopiero walka.
Więc bawełna jaki by nie był i czego by nie gadał tym mnie nie zbulwersuje, najwyżej rozbawi
Wypadałoby obejrzeć walkę o której się pisze. Parker uciekał? A to ciekawe xD
No i skoro jemu nie przynosi chluby te zwycięstwo to co powinien czuć Wilder który trafił ponad 2 x mniej ciosów i miewał rundy w których nawet jabem jednym nie trafił.
A i Wilder miał bardzo dobrą kondycję w tej walce. Przeskakal 12 rund a po całej walce nie wyglądał nawet na mocno zmęczonego.
Dużo się ruszał. Szkoda tylko że nic z tego nie wynikało.
Tak więc jak zwykle kulą w płot kolego. Z niczym nie trafiłeś.
Owszem, boksowałem, co więcej, nadal uprawiam sztuki walki, choć czysty boks to już nie jest. Ale nie chciałbym się wypowiadać o Wilderze ze swojego punktu widzenia. Osobiście uważam, że Deontay ma psychikę niedojrzałego gówniarza ze słabym mentalem. Dopóki wszystko idzie dobrze, to się puszy, nadyma i jest królem świata. Ale jak idzie źle, to szuka wymówek, przy czym winni są wszyscy dookoła, tylko nie on. W czym utwierdza go świta potakiwaczy i przydupasów, którymi się otacza.
Dla ludzi z mocnym mentalem "nieudany sparing" czy nieudana walka jest motywacją. Taki człowiek zaczyna się zastanawiać, co ON zrobił źle i co ON ma zrobić, żeby było lepiej. Sam przeanalizuje, gdzie popełnił błąd, ewentualnie s kimś się skonsultuje, ale będzie pracował na sobie. A gówniarz będzie szukał wymówek. Zbyt ciężki strój, trener mnie otruł, przeciwnik wsadził wolfram do rękawic, olałem treningi bo mając pół roku na przygotowania musiałem 20 godzin spędzić w samolocie. I tak mnie to zmęczyło, że musiałem wszystko olać. Wilder to 40-letni przedszkolak.
Moze i bedzie ubijal jakis tam trzecioligowcow, ale z czolowka boi sie ryzyka, wychodza jego ograniczenia
mi tam tylko o to chodzi, że ludzka psychika np tak obrzydliwie słabych i nierozwiniętych emocjonalnie jednostek może tego tłumaczenia potrzebować i przynieść dobry skutek Wilderowi. Po drugiej walce z Furym odpłynął zupełnie, ale do trzeciej walki wyszedł po zwycięstwo, mentalnie był gotowy w ringu zginać. Więc może zadziała i tym razem po walce z Parkerem, jak zwali winę na cokolwiek innego niż siebie, nawet za cenę twojego potępienia :D
Nie mam "tak zajebiście silnej psychiki", żeby z wyższością wypowiadać się o cienkim mistrzu świata. Mam mocną, ale nie niezłomną. Wiem, po czym i od czego się sypie. Do tego znam własne ograniczenia, a jest ich mnóstwo, gdyż w kontekście warunków fizycznych moi rodzice zdecydowanie ustępują rodzicom Wildera w kwestii genów przekazanych potomkowi :). Dlatego z wyższością mogę się o nim wypowiadać wyłącznie w sferze intelektualnej. Tak, jestem stuprocentowo pewien swojej umysłowej wyższości nad Wilderem.
Coś tam trenowałem przez ponad 30 lat, więc z tej perspektywy uzurpuję sobie prawo do własnego zdania. Które tu wyraziłem. Gdyby Wilder nie był mentalnym szczylem, to nie zachowywałby się jak szczyl. Tymczasem on albo wymyśla kocopoły albo się obraża jak nastoletnia panienka. Jednocześnie deprecjonując Parkera, też byłego mistrza, który może niezbyt spektakularnie, ale "pogonił Wilderowi kota".
Czy zwalanie na innych "zadziała"? Moim zdaniem już nie. Owszem, Wilder może spektakularnie gromić facetów idealnie skrojonych pod siebie. Czyli powolnych, nieruchawych kloców o statusie journeymana albo jakichś bumów, którzy przegrywają z nim walkę już w szatni a Wilder tylko kończy robotę finalną bombą z prawej. Natomiast faceci nawet w stylu Kabayela już go ogrywają. Tym bardziej, że Deontay otoczył się "złym towarzystwem", do tego na moje oko regularnie odurza się jakimś syfem. Co się byłym mistrzom bardzo często zdarza. I też świadczy co nieco o psychice.
W kwestii poprawienia psychiki polecam świetnego terapeutę- Jarosław Psikuta.