ANDY RUIZ: MODLIŁEM SIĘ O PORAŻKĘ WILDERA, KARMA WRACA
Zwycięstwo Josepha Parkera (34-3, 23 KO) nad Deontayem Wilderem (43-3-1, 42 KO) najbardziej - poza samym Parkerem - ucieszyło Andy'ego Ruiza (35-2, 22 KO).
Meksykanin - nieaktywny od blisko szesnastu miesięcy - bardzo długo negocjował walkę z Wilderem. Ten jednak domagał się podziału zysku bardzo korzystnego dla siebie, twierdząc, iż pozycja marketingowa Meksykanina jest niska i zasługuje na maksymalnie 30% zarobionych pieniędzy. "Niszczyciel" początkowo chciał dzielić pieniądze po równo, potem zgodził się na małe ustępstwa, ale nie w stosunku 30/70. Ostatecznie Wilder zawalczył w Arabii Saudyjskiej, lecz wpadka z Parkerem kosztowała go 50 milionów dolarów! Bo tyle właśnie miał dostać za potyczkę z Anthonym Joshuą 9 marca. Wszystko było dogadane, wystarczyło tylko pokonać Parkera...
Ruiz sporo nasłuchał się z ust Wildera na swój temat. Dlatego teraz, po jego wpadce, wydaje się być zachwycony.
- Wręcz modliłem się o zwycięstwo Parkera. Po wszystkim byłem bardzo szczęśliwym człowiekiem i szybko mu pogratulowałem wygranej. To ja chciałem być tym, kto pobije Wildera. Najważniejsze jednak, że karma do niego wróciła - powiedział Ruiz Jr, były mistrz IBF/WBA/WBO wagi ciężkiej.
Można powiedzieć, że po AJ Ruiz nażarł się i nasycił. Gdyby toczył regularnie dwie walki w roku to miałby już dawno mandatory gdziekolwiek.
Szkoda, że mało walczy. Obejrzałbym go w ciekawych zestawieniach