TONY YOKA JEDNAK NIE JEST (I NIE BĘDZIE) KRÓLEM OLBRZYMÓW

Mistrz olimpijski wagi super ciężkiej prawie zawsze zdobywał potem pasy mistrzowskie w gronie zawodowców. Ale Tony Yoka (11-3, 9 KO) - mistrz z Rio (2016), to jedno wielkie rozczarowanie, jeszcze większe niż Audley Harrison (2000).

Pierwsze jedenaście walk nie zapowiadały katastrofy, choć Francuz boksował rzadko i nie powalał na kolana ekspertów. Mimo wszystko zdawało się, że zmierza w dobrym kierunku. Kiedy przyszła porażka z Martinem Bakole, więcej mówiło się o niedocenianym Kongijczyku. Wpadka z weteranem Carlosem Takamem dała już naprawdę do myślenia, natomiast nikt chyba nie spodziewał się problemów z wywodzącym się z kategorii cruiser Ryadem Merhym (32-2, 26 KO). A tu taka niespodzianka...

Mniejszy, ale agresywny i wywierający pressing Merhy zaskoczył wszystkim, z Yoką na czele. Po dziesięciu rundach wszyscy sędziowie punktowali na Merhy'ego w stosunku 96:94. Tak oto po trzeciej porażce z rzędu nikt już chyba nie traktuje Yoki jako realnego zagrożenia dla najlepszych w królewskiej kategorii...

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Stieczkin
Data: 10-12-2023 08:22:20 
Jako realnego zagrożenia dla najlepszych w ciężkiej, to ja go nie traktowałem nigdy. Tytuł w Rio zdobył dzięki dwóm bezczelnym wałkom, najpierw z Hrgoviciem, potem z Joycem. Ale Rio ogólnie zasłynęło licznymi wałami. Osobiście obstawiam, że tytuł kupił mu ktoś, kto jeszcze przed IO zawarł z Yoką kontrakt na reklamowanie czegoś tam. Ze względu na posągowy wygląd pięściarza. A że wygląd to jednak nie wszystko, trzeba było dorzucić nieco rozpoznawalności.

Na zawodowstwie Yoka również nie błyszczał. Początkowy rekord wprawdzie cieszył oko, ale nabijany był przeważnie na wiekowych wrakach. Potem przyszła walka z Petrem Milasem, w której Francuz niemiłosiernie się męczył, nie mogąc dopaść ruchliwego cruisera. W końcu wymęczył i dorwał, ale takich zawodników powinien kłaść w pierwszej rundzie. Kolejne dwie walki, już z prawdziwymi ciężkimi, których akurat nikt nie ściągnął z wózka inwalidzkiego pokazały, że Yoka może z nimi co najwyżej przetrwać.

Podsumowując, jeśli zechce nadal boksować, to jakieś EBU może i zdobędzie. Na swoim podwórku też może brylować, szczególnie, że wciąż ma chyba spory potencjał "rozrywkowy". Co może go predysponować do łączenia boksu z jakimiś Big-Brotherami czy innymi tego typu programami, które wcale, ale to wcale nie są pornografią, sprytnie przemycaną pod pozorem widowiska rozrywkowego. I to by było na tyle.
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 10-12-2023 09:19:16 
Yoka to taki mistrz IO jak i Joshua zyli miszczowie po śmierdzących dwóch wałach. Za to prznajmniej na Pro Joshua sprawuje się bardzo dobrze
 Autor komentarza: BartonFink
Data: 10-12-2023 13:45:52 
Dziwne, że on ma jeszcze serce do tego żeby boksować po tym jak został tak ośmieszony. Jedno w nim lubię, ten bat po lewym prostym. On tak zarzuca prawą rękę, że aż się na stołku podskakuje. Wyjątkowy jest ten cios.
 Autor komentarza: puncher48
Data: 10-12-2023 14:42:42 
Wygrał, ale serc nie porwał, a Merhy nie jest wirtuozem, co najwyżej ma czym uderzyć i to w sumie tyle z jego największych atutów. Yoka ma warunki i pewne możliwości, ale po porażkach psychika nie jest taka jaka była. Zobaczymy, co z niego będzie, Stary Kontynent nadal jest w stanie ogarnąć, ale światowy prymat w chwili obecnej mało realny.
 Autor komentarza: ErykEsch
Data: 10-12-2023 22:00:15 
Mało znany kruzer pobił nadzieję Francji? hehehehe Tak to jest jak się "źle wybiera" sędziów...

Przypominam, że jak Kołodziej wielokrotnie lał w tył głowy zaplątanego w liny oponenta to sędzia udawał niewidomego...
A jak AJ bił się z niższym oponentem (przypomnijcie mi z kim) to "sędzia" traktował każdą walkę z bliska jako rzekomy klincz...
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.