FURY DO USYKA: ZNOKAUTUJĘ CIĘ I UGRUNTUJĘ SWOJĄ SPUŚCIZNĘ!
- Minęły 24 lata, odkąd mieliśmy niekwestionowanego mistrza wagi ciężkiej. Obaj jesteśmy niepokonani. On jest mistrzem, ja jestem mistrzem, więc będzie to wielka walka - mówi Tyson Fury (34-0-1, 24 KO) o konfrontacji z Aleksandrem Usykiem (21-0, 14 KO).
Anglik i Ukrainiec 17 lutego wyjdą w Rijadzie do unifikacji pasów WBC/WBA/IBF/WBO królewskiej kategorii.
- Mocno uderzę tego małego, brzydkiego gościa. Możesz biegać króliku i uciekać, ale wiesz co nadchodzi? Spotkasz się z najlepszym Brytyjczykiem w historii i zostaniesz rozbity na kawałki. Pokonałeś całą resztę, ale nie pokonasz mnie. Nigdy tego nie zrobisz. Zwycięzca może być tylko jeden i będę nim ja. Tym pojedynkiem ugruntuję moją spuściznę jako zawodnik numer jeden tej epoki - kontynuował "Król Cyganów".
WSZYSTKO O WALCE FURY vs USYK >>>
- To zawodnik wagi średniej, ale nie liczy się wielkość psa w walce, tylko wielkość walki w psie, a on oczywiście ma w sobie dużo walki. Nie będzie łatwo, bo to śliski i sprytny bokser, lecz widziałem już wielu takich jak on. Będę dla niego zbyt duży. Znokautuję go, a Krasjuk i Klimas (promotor i menadżer Usyka dop. Redakcja) będą pracować potem dla mnie, nosząc za mną torbę treningową. Pozbawiłem już pasów mistrzowskich jednego Ukraińca, teraz pozbawię kolejnego - dodał Fury.
- To będzie jak walka Dawida z Goliatem. Niech on sobie mówi, dla mnie to nie ma żadnego znaczenia. Ja przemówię dopiero w ringu - odpowiedział na te wszystkie zaczepki Usyk, zresztą odpowiedział w swoim stylu...
A jeśli chodzi o wygadywane przed nią bzdury, Fury nie odbiega od swojego standardu. Robi to, bo taki już jest. Bo cierpi na chorobę dwubiegunową, bo takie farmazony dobrze się sprzedają, dzięki czemu dobrze sprzedaje się też walka. Bo liczy na to, że wywoła w przeciwniku strach. Specyficzny strach przed zdeprecjonowaniem i ośmieszeniem, wynikającym z porażki z klaunem i wizualną pokraką.
W przypadku Kliczki taktyka w pewnym sensie zadziałała. Tyle że padła na podatny grunt. Wład był już mocno zmiękczony przez psychiczne fanaberie swojej ówczesnej żony, więc dodatkowo błazenada ze strony Fury'ego faktycznie mogła wytrącić go z rytmu. Tyle że w ich walce nie było deklasacji. Owszem, Fury wygrał, po 12 rundach wyrównanej walki, nudnej jak flaki z olejem.
Później gierki Tysona były już znane. Porażki Wildera nie wynikały z żadnego mentalnego voodoo Anglika, a z faktu, że Deontay to bokserski neandertalczyk, który nie był w stanie sprostać technicznej finezji i "cwaniactwu" (wieszanie się) przeciwnika. Po Usyku gierki słowne Fury'ego spłyną jak po teflonie. Natomiast nie wiadomo, jak poradzi sobie z zasięgiem przeciwnika. Gdyż żeby mu zagrozić, będzie musiał skracać dystans, narażając się na klincze i wieszanie się znacznie większego rywala. Jeśli to jakoś zneutralizuje, wygra.
Natomiast dzisiaj TF ma przyharatana opinie, i przecietna walka z mma, i odrzuceniem opcji 30-70. Fury jest do tej walki przymuszany, nie wiem jak to na niego wplynie. Trzeba oddac, ze TF od czasu wpadki z Cunnem, byl zawsze w 100% skupiony w kazdej walce i przygotowany rowniez. Ale juz z Ngannou widac bylo dlaczego nie wzial Usyka - na Usyka musialby szlifowac szybkosc, zbijac kg, a na Ngannou wydawalo mu sie, zw wdtanie od stolu i lewym prostym spacyfikuje Kameruna.