ZHANG ZHILEI O WALKACH Z JOSHUĄ, NGANNOU I ZHAŃBIONYM FURYM
Zhang Zhilei (26-1-1, 21 KO) rwie się do walk z najlepszymi, najchętniej z Anthonym Joshuą (26-3, 23 KO), ale sam przyznaje, iż nie wierzy, że podobne chęci są po drugiej stronie.
- Eddie Hearn nie wystawi Joshuy naprzeciw mnie, nie ma na to szans. Rzucił w eter moje nazwisko tylko po to, by narzucić presję na innych zawodników, z którymi rozmawia o walce. Nie wierzę, aby w ogóle rozważał potyczkę Joshuy ze mną. On wie, że taki pojedynek oznaczałby koniec kariery Joshuy. Wszyscy zawodnicy ze szczytu będą mnie teraz unikać - przekonuje Zhilei, który odniósł się do sobotniej potyczki Tysona Fury'ego (34-0-1, 24 KO) z Francisem Ngannou (0-1).
- Ngannou wyprowadził w tej walce więcej znaczących ciosów, a do tego wygrał trzecią rundę dwoma punktami. Gdy Fury poczuł jego siłę, schował się za lewym prostym i nie wyprowadzał zbyt dużo ciosów. Fury tym występem przyniósł wstyd całemu boksowi. Bardzo ciężko pracuję, by codziennie być lepszym pięściarzem, a postawa Fury'ego nie pomoże naszej dyscyplinie. I tylko on tak naprawdę wie, dlaczego wyglądał tak źle. Być może nie trenował należycie ciężko, może zlekceważył rywala, ale to wie tylko sam Tyson Fury. Ale szacunek należy się Ngannou, bo w pierwszym występie w roli boksera zmusił mistrza WBC, by ten całą walkę przeboksował na nodze zakrocznej. Jeśli tylko pojawiłaby się taka okazja, wziąłbym walkę z Ngannou. Bez względu na to, jak dobrze się pokazał przeciwko Fury'emu, to wciąż nowicjusz w moim sporcie. Bardzo chętnie pokażę mu, na czym naprawdę polega boks zawodowy. Ale moja lista życzeń wygląda następująco: Usyk, Fury, Wilder i Joshua. Nad tym będzie pracował teraz mój zespół - dodał chiński puncher.