EKIPA LUISA ORTIZA NARZEKA NA LĘK I STRACH POTENCJALNYCH RYWALI
Luis Ortiz (33-3, 28 KO) pauzuje już trzynaście miesięcy od czasu punktowej porażki z Andym Ruizem. Wciąż uważa siebie za zawodnika ścisłej czołówki królewskiej kategorii, a jednocześnie narzeka, że ci najlepsi go unikają.
Kubańczyk dwukrotnie atakował pas WBC, na jego drodze stawał jednak Deontay Wilder. I choć "King Kong" wygrał więcej rund, w obu przypadkach ostatecznie tryumfował Amerykanin. Co dalej z karierą mocno bijącego mańkuta?
- Luis nieustannie pozostaje w treningu. Nie ma nic na horyzoncie, więc pracuje przede wszystkim nad przygotowaniem fizycznym. Cały czas słyszę zawodników narzekających na to, że inni nie chcą walczyć, tylko jakoś nikt nie wymienia nazwiska Ortiza. Fury narzekał, że nie ma partnera do tańca i wybrał Ngannou. Joshua też szuka podobno przeciwnika. Dlaczego więc ani jeden, ani drugi, nie zaproponuje tej walki nam? Luis jest po prostu unikany przez tych najlepszych. Wiecie czemu? Bo to są tchórze - irytuje się German Caicedo, trener i współmenadżer Ortiza.
Pasuje również do Ruiza, bo z nim również Ortiz wygrał większość rund.