CANELO WRÓCI W MAJU: NIKT MNIE NIE POKONA, GDY JESTEM W TAKIEJ FORMIE
- Nikt nie pokona takiej wersji Canelo - mówił zadowolony Saul Alvarez (60-2-2, 39 KO) po wygranej nad Jermellem Charlo (35-2-1, 19 KO).
Meksykański gwiazdor narzekał, że w ostatnich trzech walkach cały czas doskwierały mu problemy z kontuzjami, nie trenował na pełnych obrotach, ale teraz wróci w starym, świetnym stylu. I rzeczywiście wyglądał lepiej niż w ostatnich kilkunastu miesiącach.
- Kto następny? Tak naprawdę mam to w dupie. Jeśli jestem zdrowy i tak przygotowany jak dziś, nikt nie może mnie pokonać. Taka wersja Canelo jest nie do pobicia. Kocham boks, to całe moje życie i dlatego też zamknąłem się w górach i ciężko trenowałem przez trzy miesiące - dodał Canelo.
- Nie byłem sobą w tej walce, ale nie szukam żadnych wymówek. W moim naturalnym limicie jestem przecież bezdyskusyjnym mistrzem świata. Odważyłem się na coś wielkiego i jestem z siebie dumny. Canelo znokautował wielu znakomitych pięściarzy, mnie nie - stwierdził Charlo. I trzeba przyznać, że momentami w ringu wyglądało na to, że Amerykaninowi bardziej zależało na przetrwaniu niż wygraniu...
Przypomnijmy, że Alvarez posłał raz rywala na deski i wygrał wysoko na punkty - 119:108 i dwukrotnie 118:109. Następny pojedynek ma stoczyć w maju, co zresztą sam potwierdził w wywiadzie jeszcze w ringu.
Bardziej zastanawia mnie podejście Charlo , niby mistrz a myślenie jak amator "cieszę się że udało mi się przetrwać" ...
Akurat Charlo bym się nie czepiał. Boks to niebezpieczny sport, większość zawodników żyje z tego, co zarobią do 35 roku życia. Przy czym mówimy tu wyłącznie o czołówce. Resztę czeka los smętnych wykidajłów albo kiepsko opłacanych pracowników fizycznych.
Z kolei ci z czołówki mają tendencję do błyskawicznego przepieprzania majątków na bezsensowne gadżety. Wybór Charlo był więc oczywisty. Ten, kto wierzył, że wychodzi on po coś więcej, niż kasę i przetrwanie, musiał być bardzo naiwny.
Problem polega raczej na tym, że ludzie, którym wciska się takie babole, nigdy nie mądrzeją. I za pół roku znów masowo kupują to samo, tylko w innym opakowaniu. Gdyby kibice takie cyrki ignorowali, to by ich nikt nie organizował.