JOYCE MYŚLI O USYKU I MISTRZOSTWIE ŚWIATA
Joe Joyce (15-1, 14 KO) jeszcze nie zrewanżował się Zhangowi Zhileiowi (25-1-1, 20 KO), a już teraz planuje walkę z Aleksandrem Usykiem (21-0, 14 KO) i mistrzostwo wagi ciężkiej.
TRENER JOYCE'A: JA RÓWNIEŻ NIE DOCENIŁEM ZHANGA >>>
W przypadku zwycięstwa nad Chińczykiem "Juggernaut" odzyska tymczasowy pas mistrzowski WBO i pozycję lidera w rankingu. Usyk z kolei będzie teraz musiał się rozprawić z pretendentem z ramienia federacji IBF, następnie swojej okazji będzie mógł doczekać Brytyjczyk. Najpierw jednak duże wyzwanie w postaci srebrnego medalisty olimpijskiego z Pekinu.
- Wejdę do ringu, by odzyskać to, co moje, a więc pas WBO Interim. To pozwoli mi iść dalej i zostać mistrzem świata wagi ciężkiej. Tymczasowe mistrzostwo przywróci mnie do kolejki obowiązkowych pretendentów. WBO będzie miał swój czas zaraz po IBF, który jest następny. Mogę zatem dostać swoją szansę - stwierdził 37-latek z Londynu.
"Juggernaut" przekonuje również, że jest w stanie wprowadzić pewne zmiany, które pozwolą mu na pokonanie Zhileia. Przyznał również, że spodziewałby się słabnięcia Chińczyka wraz z upływem rund, gdyby lekarz nie przerwał ich pierwszego pojedynku.
- Jeśli spojrzycie na moje poprzednie boje, to w każdym z nich byłem w stanie się nieco dostosować w zależności od przeciwnika. Być może trochę zlekceważyłem Zhanga, myśląc, że zastopuje go w późniejszych rundach. (...) W kwietniu byłem cały czas w grze i odniosłem pewne sukcesy swoimi uderzeniami, które dotarły do celu, a gdyby nie oko, myślę, że Zhang zacząłby się męczyć w końcowych rundach - podsumował srebrny medalista olimpijski z Rio de Janeiro.
Zresztą nie tylko on jeden.