USYK: GDY MOI RÓWIEŚNICY SIĘ BAWILI, JA ZARZYNAŁEM SIĘ NA TRENINGACH
- Kiedy moi rówieśnicy bawili się i cieszyli życiem, ja zarzynałem się na sali treningowej - mówi Aleksander Usyk (20-0, 13 KO), mistrz świata wagi ciężkiej, który w sobotę wieczorem na wrocławskim stadionie spotka się z Danielem Dubois (19-1, 18 KO).
Ukrainiec po zdobyciu olimpijskiego złota (2012) zabrał się za "czyszczenie" kategorii cruiser (90,7 kg). Krok po kroku pokonał każdego z mistrzów, zebrał wszystkie cztery mistrzowskie pasy i przeniósł się do wagi ciężkiej. Po zaledwie dwóch walkach zaatakował Anthony'ego Joshuę, ówczesnego mistrza IBF/WBA/WBO. Pokonał go raz, potem drugi, a teraz spotka się z Dubois, obowiązkowym challengerem z ramienia federacji WBA. Ale zanim przyszły sukcesy, dzisiejszy król wagi ciężkiej przeżywał trudne chwile w młodości.
- Gdy jako młody chłopak pomagałem rodzicom przy krowach, marzyłem, żeby się stamtąd wyrwać i zostać kimś sławnym, na przykład piosenkarzem lub piłkarzem. Ale żadnej pracy nie należy się wstydzić. Nigdy nie bałem się żadnej pracy i nawet dziś mógłbym w zasadzie robić wszystko. A tamte dni na pewno mnie zahartowały. Musiałem pracować, nie mogłem iść na studia, ale teraz, gdy mam pieniądze i coś na wzór władzy, chcę, by moje dzieci miały wszystko co potrzebują. Niech zbiorą dobrą edukację i unikają złych rzeczy. Każdego dnia myślę o tym, jak daleko zaszedłem z tamtego chłopca do pozycji, w jakiej dziś się znajduję i każdego dnia jestem za to wdzięczny. To nie była łatwa droga, czasem gdzieś popłakałem w kącie, gdy nie było rodziców w pobliżu, a ja musiałem pracować z dorosłymi, ale jestem szczęśliwy, że taką drogę przeszedłem. To były bardzo trudne dni, z perspektywy czasu jednak jestem szczęśliwy, że musiałem przejść przez to wszystko. W pewnym momencie zrozumiałem, że wokół mnie są ludzie, przez których nie idę naprzód. To nie o to chodzi, że ja byłem dobry, a oni źli, po prostu obrałem pewien cel. Oni mogli iść ze mną albo zostać w tym samym miejscu. Nikt nie poszedł ze mną. Kiedy moi rówieśnicy bawili się w lecie i cieszyli życiem, ja zarzynałem się na sali treningowej. Najtrudniejszym momentem była śmierć mojego ojca, który zawsze mi powtarzał, na jak dużo mnie stać i co mogę w życiu osiągnąć. Wiem, że dziś patrząc na mnie byłby bardzo szczęśliwy i chętnie bawiłby się ze swoimi wnukami - powiedział Usyk w tym wyjątkowym wywiadzie.
BYŁY TRENER USYKA TAJNĄ BRONIĄ DUBOIS >>>
- Traktuję Dubois, zresztą jak każdego mojego rywala, z honorem i szacunkiem. Niektórzy nie doceniają jego umiejętności i trochę go lekceważą, ale na pewno nie ja. Wywalczył sobie pozycję pretendenta i muszę z nim się zmierzyć. Nie unikam nikogo. W ogóle nie skupiam uwagi na tych, którzy krytykują to zestawienie, więc jeśli muszę z nim zawalczyć, to będę walczył. Nie oglądałem może tych pierwszych walk Dubois, lecz w pewnym momencie zrozumiałem, że być może kiedyś będę musiał z nim walczyć i od pewnego etapu jego kariery śledziłem już uważniej jego pojedynki. Muszę jednak przyznać, że bardzo mało uwagi poświęcam rywalom. Obejrzę ich walki, widzę co i jak robią, a potem skupiam się już tylko na sobie i swoich treningach. Nie jestem wielkim fanem boksu i nie oglądam go za dużo. Wolę go trenować niż oglądać. Nigdy jakoś wnikliwie nie studiowałem swoich przeciwników i nie robiłem większych analiz. To robota mojego trenera i sztabu. To oni mają oglądać walki rywala i dawać mi potem odpowiednie wskazówki. Mój cel się nie zmienia, chcę zostać absolutnym i bezdyskusyjnym mistrzem świata wagi ciężkiej, potrzebuję więc tego czwartego pasa. A gdy już to osiągnę, będę chciał jako trener wychować przyszłego mistrza olimpijskiego - zakończył Usyk.