ZAROBIONY RYAN GARCIA: DAJCIE MI ROMERO
Ryan Garcia (23-1, 19 KO) osiągnął sukces finansowy. Pora jednak na sukces sportowy i mistrzostwo świata do kolekcji. I wygląda na to, że "KingRy" poświęcił się temu celowi.
Król mediów społecznościowych pochwalił się, że po zliczeniu wszystkich kosztów zarobił za przegraną walkę z Gervontą Davisem aż 30 milionów dolarów. Po wszystkim postanowił jednak zmienić kilka rzeczy i trenuje już pod okiem Derricka Jamesa. Zrobił też kilka rund z Errolem Spence'em, który za tydzień zmierzy się z Terence'em Crawfordem. James próbuje zmienić kilka rzeczy w jego boksie, a Ryan pokornie słucha jego wskazówek, z czym w przeszłości miał problemy.
Garcia nie będzie już zbijał do wagi lekkiej, rzuca wiec rękawicę nowemu mistrzowi świata wagi junior półśredniej według federacji WBA - Rolando "Rolly" Romero (15-1, 13 KO).
- Jestem gotowy na limit 63,5 kilograma. Rozwijam się jako zawodnik i każdego dnia staję się coraz lepszy. Przyprowadźcie mi Rolly'ego Romero, zamierzam skopać mu tyłek - powiedział Garcia.
Te pojawiają się dopiero w chwili, kiedy ich posiadacz może się również wykazać jakąś "cechą miękką". Z reguły jest to określony wygląd, patrz Garcia i Canelo, ale od biedy nadają się też właściwie zorganizowane skandale. Lub odpowiednio skomponowane wypowiedzi. Na tym polu mistrzem jest Tyson Fury.
Niemniej ważna jest narodowość pięściarza. W tym wypadku promowani są zawodnicy z szeroko pojętego "zachodu", w ostateczności krajów z odpowiednią liczbą ludności, takich jak Meksyk. Atutem tego ostatniego jest też sąsiedztwo z USA. Żaden Uzbek czy Malijczyk nigdy nie przebije szklanego sufitu, choćby był połączeniem Muhammada Alego z Mikem Tysonem. Ogólnie tendencja jest smutna, ale nieubłagana. Fanów czystego boksu jest po prostu miażdżąco mniej od fanów (a w zasadzie fanek) chłopców o wyglądzie Ryana Garcii.
Jak jeszcze był nieznany to pokazywał takie rzeczy na treningach że wooow każdy pomyślał gdyby ten chłopak boksował to by był nie do pobicia! Dobra promocja poszła odpowiednio wcześnie. Jak się dużo ciekawych rzeczy pokaże przed weryfikacją ringową to kredyt zaufania się zdobywa i nadzieje rosną. Tutaj oczywiście miks urody dla nastolatek i tej eksplozywności.
1. O zabrany Joshowi Taylorowi pas WBA w super lekkiej walczą Batyr Achmedow i Alberto Puello. Tatar jest wyraźnie lepszy, ale tu chodzi o to, żeby zwycięzca był jak najsłabszy, wiec u sędziów wygrywa Argentyńczyk.
2. Mistrz Puello w pierwszej obronie ma walczyć ze sztucznie wyciągniętym z niższej kategorii Rollym Romero. Puello jednak zostaje złapany na dopingu (działającym m.in. w czasie walki z Achmedowem) i zawieszony w prawach mistrza (tzw. champion in recess). Wedle wszelkich praw i logiki z Romero powinien walczyć Achmedow, ale nie dostaje title shota, bo jest "za dobry".
3. Ze śmietnika wyciągnięty zostaje wenezuelski 40-letni weteran Ismael Barroso i dostaje title shota przeciwko Romero. Wbrew oczekiwaniom Barroso leje Rolly'ego jak burą sukę, więc nawet punktowi nie dadzą rady naciągnąć werdyktu. Do akcji wkracza więc ringowy i poddaje Barroso po jakimś lekkim, przypadkowym i wątpliwym (może to było poślizgnięcie) nokdaunie.
4. Rolly Romero jest mistrzem. A kto będzie następnym? Ten, którego wybrano do tej roli już dawno. Ryan Garcia.
Stawianie w szeregu Canelo i Garcii to jednak grube nieporozumienie. Canelo wygrał kilka walk problematycznie, narzucał rywalom niekorzystne limity, ale jednak pokonał też uczciwie wielu rywali z górnej półki, nigdy nie był znokautowany, ani liczony. A czego takiego dokonał Garcia? W jedynej naprawdę dużej walce pozamiatano nim ring. Kogo pokonał poza szklanym Campbellem i schyłkowym ex-bokserem wagi piórkowej Fortuną? Jemu jest bliżej do Jake'a Paula niż do Canelo, aczkolwiek po wygranej z Romero zapewne zrobią z niego "cesarza boksu" i będą podstawiać kolejnych niedoważonych leszczy do obicia. Jeśli Canelo był (i jest) wrzodem na dupie boksu, to Garcią jest śmiertelną gangreną.
A ja Canelo jednak postawię w jednym szeregu z Garcią. Nie pod względem sportowym, gdzie rudy Meksykanin faktycznie znacząco dominuje nad królem Instagrama. Jednak w kontekście prowadzenia kariery wychodzi w zasadzie na jedno i to samo. Gdyby Alvarez oficjalnie przegrał wszystkie walki, które rzeczywiście przegrał, to nie byłby już tym wielkim i sławnym bankomatem, do którego pielgrzymuje pół bokserskiego świata. Żeby załapać się na jackpot.
Z Garcii usiłują zrobić taki sam bankomat, z tą różnicą, że mają gorszy materiał. Dlatego z obawy przed rozbiciem złotego jaja tutaj będą podstawiać mu przeciwników, z którymi na pewno sobie poradzi. I przez jakiś czas na tym pojadą, oczywiście znacznie krócej niż z Canelo, bo i materiał podrzędniejszy. Do tego depresyjny, z niepewną psychiką i pewnie podatny na rozmaite pokusy. Niekoniecznie te długonogie i cycate. Tutaj wcale bym się nie zdziwił jakiemuś "nawróceniu religijnemu" (uniemożliwiającemu kontynuację kariery) albo czemuś podobnego kalibru.
Ja byłem w lekkim szoku że nikt nie wytrzeźwiał po kompletnej kompromitacji z starym FM rodem z lekkiej. Gdzie kompletny prymityw maidana stoczył z FM świetną walkę, Dużo lepiej wypadł też taki "As" jak Guerrero.A nawet chyba lepiej wypadł Berto.
I kuźwa wszyscy stawiali na Rudego w walce ..z Bivolem który dotychczas sprawdzał się absolutnie wzorowo na tle czołówki LHW... W tej walce absolutnie wszystko przemawiało za Bivolem poza propagandą i sędziami