BELLEW: HAYE POKONAŁBY FURY'EGO, GDYBY DOSZŁO DO ICH WALKI
Tony Bellew (30-3-1, 20 KO) dwukrotnie udowodnił wyższość nad Davidem Haye'em (28-4, 26 KO), ale przekonuje, iż ten wygrałby z Tysonem Furym (33-0-1, 24 KO), gdyby doszło do ich planowanej walki w 2013 roku.
Przypomnijmy - bój "Hayemakera" z "Królem Cyganów" ogłaszano dwukrotnie. Najpierw na wrzesień 2013 roku, za drugim razem na luty 2014 roku. W obu przypadkach na drodze stawały kontuzje byłego króla wagi junior ciężkiej - odpowiednio łuku brwiowego i ramienia.
- David Haye był prawdopodobnie największym prospektem światowego boksu w 2004 i 2005 roku, był niewiarygodny. Jestem przekonany, że gdyby Haye bił się z Furym, kiedy ta walka została ogłoszona po raz pierwszy, wygrałby.
- Haye nie miałby szans teraz, dzisiejszy Fury i ten, który pokonał Władymira Kliczkę, pokonałby każdego, ale ten z 2013 roku był jeszcze fizycznie nie do końca rozwinięty. Steve Cunningham prawie pokonał Tysona, a Haye bił dwa razy mocniej i był dwa razy lepszym pięściarzem, niż Cunningham kiedykolwiek.
- Jeśli Haye cię rani lub kładzie na deski, to koniec. To jeden z najlepszych finiszerów, jakich widziała Wielka Brytania, przewyższał go chyba tylko Nigel Benn. Jak tylko Haye cię rani, jest po Tobie - przekonuje były mistrz WBC w kategorii junior ciężkiej.
Imo to Haye tracił bardzo dużo na jakości jak miał na przeciwko siebie znacznie większych facetów. Nie podejmował wtedy dużego ryzyka i daleko mu było do groźnego finiszera.
Fury walczyłby z nim inaczej niż z Cunnem którego zlekceważył po całości. Haye by dostał na punkty bo bałby się zaryzykować. Poza tym nawet jeśli Fury by się mylił i swoje przyjął to śmiem sądzić że z jego atutem szybkiego wracania do siebie opnaowalby sytuację.
Haye w takim przypadku tego nie robił.
Facet zdobył pas przy stoliku właściwie, bronił go z żenująco słabymi przeciwnikami w tym raz z koleżka z którym odgrywał żenujące przedstawienie o nienawiści (żeby rozbudzić zainteresowanie) a sprzedał go w właściwie najlepszy możliwy sposób bo wyszczekał sobie 50/50 z samym Wladem i zarobił na tamte czasy fortunę przez duże "f".
Jedyna walką ktorą zasłużył na szacunek było pobicie Chisory. Tam błysnął. Reszta to cienizna. Facet nawet wymiekl przed Czagajewem i wywalczył by z nim nie walczyć. Ogólnie nigdy w Hw nie udowodnił że miałby być uznany za kogoś wyjątkowego.
Ot mega medialne nazwisko na tamten czas i pięściarz na "5" ale bez ambicji. Więcej by nie wyciągnął z tej kariery imo bo mało ambitna postawa to też zawsze objaw obaw.
Zresztą myślę że on by z Furym wtedy przegrał i wycofał się właśnie z tego powodu bo zdał sobie z tego sprawę na obozie z tymi gigantami (sprawa mega szemrana bo o ile pierwsza kontuzja była prawdziwa o tyle druga to wyglądała na leczenie starego urazu a nie poważny nagły problem)
Na ile było stać Haye'a to można tylko zgadywać. Ja podejrzewam że to coś pomiędzy tym co sądzą zwolennicy a tym co sądzą przeciwnicy a bardziej upraszczając sprawę- stać go było na dokładnie tyle ile zdziałał. A zdziałał niewiele.
To bardzo dobre zwycięstwo w zaskakującym jak na tamten moment dla mnie stylu natomiast z perspektywy czasu to nie był żaden genialny wyczyn. Jakby facet tak skosił Powietkina czy Czagajewa nawet to czapki z głów. Skosił Chisorę. Faceta który przegrał większość ważnych walk w karierze i zawsze będzie tylko zapleczem czołówki.
A czy mógł znokautować Kliczkę? Bardzo wątpliwa sprawa. Odważnie walcząc Haye musiałby poziom skupienia na tym żeby nie oberwać przesunąć w stronę agresji. Wład był na to bardziej niż gotowy. Sam by pewnie skończył na deskach gdyby tego spróbował bo tamten Władek nie był nawet zbytnio wolniejszy niż tyle mniejszy David.
Jakiś lucky punch ale Klitschko nawet wiele lat później udowodnił że posadzenie go i dokończenie to nie taka prosta sprawa jak się wtedy wszystkim wydawało od lat.
Haye w ringu z wielkimi klasowymi rywalami czuł po prostu za duży repsekt. Co innego jebnąć tak efektownie w kogoś takiego jak Chisora który pcha Ci się pod te sierpy bez obrony a co innego władować tak drastyczny cios w pół głowy wyższego tak klasowego zawodnika który jednak o obronie pamięta doskonale.
Davidowi za postawę w walce z Władem należą się tylko słowa uznania jeśli chodzi o defensywę. Pamiętam że kuzyn oglądając tą walkę ze mną stwierdził że facet rusza się jak małpa unikając tych ciosów tymi przyruchami. To jedyny plus. Serce na mega minus bo tylko się starał kłaść po każdym kontakcie wymuszając reakcje sędziego (z czym się przeliczył bo przesadzał i to co zyskał zaraz stracił) i plan też na minus. Facet nie miał zamiaru zaryzykować bardziej bo po buzi dostawać nie lubił.
Zresztą mnie to ciekawi dlaczego rozstał się z Adamem. Both go stworzył i doprowadził do największych sukcesów. Tam mogło pójść o różnicę w ambicji. Haye pewnie kombinował jak tu nie dać się jednak obić Fury'emu więc Both powiedział "pass".
A kto napisał że Haye nie dokonał nic? Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Zostały napisane tylko FAKTY a więc to że w Hw szedł po najmniejszej linii oporu i nie udowodnił swojej wielkiej klasy. Nikt mu nie odbiera tego że za całokształt należy mu się solidna "5". To jeden z lepszych cruserów w historii.
Masz prawo tak jak i bomber twierdzić że Fury by z nim wtedy przegrał. Dla mnie to bzdura. Haye nie pokonał ani wcześniej ani później pięściarza takiej klasy i o takiej charakterystyce bym miał uznać że by go "ściął". Ściąć to on mógł Harrisona. Fury by go ograł bo prawdopodobnie Hayemaker by znów czuł respekt do znacznie większego przeciwnika.