FILIP HRGOVIĆ POWIĘKSZA SWÓJ ZESPÓŁ I CZEKA NA WALKĘ MISTRZOWSKĄ
Przed wojną trzeba się dobrze uzbroić. Zrozumiał to również Filip Hrgović (15-0, 12 KO), który poszerzył swój zespół o dwie znane osoby w środowisku bokserskim.
Chorwat to obowiązkowy pretendent dla Aleksandra Usyka (20-0, 13 KO) z ramienia federacji IBF. Ukrainiec jest mistrzem IBF, WBA i WBO. Ale Filip będzie musiał trochę poczekać na swoją szansę, ponieważ Usyk musi bronić tytułów w takiej kolejności - WBA (Daniel Dubois), IBF (Hrgović) i WBO (Joe Joyce). Chorwat jest więc drugi w kolejce. Być może pod koniec roku dostanie swoją mistrzowską szansę.
Doradcą Hrgovicia, czyli kimś na wzór menadżera, został Keith Connolly, który współpracuje z takimi zawodnikami jak Edgar Berlanga, Daniel Jacobs, Marc Castro czy naszym Adamem Kownackim. Hrgović zatrudnił również Grega Smitha jako swojego adwokata. O pozycji tego pana niech świadczy fakt, że jest również adwokatem Saula Alvareza.
Przypomnijmy, że Hrgović nabył status challengera do pasa International Boxing Federation w sierpniu ubiegłego roku, gdy wypunktował groźnego Zhanga Zhilei.
Mi również nie podoba się prowadzenie jego kariery ale umówmy się- połowa czołowych zawodników odmówiła walki z Filipem.
Najwięcej czasu zmarnował mu chyba Hunter który jawnie sobie z nich zakpił.
Jednocześnie jego sztab zwalał taki stan rzeczy na fakt, że straszliwego Filipa unikają wszyscy, poza bumami. Tyle że do czasu starcia z zawodnikiem ze ścisłego zaplecza czołówki nawet tych bumów pokonał tylko 11. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Przecież nic nie stało na przeszkodzie żeby Chorwat, z braku mocniejszych rywali, toczył cztery albo i więcej walk w roku z przeciwnikami pokroju Joeya Daweyki czy Michael Polite Coffie. W ten sposób zarobiłby całkiem znośne pieniądze, bo pewnie w Chorwacji sprzedawałoby się to nieźle, piął w rankingach i miał lepszą podstawę do rzucania wyzwań czołówce.
Wszystko wyjaśniło się w trakcie walki z Zhangiem. Hrgović jest nie tylko dziurawy w obronie, co było wiadomo już wcześniej, ale i bardzo dziwnie i niepokojąco reaguje na mocne ciosy. Innymi słowy, któryś ze średniaków lub nawet bumów mógł go zwyczajnie odstrzelić. Stąd te wszystkie dziwne manewry i groźne pomruki, z bezczynnością w tle. Podsumowując, Chorwat to jednorazówka. Owszem, przy dużej dozie szczęścia może dochrapać się do jakiegoś pasa, ale go nie utrzyma. Dlatego jego zespół skupia się na doprowadzeniu do walki mistrzowskiej, z dużą jednorazową wypłatą. Potem już wóz albo przewóz. Albo ich zawodnik padnie, ale jeden jackpot będzie już w kieszeni, albo wygra i wtedy będzie mógł manewrować, robić uniki w stylu Fury'ego albo obijać bumów w stylu Charra, usłużnie wstawionych w rankingi przez cwane i sprzedajne federacje. Stąd taki a nie inny stan rzeczy.