JOSHUA WRÓCI JUŻ POD KONIEC CZERWCA?
Anthony Joshua (25-3, 22 KO) zapowiadał trzy walki w tym roku. I podtrzymuje ów deklarację w mediach społecznościowych.
- Dwanaście rund w dobrej formie, dzień przerwy, wracam za dwanaście tygodni - poinformował były dwukrotny mistrz świata wagi ciężkiej.
Trzymając się tej deklaracji możemy założyć, że AJ znów zamelduje się między linami 24 czerwca. Promujący go Eddie Hearn tuż po wygranej nad Jermainem Franklinem mówił: - Na dzisiaj wydaje mi się, że kolejnym rywalem AJ-a będzie ktoś z trójki Fury-Wilder-Whyte.
HAYE: NIECH JOSHUA NAJPIERW ZAWALCZY Z WHYTE'EM, POTEM Z FURYM >>>
Z tej trójki w terminie czerwcowym chyba jedyną realną opcją byłby Dillian Whyte (29-3, 19 KO), ale nie wiadomo tak naprawdę, na ile poważnie można traktować deklaracje Joshuy...
Fury'ego też się czepiają, i to ostro. Bo jest się czego czepiać. Zmarnował Kliczce końcówkę kariery. Koksował i zdołał to zamieść pod dywan. Po wznowieniu kariery dobierał przeciwników z chirurgiczną precyzją, ryzykując w zasadzie jedynie w pierwszej walce z Wilderem. Obecnie w charakterystyczny dla siebie sposób unika konfrontacji z Usykiem. Co nie przeszkadza mu w opluwaniu Ukraińca i wyzywaniu go od "tchórzy" i "średnich". Kłamał i nieustannie kłamie albo do rozprzestrzeniania kłamstw delegował swojego rąbniętego ojca albo trenera.
Tyle że po Furym wszelkie "czepianie" się spływa jak po teflonie, przynajmniej na oko. W przeciwieństwie do Joshuy, który się ciska, pieni albo jak uliczny drech gania po akademikach za jakimiś upalonymi studenciakami. Gdyby Anthony krytykę ignorował, tak jak robi to Okolie, to by się nikt nie czepiał. Ale że reaguje nerwowo, to każdy usiłuje po nim jechać, bo to medialne i można zwrócić na siebie uwagę.