ROBEISY RAMIREZ NOWYM MISTRZEM WBO WAGI PIÓRKOWEJ
Kiedyś Robeisy Ramirez (12-1, 7 KO) postawił wszystko na jedną szalę. Dwukrotny mistrz olimpijski uciekł z Kuby, a dziś pokonując Isaaca Dogboe (24-3, 15 KO) sięgnął po wakujący pas mistrza świata wagi piórkowej federacji WBO.
Po pierwszej rozpoznawczej rundzie, w drugiej dwukrotny mistrz olimpijski zranił rywala lewym sierpowym po uniku. Wstrząśnięty Dogboe oddał również trzecią odsłonę, ale już w czwartej doszedł do siebie i rozgorzała niezła bitka w półdystansie.
Na początku szóstego starcia to Brytyjczyk urodzony w Ghanie zranił dla odmiany Kubańczyka swoim prawym sierpowym. Ten jednak udanie finiszował tuż przed gongiem na przerwę. Mijały minuty, Ramirez w teorii wszystko kontrolował, choć coraz bardziej oddawał inicjatywę agresywnie atakującemu przeciwnikowi.
W połowie dziewiątej rundy Ramirez zmienił taktykę i zamiast polować mocną lewą ręką zaczął boksować z luzu, wydłużając kombinacje do kilku uderzeń, niekoniecznie mocnych. I przyniosło to efekty. Mocne sierpy Dogboe pruły powietrze, a każdy taki przestrzelony cios odbiera oddech. Na dwie minuty przed końcem niezbyt mocna, za to precyzyjna kontra kubańskiego technika wysłała oponenta na deski. Tym samym przypieczętował swój sukces. Sędziowie punktowali 117:110, 118:109 i 119:108 - wszyscy na korzyść Ramireza.
Wcześniej 20-letni Jahi Tucker (10-0, 5 KO) był na skraju nokautu w pierwszej rundzie, ale przetrwał trudne chwile i w świetnym stylu wypunktował na dystansie ośmiu rund silnego i twardego Nikoloza Sechniaszwilego (8-2, 6 KO). Zapamiętajcie to nazwisko!
A tak ogólnie przegrana dla przyszałka w pierwszej walce pro całkiem dobrze mu zrobiła. Gdyby każdy Kubańczyk w debiucie dostał po łbie na otrzeźwienie to może wiele karier w boksie wyglądało by dziś zupełnie inaczej.