DEVIN HANEY: WYGRYWAJĄC Z ŁOMACZENKĄ TWORZĘ SWOJE DZIEDZICTWO
Devin Haney (29-0, 15 KO) może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Już 20 maja zmierzy się z Wasylem Łomaczenką (17-2, 11 KO). Ewentualna wygrana da mu asa w rękawie.
Amerykanin broniąc czterech pasów mistrzowskich wagi lekkiej nie tylko zyska sławę i rangę gwiazdy PPV, ale również będzie mógł rozdawać karty. Bo będzie to ostatnia walka w myśl obowiązującego kontraktu z grupą Top Rank.
Kiedy jakiś czas temu Haney przeszedł ze stajni Eddiego Hearna do grupy Bob Aruma, ten pierwszy zapewniał, iż nie jest to zakończenie współpracy, a tylko zawieszenie na krótki czas. - On pójdzie do Top Rank, wyczyści wagę lekką, a potem zrobię wszystko, by wrócił do nas - mówił wtedy Hearn. A Bill Haney, ojciec i trener bezdyskusyjnego championa, potwierdził wczoraj, że po walce w maju jego syn znów będzie wolnym agentem.
- Łomaczenko jest bardzo dobrym zawodnikiem i wcale nie takim starym, jak niektórzy sugerują. Przecież Terence Crawford jest jeszcze starszy. Chodzi o to, że ja jestem na innym poziomie i zamierzam to pokazać w tej walce. Bardzo jej chciałem i zabiegałem o nią od 2019 roku, w końcu się udało. Tylko role się odwróciły, bo gdy to on miał pasy mistrzowskie, nie chciał słyszeć o tym pojedynku. Dziś to ja jestem mistrzem i to on musiał przyjść do mnie. Łomaczenko był swego czasu najlepszym pięściarzem świata bez podziału na kategorie, więc wygrywając z nim tworzę swoje dziedzictwo i historię. To przecież wciąż jeden z najlepszych bokserów na świecie. Mam jednak tak, że im lepszy rywal stoi naprzeciw mnie, tym ja wznoszę się na wyższy poziom. 20 maja pokażę światu jak naprawdę jestem mocny - mówi zmotywowany Haney.