WARDLEY: SPAROWAŁEM Z FURYM I JOSHUĄ, ALE NAJMOCNIEJ BIŁ WHYTE
Siła ciosu nie jest wyznacznikiem klasy zawodnika, choć z pewnością jest to poważny argument. Fabio Wardley (15-0, 14 KO) sparował z niemal całą światową czołówką. Pytany o tego najmocniej bijącego, wskazał na Dilliana Whyte'a (29-3, 19 KO).
Wardley tylko w zawodowym debiucie zaboksował na pełnym dystansie. Cztery rundy, będąc raz liczonym, wytrzymał z nim Jakub Wójcik. Każdy kolejny rywal poległ już z nim przed czasem. Ostatnio solidny Nathan Gorman (26 listopada). Fabio zdobył wtedy tytuł mistrza Wielkiej Brytanii, a już 1 kwietnia spotka się z amerykańskim osiłkiem, Michaelem Coffie'em (13-3, 10 KO).
- Miałem do czynienia z większością zawodników światowej czołówki. Anthony Joshua, Tyson Fury, Aleksander Usyk, Filip Hrgović, Derek Chisora, ale najmocniej z nich wszystkich uderza Dillian Whyte. To właśnie on uderzył mnie najmocniej. Te kilka zaskakujących i szybkich lewych sierpów Whyte'a było najmocniejszymi ciosami, jakie przyjąłem w karierze - stwierdził Wardley.
Whyte IMO i tak walki z Furym nie wygrałby na żadnym etapie kariery. To jednak nie zmienia faktu ze został przez WBC potraktowany skandalicznie. Trzy lata zwodzenia, chyba ze trzy dodatkowe eliminatory, kupa wojen po drodze, za co trzeba tego gościa tylko chwalić. Facet będac mandatory WBC bodajże już po Heleniusie ryzykował swój status poprzez trudne walki (Chisora, Parker, Povietkin) i przypłacił to finalnie nokautem od Povietkina, któremu się póżniej skutecznie zrewanżował. Ale te trzy lata na pewno mocno odbiły się na wersji Whyte'a przystępującego do walki o pas WBC z Furym.