SOCZYŃSKI WYGRYWA PRZED CZASEM, NOWICKI PRZEGRYWA NA PUNKTY
- Jestem mu wdzięczny, że w ogóle przyjechał - powiedział po wykonanej robocie Michał Soczyński (6-0, 3 KO), który pokonał przed czasem Juana Carlosa Rodrigueza (18-4, 17 KO).
Pojedynek trwał trzy rundy. Niski, "śliski" w defensywie i obniżający dodatkowo pozycję rywal sprytnie unikał tych najmocniejszych bomb Michała, ale on dzisiaj pokazał mądry boks, nie podpalał się i konsekwentnie boksował swoje. Być może zabrakło trochę ciosów na korpus, ale ogólnie walka na plus. W przerwie pomiędzy trzecią a czwartą rundą Rodriguez pozostał w narożniku. Ale dodajmy, że o walce dowiedział się na dzień przed terminem i miał prawo być na roztrenowaniu...
Wcześniej Tomasz Nowicki (10-3, 3 KO) przegrał po ośmiu starciach z Jewgienijem Makarczukiem (7-0, 3 KO). Pięściarz Tymexu miał dobre momenty w ataku, kilka razy trafił podbródkiem bądź sierpem, ale miał też zbyt duże przestoje w defensywie. Wywierający pressing Makarczuk urywał rundy i wygrał na kartach sędziów 79:73 i dwukrotnie 78:74.
Wybacz, ale jedynym bezmózgiem jest tu sam Nowicki. Do momentu pierwszej porażki był prowadzony dobrze, z rozsądnym stopniowaniem trudności przeciwników. Nikt nie kazał mu chlać i ćpać przed walką z Greenem. Który miał być tylko kolejnym szczeblem w lokalnej, ale dobrze zapowiadającej się karierze. W związku z tym niektóre bezmózgi (na szczęście do nich nie należałem) postawiły na niego kasę u bukmacherów. Bez świadomości, że Nowicki postanowił pójść w totalne tango.
W kolejnej walce było jeszcze zabawniej. Nowicki nie dość, że nadal chlał i ćpał, to jeszcze zgodził się na walkę z Gibadłem. Bardzo doświadczonym amatorem, który na zawodowstwie nie osiągnie dosłownie nic, chyba że trafi na typa z prawie zerową amatorską podbudową. Takiego jak Nowicki. Chlanie i ćpanie było wisienką na torcie, Gibadło świętował swój pierwszy i pewnie ostatni nokaut na zawodowstwie. Nowicki nie musiał się zgadzać na tamtą walkę. Tak samo, jak na walkę z Makarczukiem. O którym było jasne, że go rozjedzie, bo to utalentowany amator. Tomasz mógł powiedzieć, że woli kogoś łatwiejszego. Na przykład Kiwiora. On był dla niego w sam raz. Ale wziął Makarczuka i zgodnie z przewidywaniami przegrał. Tyle w temacie.